Spowiedź jastrzębia. Rozliczenia nie mogą być selektywne [Gazeta Wyborcza, Wojciech Sadurski]

Udostępnij

Konstytucjonalista, profesor Wydziału Prawa Uniwersytetu w Sydney, dziekan Wydziału Prawa Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji (2003-2006), profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego,…

Więcej

Zaniechanie stosowania prawa jest tak samo jego przekroczeniem jak bezprawne działanie, więc odpuszczenie wymierzenia sprawiedliwości niektórym złoczyńcom z obozu władzy w imię fałszywie pojmowanego zakończenia wojny polsko-polskiej byłoby naruszeniem konstytucyjnej zasady legalizmu.         Wojciech Sadurski jest profesorem prawa Uniwersytetu Sydnejskiego i profesorem w Centrum Europejskim UW, członkiem organów nadzorujących Instytutu Spraw Publicznych […]



Zaniechanie stosowania prawa jest tak samo jego przekroczeniem jak bezprawne działanie, więc odpuszczenie wymierzenia sprawiedliwości niektórym złoczyńcom z obozu władzy w imię fałszywie pojmowanego zakończenia wojny polsko-polskiej byłoby naruszeniem konstytucyjnej zasady legalizmu.

 

 

 

 

Wojciech Sadurski jest profesorem prawa Uniwersytetu Sydnejskiego i profesorem w Centrum Europejskim UW, członkiem organów nadzorujących Instytutu Spraw Publicznych i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Nakładem Austerii ukazała się jego książka „Demokracja na czarną godzinę”.

 

 

 

 

 

W tym dziwacznym momencie naszej historii, gdy stara władza już tak naprawdę odeszła, choć jeszcze trzyma się pazurami urzędów, by uszczknąć resztek sukna narodowego, a nowa już de facto rządzi, choć na razie tylko nieformalnie, czekając na koniec powyborczej farsy, środowiska demokratyczne aktywnie spierają się nad sposobem zamknięcia starego i przejścia do nowego. To bardzo dobrze: czas na spory jest właśnie teraz, bo gdy nowa władza formalnie wkroczy do gabinetów, szuflady muszą być pełne już uzgodnionych projektów.

 

 

 

 

Te spory i debaty nie dotyczą akademickich, teoretycznych modeli, ale spraw jak najbardziej praktycznych. Co zrobić z neosędziami i ich pseudowyrokami, jak odbetonować prokuraturę, przy pomocy jakich narzędzi odbudować Krajową Radę Sądownictwa czy jak poradzić sobie z Trybunałem mgr Przyłębskiej? Kontrowersje są realne i nie dadzą się uporządkować przy pomocy prostych etykietek dzielących protagonistów na jastrzębie i gołębie. Etykiety czy – gorzej – inwektywy nie ułatwiają rozmowy, psują na starcie atmosferę, odmawiają „drugiej stronie” działania w dobrej wierze. Nie idźmy tą drogą.

 

 

 

 

 

Powiem otwarcie: jestem osobiście zainteresowany tonem tej debaty, bo sam – na swą nieskończenie skromną miarę – w niej uczestniczę i z jakichś powodów bywam określany jako jastrząb. Nie odpowiada mi ta etykieta, choć jeśli już mamy pozostawać przy ptasiej analogii, wolę być gęsią kapitolińską ostrzegającą przed tragedią niż naiwnym gołębiem, który wiadomo głównie, co robi. Ale nie o mnie tu chodzi. Chodzi o wielkie i zróżnicowane środowiska prawnicze, polityczne i publicystyczne, o stowarzyszenia niezależnych sędziów, adwokatów i prokuratorów, o prawników akademickich, o organizacje pozarządowe i think tanki, o parlamentarzystów, kandydatów na ministrów, sędziów.

Traktować konstytucję poważnie

 

 

 

Jako rzekomy jastrząb chciałbym zaproponować przeformułowanie dominującej dychotomii. Uważam, że podstawowy podział przebiega między takimi jak ja, którzy praworządność i konstytucję traktują poważnie i dosłownie – nazwę ich i siebie legalistami – a tymi, którzy w pogoni za szybkim pojednaniem i w obawie przed utrwaleniem polaryzacji chcieliby w okresie przejściowym iść na daleko idące kompromisy z konstytucyjnymi zasadami – nazwę ich pragmatykami. Taka dychotomia i takie słowa nikogo, mam nadzieję, nie stygmatyzują ani nie obrażają.

 

 

 

 

Paradoksalnie, to my, legaliści, oskarżani jesteśmy często o chęć pójścia na skróty i działania niezgodne z konstytucją. Zarzuty te wynikają z nieporozumienia wynikającego stąd, że nasza konstytucja w ogóle nie przewidziała możliwości głębokiego i długotrwałego (osiem lat!) barbarzyństwa konstytucyjnego. Pisana była z myślą, że będzie instrumentem w rękach ludzi co prawda niezgadzających się między sobą, lecz minimalnie przynajmniej uczciwych. Wychodzenie z barbarii konstytucyjnej nie zostało w konstytucji przewidziane, a zatem określenie, co jest, a co nie jest w tym trudnym okresie przejściowym zgodne z konstytucją, wcale nie jest tak oczywiste, jak się przeciwnikom rzekomych jastrzębi wydaje.

 

 

 

 

 

Trzy spośród wielu dylematów ustrojowych wybijają się na czoło: Krajowa Rada Sądownictwa i neosędziowie, Trybunał Konstytucyjny oraz generalny model rozliczeń.

