Zaskakująca decyzja prokuratora Święczkowskiego: odwołał prokuratora z zesłania
Prokurator Andrzej Piaseczny podpadł Święczkowskiemu jeszcze za czasów pierwszych rządów PiS. Śledczy spekulują, jakie mogą być przyczyny niespodziewanej łaski prokuratora krajowego
Andrzej Piaseczny już piąty rok jest przymusowo zesłany do rejonu. To oskarżyciel szczebla okręgowego specjalizujący się w prowadzeniu śledztw dotyczących nadużyć finansowych i przestępstw karnoskarbowych. Jest współautorem komentarza do kodeksu karnego skarbowego.
W lipcu 2016 r. śledczy dostał kopniaka w dół w prokuratorskiej hierarchii. Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski osobiście delegował go do warszawskiej prokuratury rejonowej na Mokotowie. Tam Piaseczny zajmuje się „drobnicą”, np. sklepowymi kradzieżami, włamaniami i niepłaceniem alimentów. Jego delegacja połączona z degradacją trwa nieustannie od nastania „dobrej zmiany”. Cyklicznie śledczy otrzymuje kolejne decyzje o jej przedłużeniu. Podpisują się pod nimi zastępcy Zbigniewa Ziobry.
Czasem jest to prokurator Krzysztof Sierak, zaufany człowiek Święczkowskiego wywodzący się z katowickich prokuratur, które za pierwszych rządów PiS słynęły z politycznych śledztw, a czasem drugi zastępca Ziobry prokurator Marek Pasionek. Ten ostatni pod koniec 2020 r. zdecydował o delegacji Piasecznego do pracy w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów na sześć miesięcy, do końca czerwca 2021 r. Pasionek to zastępca prokuratora generalnego. Podobnie jak Sierak jest związany z proziobrystowskim stowarzyszeniem prokuratorów Ad Vocem. W przeszłości był prokuratorem wojskowym znanym z tego, że nadzorował zespół zajmujący się śledztwem smoleńskim.
Niedawno prokurator Piaseczny dostał niespodziewanie pismo od Bogdana Święczkowskiego. To jedno zdanie o odwołaniu go z delegacji z dniem 31 marca. Zapytaliśmy Prokuraturę Krajową, co spowodowało zmianę decyzji o delegacji i jakie merytoryczne przesłanki stoją za tym rozstrzygnięciem. Nie dostaliśmy odpowiedzi.
Przestraszyli się? A może szykują gorszą karę?
Śledczy nie są pewni, co może oznaczać taka nagła zmiana podejścia kierownictwa prokuratury. – Może poszli po rozum do głowy i uświadomili sobie, że skoro prokuratura ma ścigać przestępczość VAT, to przyda się ktoś, kto zajmuje się przestępczością skarbową – słyszymy od jednego ze śledczych.
Inny uważa, że takie ruchy kierownictwa prokuratury mogą mieć związek z pozwami dotyczącymi delegacji śledczych.
Przypomnijmy: w styczniu Bogdan Święczkowski wysłał na półroczne przymusowe delegacje śledczych z Lex Super Omnia. Niektórzy zostali zesłani nie tylko do jednostek oddalonych od ich domów o 300-400 km, ale też do jednostek niższego szczebla (a więc to także degradacje). Jak podawała „Wyborcza”, kilku prokuratorów zdecydowało się już wnieść pozwy przeciwko kierownictwu prokuratury. – Może się przestraszyli, że będą kolejne pozwy i klęski sądowe – ocenia nasz rozmówca.
Inny śledczy nie spodziewa się niczego dobrego: – Doświadczenie czy specjalizacja prokuratora nie mają dziś żadnego znaczenia. Decyzje kadrowe są podejmowane w oderwaniu od kompetencji, tak że nie spodziewałbym się racjonalnego i logicznego ruchu. Może wpadli na pomysł zsyłki do bardziej odległej jednostki? – spekuluje.
Wszyscy nasi rozmówcy z prokuratury uważają, że delegacja Piasecznego to dowód na mściwość prokuratora krajowego. Śledczy podpadł tym, że za pierwszych rządów PiS, pracując jeszcze wówczas w wydziale śledczym warszawskiej prokuratury okręgowej, prowadził śledztwo w sprawie nieprawidłowości, do jakich miało dojść w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chodziło o ewentualne przekroczenie uprawnień przez ówczesnego szefa Agencji Święczkowskiego (obecnie prokuratora krajowego) oraz jego ówczesnego zastępcę Grzegorza Ocieczka (to były prokurator, za drugich rządów PiS był wiceszefem CBA).
W 2007 r. podejrzewano, że obaj zmuszali podległych im funkcjonariuszy Agencji do nielegalnego podsłuchiwania Wojciecha Brochwicza, adwokata i byłego wiceszefa kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa. W ten sposób chciano ponoć rozpracować jego kontakty z politykami Platformy Obywatelskiej. Aby pociągnąć Święczkowskiego i Ocieczka do odpowiedzialności, konieczne było uchylenie im prokuratorskiego immunitetu. Na to nie zgodził się w 2010 r. koleżeński sąd dyscyplinarny. Piaseczny stracił sprawę, kolejny prokurator ją umorzył, jego decyzję utrzymał sąd.
Śledczego można delegować bez końca
Na to, że w grę mogą wchodzić osobiste emocje prokuratora krajowego, wskazuje także to, że Święczkowski nie tylko zdecydował o zesłaniu Piasecznego do rejonu w 2016 r., ale też gdy Piaseczny ubiegał się o urząd sędziego, prokurator krajowy interweniował w kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy, aby Piaseczny mimo pozytywnego stanowiska KRS stanowiska nie dostał. W czerwcu 2016 r. prezydent odmówił Piasecznemu powołania na stanowisko sędziego. Piaseczny wniósł w związku z tym skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Zgodnie z przepisami śledczy może być delegowany – czyli czasowo przeniesiony do innej jednostki – zarówno w dół, jak i w górę. Z tym że delegacja na okres dłuższy niż sześć miesięcy w roku wymaga zgody samego zainteresowanego. Ale Prokuratura Krajowa znalazła na to sposób i sięgnęła po art.106 par. 3 wprowadzonej przez PiS ustawy Prawo o prokuraturze, który pozwala wyjątkowo przenieść prokuratora bez jego zgody „z uwagi na potrzeby kadrowe” na okres 12 miesięcy w ciągu roku. W ten sposób, gdy mija 12 miesięcy delegacji w roku, rozpoczyna się nowy rok z kolejnymi 12 miesiącami, na które można ponownie delegować prokuratora bez jego zgody. W ten sposób można śledczego delegować w nieskończoność.
PK nie chce ujawnić, ilu prokuratorów jest obecnie na delegacji bez swojej zgody.
Artykuł ukazał się pierwotnie w „Gazecie Wyborczej” 29 marca 2021 roku. Archiwum Osiatyńskiego dziękuje za możliwość przedruku.