Ranking sądów posłużył Ziobrze do czystki wśród prezesów. Ministerstwo nie chce go pokazać
Ministerstwo Sprawiedliwości nie chce udostępnić mitycznego rankingu, który miał być uzasadnieniem do odwołania prezesów sądów przez Zbigniewa Ziobrę.
Poniższy tekst został opublikowany w Gazecie Wyborczej 18 lutego 2019 roku. Archiwum Osiatyńskiego dziękuje za możliwość jego przedruku.
Od sierpnia 2017 r. do lutego 2018 r. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odwołał na podstawie wprowadzonych przez PiS przepisów ponad 140 prezesów i wiceprezesów sądów w całym kraju. Decyzje podejmował arbitralnie i bez konsultacji ze środowiskiem sędziów, niejednokrotnie przerywając kadencję dotychczasowych prezesów sądów.
Ziobro: „Rankingi istnieją, nie są tajne”
W komunikatach ministerstwa, które miały uzasadnić czystkę kadrową, często powoływano się na „ranking sądów” albo „analizę efektywności pracy sądów”.
Słowa klucze padły przykładowo w komunikacie z 17 stycznia 2018 r. o zmianach w Sądzie Rejonowym Łódź-Śródmieście. „W sądzie tym rosną także zaległości – sąd ma niezadowalający wskaźnik opanowania wpływu. W ogólnym rankingu wszystkich 318 sądów rejonowych w kraju Sąd Rejonowy Łódź-Śródmieście zajmuje 300. pozycję.”. Podobnie pisano o Sądzie Rejonowym w Toruniu, „który zajął 49. miejsce w rankingu 53 sądów rejonowych gospodarczych w zakresie odsetka spraw gospodarczych cywilnych merytorycznie rozpoznanych. Także w tym sądzie rosną zaległości – spośród wszystkich sądów rejonowych w kraju toruński sąd zajmuje pod względem opanowania wpływu spraw dalekie 232. miejsce” – czytamy w komunikacie MS.
Sprawa rankingu powróciła ostatnio podczas procesu, jaki Ziobrze wytoczyła była prezes krakowskiego sądu okręgowego Beata Morawiec. Sędzia pozwała ministra sprawiedliwości za to, że odwołując ją z funkcji prezesa (w trakcie trwania kadencji), w ministerialnym komunikacie powiązano jej odwołanie z zatrzymaniem w tym dniu przez CBA dyrektorów sądów z Małopolski i Wrocławia, w tym dyrektora Sądu Okręgowego w Krakowie. Odwołanie sędzi Morawiec uzasadniono rzekomo źle sprawowanym nadzorem nad dyrektorem sądu. Sędzia Morawiec wygrała z Zbiorą w pierwszej instancji: minister sprawiedliwości musi ją przeprosić.
W tej sprawie Ziobro wspomniał o „rankingach pracy sądów”. Tłumaczył, że „nie są tajne. Dane pojawiały się w komunikatach ministerstwa”. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytania, czy ranking był udostępniany np. dziennikarzom na ich wniosek.
„Od roku prosimy o ujawnienie rankingu”
Całości rankingu nie ma na stronach internetowych Ministerstwa Sprawiedliwości. O dokument zwracały się media (m.in. TVN) oraz organizacje społeczne. Nigdy im go nie udostępniono, powołując się na to, że nie jest ukończony.
Krzysztof Izdebski, dyrektor programowy Fundacji ePaństwo: – Nasze próby uzyskania dostępu do rankingu trwają od lutego zeszłego roku.
Jak mówi, organizacja ponowiła wniosek w lipcu – otrzymała odpowiedź, że prace nad rankingiem są w toku.
W styczniu Fundacja po raz trzeci poprosiła o udostępnienie rankingu, a także dokumentów, które wykorzystano przy jego sporządzaniu. Organizacja wnosi też o podanie dat rozpoczęcia i zakończenia prac nad rankingiem oraz imion i nazwisk osób, które go opracowały.
Ministerstwo Sprawiedliwości nie było w stanie udzielić odpowiedzi w ustawowym terminie (niezwłocznie i nie później niż w ciągu 14 dni). Zamiast tego w lutym Rafał Drzewiecki, dyrektor biura komunikacji i promocji MS, odpisał, że ze względu „na obszerny zakres wniosku potrzebujemy dodatkowego czasu na opracowanie odpowiedzi. Dołożymy starań, aby przekazać odpowiedź do 22 marca 2019 r.”.
– Ostatnia odpowiedź, choć nie mówi wprost, że prace nad rankingiem są w toku, sprowadza się do informacji, że zostanie on udostępniony dopiero pod koniec marca. Co sugeruje, że ponad rok po ogłoszeniu jego istnienia… dokument nie powstał – mówi Izdebski.
Jak mówi, hasło „ranking” było wygodną wymówką dla wymiany niektórych prezesów sądów, natomiast ministerstwo nie spodziewało się, że komuś będzie się chciało sprawdzać, czy dokument rzeczywiście istnieje.
– Jeśli nie istnieje, to oznacza, że wprowadzono w błąd opinię publiczną i samych sędziów. Jeśli jednak istnieje, jak niedawno twierdził Zbigniew Ziobro, to jest tak głęboko schowany, że nawet pracownicy resortu nie mogą go odnaleźć. Co również nie świadczy korzystnie o pracy ministerstwa, które na podstawie tego dokumentu decydowało o polityce personalnej w wymiarze sprawiedliwości – dodaje Izdebski.