Wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie: Zatrzymanie Giertycha było nieproporcjonalne i niepotrzebne
W tej sprawie mamy do czynienia z nadużyciem uprawnień organów ścigania - mówi mec. Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie
Ewa Ivanova: Porozmawiajmy o zatrzymaniu Romana Giertycha, znanego adwokata, byłego polityka. Wszystko odbyło się spektakularnie, w środku dnia, przed warszawskim sądem. To dopuszczalne?
Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska: Oceniam zatrzymanie jako nieproporcjonalne i niepotrzebne. Widać gołym okiem, że w tej sprawie mamy do czynienia z nadużyciem uprawnień organów ścigania. Kolejny raz wobec obywatela zastosowano instrument przymusu w celu innym niż ustawowy. Bo ustawa mówi przecież, że zatrzymanie może mieć wyłącznie miejsce, gdy istnieje obawa ukrywania się, ucieczki czy utrudniania postępowania. Żadna z tych przesłanek nie wchodziła w grę, nie było podstaw do sięgania po tę dolegliwość. Doszło do zatrzymania osoby publicznie znanej, wszystko odbyło się na oczach wielu ludzi, kolegów, być może klientów.
O ten efekt medialny chyba właśnie chodziło…
Zatrzymanie zawsze stygmatyzuje, a dodatkowo w tym wypadku ma charakter infamii i dyfamacji. Tworzone jest bowiem wrażenie, że to osoba, która popełniła niezwykle groźne przestępstwa, a zatrzymanie jest niezbędne dla dobra wymiaru sprawiedliwości. Zresztą czynność zatrzymania to problem, o którym adwokatura mówi od lat. Państwo polskie jest od dłuższego czasu na bakier z jego zasadnością i prawidłowością stosowania. Dobrze ilustrują to ostatnie rozstrzygnięcia sądów, które uznały, że zatrzymania Obywateli RP w 2017 r., a ostatnio aktywistów i aktywistek LGBT zawieszających flagi na pomnikach były niezasadne, nielegalne i nieprawidłowe.
Sąd może ocenić zatrzymanie? Mecenasowi Giertychowi przysługuje prawo do złożenia zażalenia?
Kodeks postępowania karnego przewiduje kontrolę zatrzymania przez sąd rejonowy. Przypuszczam, że obrońcy będą takie zażalenie wywodzić. Sąd ocenia wówczas przesłanki i potrzebę zatrzymania, jego przebieg, ale wypowiada się także co do prawdopodobieństwa popełnienia zarzucanego czynu. Sądzę, że sąd będzie krytyczny wobec tego, co się wydarzyło. A jeśli podzieli zdanie obrony o niezasadności zatrzymania, jednocześnie poinformuje właściwą prokuraturę o wyniku rozpoznanego zażalenia. W praktyce jednak nie zdarza się pociągnięcie do odpowiedzialności osób podejmujących decyzję. Niemniej jednak dodatkowo takie postanowienie sądu rejonowego umożliwi i ułatwi dochodzenie zadośćuczynienia od skarbu państwa z tytułu niezasadnego zatrzymania.
Kary dla funkcjonariuszy są w Polsce za niskie
Zadośćuczynienia za bezpodstawne zatrzymania są w Polsce symboliczne.
To prawda, są dość niskie. Za każdym razem sąd miarkuje je indywidualnie, oceniając rozmiar szkody czy uszczerbku spowodowanego zatrzymaniem lub tymczasowym aresztowaniem. To z reguły kilka tysięcy złotych, rzadko kilkadziesiąt w przypadku zatrzymania. Zadośćuczynienia są wyższe w przypadku oczywiście niezasadnych aresztów. Jednak nawet wtedy te kwoty nie stanowią znacznego obciążenia dla budżetu państwa, więc nie są przestrogą dla organów ścigania i nie powstrzymują przed kolejnymi nieprawidłowymi zatrzymaniami.
A może władza ma wkalkulowane takie koszty w swoją działalność?
Przypuszczam, że tak jest. Nie dostrzegam żadnej refleksji po zapadłych orzeczeniach dotyczących bezpodstawnych zatrzymań Obywateli RP oraz aktywistek i aktywistów LGBT.
Jak oceniać użycie kajdanek wobec mecenasa Giertycha?
