Bodnar był przeciwny „lex Obajtek”. „Narusza prawo do sądu”
Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar już w 2016 r. alarmował, że wprowadzana zmiana przepisów da prokuraturze możliwość sterowania sprawami, które już znalazły się w sądzie. I właśnie z niej korzystali śledczy, by wycofać akt oskarżenia wobec Daniela Obajtka
Artykuł ukazał się pierwotnie w „Gazecie Wyborczej”. Archiwum Osiatyńskiego dziękuje za możliwość przedruku.
W poniedziałek opisaliśmy, jak PiS w 2016 r. uchwalił przepisy pozwalające cofać sprawy z etapu sądowego do przygotowawczego, prowadzonego przez prokuraturę. Wniosek prokuratora w tej sprawie – uzasadniony np. koniecznością uzupełnienia materiału – był dla sądu wiążący. To na tej podstawie prokuratorzy z Piotrkowa Trybunalskiego we wrześniu 2016 r. wycofali z sieradzkiego sądu okręgowego sprawę dotyczącą współdziałania Daniela Obajtka z gangsterami. A potem małopolski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej sprawę umorzył. Decyzję prokuratury podtrzymała krakowska sędzia, która awansowała za „dobrej zmiany”.
Przypomnijmy: kluczowe dla sprawy Obajtka zmiany dotyczące procesów karnych zaproponowano w pozakodeksowej formule. Stworzono specjalny przepis przejściowy i wrzucono go do projektu zmieniającego kodeks postępowania karnego i wiele innych ustaw. Regulacja nie miała związku z pozostałymi zmianami, ale też nie rzucała się w oczy. Weszła w życie w sierpniu 2016 r. Miesiąc później prokurator złożył wniosek o wycofanie sprawy Daniela Obajtka z sądu.
Projekt formalnie był inicjatywą posłów PiS. Ale nasz informator wskazuje, że zmianę opracowano w istocie w Ministerstwie Sprawiedliwości i zajmował się nią wiceminister Marcin Warchoł. Ale sam pomysł ponoć wypłynął z Prokuratury Krajowej. Resort sprawiedliwości twierdzi, że Warchoł nie był „pomysłodawcą ani autorem tego przepisu, jak też nie uczestniczył w jego przygotowaniu”. Resort Zbigniewa Ziobry dowodzi, że nowelizacja „miała charakter systemowy i nie była związana z żadną konkretną sprawą”. Prokuratura Krajowa nie odpowiedziała na pytania w tej sprawie.
Na udział Ministerstwa Sprawiedliwości i prokuratorskiej centrali w opracowaniu zmiany wskazuje specjalistyczna materia, której dotyka przepis. A także to, że już po miesiącu od wejścia zmiany w życie resort sprawiedliwości zaproponował istotną modyfikację przepisu. Za nowelę odpowiadał Marcin Warchoł. Osobiście tuż przed Radą Ministrów zaproponował autopoprawkę. Chodziło o zlikwidowanie możliwości złożenia zażalenia na zwrot sprawy prokuraturze. Wiceminister chciał, by prokuratura mogła wnosić o cofnięcie do niej sprawy nawet z sądu drugiej instancji. Proponował, aby taki wniosek śledczych prowadził z automatu do uchylenia wyroku pierwszej instancji (z tej zmiany potem zrezygnowano). W dodatku autopoprawka miała mieć moc wsteczną, czyli zastosowanie do postępowań wszczętych przed dniem jej wejścia w życie.
Rzecznik protestuje
Zwiększeniu uprawnień prokuratorów stanowczo sprzeciwiał się rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. W październiku 2016 r. napisał w tej sprawie do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
Bodnar przypominał, że zgodnie z nową regulacją wniosek prokuratora o przekazanie mu sprawy w celu uzupełnienia śledztwa lub dochodzenia ma być dla sądu wiążący, a jednocześnie strony postępowania nie będą mogły zaskarżyć tej decyzji. Bodnar alarmował, że takie rozwiązania stanowią naruszenie konstytucyjnego prawa do sądu, które gwarantuje rzetelne i sprawiedliwe postępowanie sądowe, w którym zachowana jest równość stron procesowych.
Bodnar zarzucał, że już samo złożenie wniosku przez prokuratora ma obligować sąd do jego uwzględnienia, co oznacza, że to prokurator, a nie sąd staje się gospodarzem procesu sądowego. RPO zwracał uwagę, że skutkiem tego będzie możliwość sterowania postępowaniem pomiędzy jego etapem przygotowawczym a sądowym. W ocenie rzecznika projekt ustawy budzi poważne wątpliwości konstytucyjne. Zmianom przeciwne były także KRS (jeszcze wówczas niezależna), SN oraz środowiska prawnicze.
Uderzenie w prawa pokrzywdzonych
Do dziś resort sprawiedliwości przekonuje, że zmiana wiązała się z odejściem od procesu kontradyktoryjnego. To nieprawda. Zastosowanie zmiany było znacznie szersze, także do procesów, które nie toczyły się na zasadach kontradyktoryjności.
„Ten przepis nie zasługuje na akceptację” – alarmował podczas prac legislacyjnych profesor Andrzej Sakowicz z Biura Studiów i Analiz SN. Wytykał, że przepis ogranicza prawa pokrzywdzonego, zwłaszcza oskarżyciela posiłkowego, a prokurator może dzięki niemu działać na korzyść oskarżonego. Zwracał uwagę, że przepis nie wyklucza wielokrotnego składania wniosków o zwrot sprawy w celu uzupełnienia śledztwa. „Moment końcowy w takim przypadku będzie przedawnieniem karalności albo będzie to czynnik biologiczny którejś ze stron” – tłumaczył profesor.
Do dziś wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł nie odpowiedział, dlaczego tak bardzo chciał ograniczyć prawa pokrzywdzonych i oskarżycieli posiłkowych w procesach karnych i dlaczego zmiana, którą proponował, miała nadaną moc wsteczną.