Kajdanki to szczególny środek dyscyplinujący osobę zatrzymywaną. Jeżeli mamy do czynienia z osobą, która nie stawiała oporu i wyrażała zgodę na udział w czynności, a o ile wiem, tak było w przypadku pana mecenasa Giertycha, nie było potrzeby ich stosowania, zwłaszcza w miejscu publicznym, przed sądem, czyli miejscem jego pracy. Liczę na to, że analizując prawidłowość zatrzymania, sąd oceni, czy nie doszło do poderwania zaufania nie tylko do tego zatrzymanego adwokata, ale do środowiska adwokatów w ogólności.
Czy doszło do złamania tajemnicy obrończej i adwokackiej podczas rewizji w kancelarii i w domu mecenasa Giertycha?
Nie wiem, jak wyglądało przeszukanie w domu pana mecenasa. Uczestniczyłam jako obserwatorka i przedstawicielka warszawskiej okręgowej rady adwokackiej wyłącznie w przeszukaniu kancelarii. Nie mogę ujawniać szczegółów przebiegu tej czynności. Ale mogę wskazać, że mój udział w przeszukaniu kancelarii rozpoczął się po godzinie, kiedy czynność została rozpoczęta. Nie mam informacji, jakie dokładnie czynności podejmował prokurator i funkcjonariusze CBA podczas mojej nieobecności. A dodać trzeba, że w tym czasie adwokat Roman Giertych nie był obecny w kancelarii, był w domu, gdzie także trwało przeszukanie. Również jego obrońcy dołączyli później do czynności przeszukania. Te publicznie widome okoliczności umożliwiają każdemu wyrobienie sobie zdania ten temat.
Pamiętajmy, że każde przeszukanie w kancelarii adwokackiej – nawet w obecności zainteresowanego – powoduje ryzyko ujawnienia tajemnicy adwokackiej i obrończej. Bo w kancelarii konkretnego adwokata znajdują się nie tylko akta spraw jego różnych klientów, ale też klientów innych adwokatów, którzy w tym samym miejscu wykonują swoją działalność. To nas jako samorząd zawsze niepokoi.
Dlaczego to istotne, aby adwokat był obecny podczas przeszukania kancelarii?
Bo jest dysponentem tajemnicy zawodowej. Tylko adwokat lub osoba przez niego wskazana, prowadząca określoną sprawę, może wskazać, które dokumenty są objęte tajemnicą obrończą lub adwokacką. Dotychczas nie było spraw, w których funkcjonariusze nie respektowaliby konieczności obecności adwokata w jego przeszukiwanej kancelarii. To było do tej pory oczywiste.
Akta objęte tajemnicą obrończą nie mogą być nigdy zabezpieczone, w razie wątpliwość organy ścigania przekazują je sądowi do ostatecznej decyzji czy zwrócić je dysponentowi czy zatrzymać dla celów postępowania. Ale samo przeszukanie w kancelarii jest działaniem zawsze niepokojącym.
Nawet w postępowaniach karnych toczących się wobec adwokatów do niedawna nie zdarzało się, by organy ścigania sięgały po akta adwokackie. Przeszukanie kancelarii to jest rodzaj manifestacji przewagi państwa nad osobą ciesząca się zaufaniem publicznym i zawsze naraża na ujawnienie tajemnicy zawodowej. Przypomnę tylko, że poufność relacji z klientem rozciągająca się na akta spraw nie jest przywilejem adwokata. Ona służy obywatelom, ma charakter gwarancyjny, a w konsekwencji jest immanentnym elementem wymiaru sprawiedliwości. Dlatego z taką stanowczością samorząd adwokacki reaguje na wszystkie przypadki prób przesłuchiwania adwokatów w charakterze świadków czy właśnie doprowadzania do przeszukiwania kancelarii pod nieobecność jej właściciela i jedynego dysponenta aktami.
Czy przez pierwszą godzinę przeszukania w kancelarii mogło dojść do naruszenia tajemnicy adwokackiej?
Nie wiem tego, choć nie mogę tego wykluczyć. Nie wiem, jakie wydawano polecenia funkcjonariuszom podczas mojej nieobecności.
Zarzutów nie można skutecznie ogłosić człowiekowi nieprzytomnemu
Stawianie prokuratorskich zarzutów w szpitalu to przekroczenie granic prawa?
Na pewno jest to nietypowa czynność procesowa. Kodeks postępowania karnego, co prawda, przewiduje możliwość wykonywania czynności procesowych poprzez delegowanie prokuratora czy sądu poza miejsce siedziby organów. Ale w tym przypadku opinię publiczną obiegły wstrząsające informacje, które podają w wątpliwość, czy w ogóle czynność była skutecznie przeprowadzona.
Prokuratorka, która stawiała zarzuty mecenasowi w szpitalu, odnotowała, że był nieprzytomny. Taka czynność jest skuteczna? Giertych jest podejrzanym w świetle prawa?
Jeśli tak było i sąd rozpoznający zażalenie na stosowanie środków zapobiegawczych to potwierdzi, to nie tylko nie doszło do skutecznego ogłoszenia zarzutów, ale nie ma mowy o stosowaniu jakichkolwiek środków zapobiegawczych.
Prokurator zastosował zakaz wykonywania zawodu adwokata, olbrzymie poręczenie majątkowe (5 mln zł), zakaz opuszczania kraju i dozór policji.
Prokurator ma prawo sięgać po środki nieizolacyjne w postępowaniu przygotowawczym tylko wobec podejrzanego. I tylko jeśli się to wiąże z koniecznością zabezpieczenia toku postępowania, a prawdopodobieństwo popełnienia czynu jest wysokie.
W tym przypadku znane opinii publicznej okoliczności sprawy mogą uzasadniać twierdzenia, że czynności podejmowane wobec adw. Romana Giertycha mają dodatkowy cel – ograniczenia czy nawet wykluczenia jego działalności jako adwokata. Niewykluczone, że chodzi o odsunięcie go od obrony w bardzo głośnej i cieszącej się ogromnym zainteresowaniem mediów i polityków sprawie aresztowej, w której adw. Roman Giertych był w tamtym momencie jedynym obrońcą, a do jego zatrzymania doszło właśnie w przeddzień planowanego posiedzenia aresztowego. To musi budzić co najmniej czujność w ocenie działań organów i prokuratury wymierzonych przecież de facto w ich przeciwnika procesowego.
Dodatkowo warto podkreślić, że przepis pozwalający prokuratorowi wyeliminować obrońcę poprzez jego zawieszenie w czynnościach zawodowych nie powinien być uprawnieniem prokuratorskim, ale wyłącznie sądowym.
Taka decyzja o zakazie wykonywania zawodu podlega ocenie sądu?
Tak, zażalenia w tych sprawach są na ogół przez sąd uwzględnianie, ale zanim sprawa trafi na wokandę, mija jakiś czas. A decyzja prokuratora jest natychmiast wykonalna. Z naszych doświadczeń wynika, że podobne rozstrzygnięcia prokuratury rzadko utrzymywały się w sądzie.
Sąd w Poznaniu nie zgodził się na areszty wobec pozostałych osób, które miały z mecenasem Giertychem rzekomo współuczestniczyć w działalności przestępczej. Co to oznacza dla mecenasa Giertycha? Co dla prokuratury?
Z doniesień medialnych wiemy, że sąd stwierdził brak wysokiego prawdopodobieństwa popełnienia czynów, które prokuratura zarzuca wszystkim tym osobom. To porażka prokuratury. Oczywiście rzutuje to także na sytuację pana mecenasa Romana Giertycha, choć wobec niego prokuratura nie wnioskowała o areszt. Patrząc zatem wstecz przez pryzmat treści tego postanowienia, wydaje się, że wszelkie czynności podejmowane wobec niego nie powinny mieć miejsca.
Czy uderzenie prokuratury w Romana Giertycha ma na celu zastraszenie całego środowiska adwokackiego? Czy nie chodzi o demonstrację: zobaczcie, możemy z nim zrobić wszystko, więc sobie wyobraźcie, co możemy zrobić wam?
Nie można wykluczyć i takiego założenia. Tym bardziej że jeden z obrońców adw. Romana Giertycha otrzymał groźby związane z wykonywanymi przez niego obowiązkami zawodowymi. Niczego to jednak z naszej, adwokackiej, perspektywy nie zmieni.
Adwokaci stoją na straży praworządności, walczą o utrzymanie niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej, o prawa obywatelskie protestujących czy zatrzymywanych, reprezentują obywateli w sporach przeciwko skarbowi państwa. To się nigdy nie podoba władzy. Ale proszę pamiętać, że adwokaci i adwokatki odwagę mają wpisaną w DNA.
Wywiad ukazał się pierwotnie 20 października w „Gazecie Wyborczej”. Archiwum Osiatyńskiego dziękuje za możliwość przedruku.