Neorada do kosza

 

 

 

 

Legaliści (tacy jak ja) uważają, że skoro neo-KRS nie jest organem odpowiadającym modelowi konstytucyjnemu, to musi zostać czym prędzej wyprowadzona z obiegu prawnego, a sprawą drugorzędną jest to, jak to zrobić. Co do bezprawności KRS w modelu funkcjonującym na mocy ustawy Ziobry/Dudy z końca 2017 r. poważnych wątpliwości wśród prawników być nie może, bo abstrahując już od oczywistej dla każdego niekonstytucyjności (reprezentanci sędziów wybierani przez Sejm?), są na to wystarczające podkładki w postaci uchwał Sądu Najwyższego i trybunałów europejskich.

 

 

 

 

Jeśli więc organ przypominający KRS, ale nim niebędący funkcjonuje w najlepsze (chciałoby się powiedzieć: w najgorsze) i zatruwa wymiar sprawiedliwości niesędziami, to trzeba go czym prędzej usunąć (jeśli trzeba, uchwałą sejmową) i odtworzyć w modelu zgodnym z konstytucją. Wszystkie rekomendacje sędziowskie składane prezydentowi przez nie-KRS są nieważne, zaś decyzje samego prezydenta nie tylko nie „sanują” (uzdrawiają) owych rekomendacji, ale na odwrót – bezprawność jeszcze pogłębiają. Praktyczne konkluzje konstytucyjne są więc takie, że wszyscy niesędziowie zawdzięczający swe dzisiejsze stanowiska temu mechanizmowi wracają, skąd przyszli, a na zwolnione tak stanowiska rozpisywane są nowe konkursy. Nie dotyczy to tylko sędziów na stanowiskach pierwszego szczebla, na które weszli z pozycji asesorów, bo tam KRS działa wyłącznie jako skrzynka pocztowa.

 

 

 

 

 

 

 

To rozwiązanie najbardziej konstytucyjne, bo niekonstytucyjna procedura przeprowadzona przez niekonstytucyjny organ nie może skutkować nominacjami zgodnymi z konstytucją. „Z bezprawia nie może się narodzić prawo” – brzmi stara maksyma rzymska. Na to pragmatycy odpowiadają, że lepiej prowadzić (pewno latami) indywidualne weryfikacje neosędziów. Ale dlaczego? Czy sam fakt zgłoszenia się po awans do niekonstytucyjnego organu nie dyskwalifikuje wystarczająco sędziego? I co powiedzieć sędziom, którzy odparli taką pokusę i powstrzymali się od ubiegania się o polityczny awans?

 

 

 

 

Natomiast to konstytucyjnie optymalne rozwiązanie wcale nie musi przekładać się na unieważnienie wszystkich wyroków, które zapadły z udziałem niesędziów. Związek między statusem sędziów a ważnością ich wyroków nie musi być automatyczny, a konstytucyjna zasada godności człowieka powinna zadecydować o utrzymaniu w mocy wyroków, na których przecież ludzie oparli swoje życie – chyba że strona procesowa zdecyduje się zakwestionować konkretny wyrok w oparciu o status niesędziego.

Konstytucyjna bezsilność

 

 

 

 

 

To pokazuje, że odpowiedź na pytanie: „Jak działać, by było zgodnie z konstytucją?”, nie jest zero-jedynkowa, lecz wymaga trudnego wyważania rozbieżnych wartości, często współistniejących w konstytucji. Jak mówi Kim Lane Scheppele, wybitna amerykańska socjolożka prawa z Princeton, w rewelacyjnej rozmowie z Jackiem Żakowskim w „Polityce”: „Czasem trzeba złamać konstytucję, by przywrócić konstytucyjność państwa”.

 

 

 

 

 

 

 

Tak jest właśnie w przypadku Trybunału Konstytucyjnego. Pragmatycy mówią, że wyzerowanie obecnego niekonstytucyjnego Trybunału Julii Przyłębskiej, postulowane m.in. przez profesora Andrzeja Zolla i przeze mnie, nie jest konstytucyjne, bo uchwałą nie można odwołać legalnie powołanych sędziów, więc zróbmy to tylko w odniesieniu do trzech dublerów. Ale czy istnienie Trybunału Julii Przyłębskiej jest konstytucyjne, a konstytucjonaliści skazani są tylko na bezsilne zgrzytanie zębami? Czy siedmioletnia, wymuszona bezprawnie przez prezydenta absencja prawidłowo wybranych trzech sędziów nie zainfekowała całego Trybunału bezprawnością, a akceptujących to aktualnych sędziów TK, prawidłowo wybranych, nie skompromitowała doszczętnie? Czy to nie jest właśnie ten przypadek, gdy trzeba „złamać konstytucję” w jej szczegółowym, proceduralnym przepisie (o zakończeniu kadencji sędziów TK), by „przywrócić konstytucyjność państwa” (cytując Scheppele), a przy okazji, przypomnę pragmatykom, odsunąć  niebezpieczeństwo, że ustawy reformujące państwo w kluczowym okresie będą fabrycznie unieważniane przez uzurpatorski, pokraczny organ?

Sprawiedliwość to nie zemsta

 

 

 

 

Na koniec: model rozliczeń. I tu my, konstytucjonalni legaliści (przezywani niesłusznie jastrzębiami) ścieramy się z pragmatykami nawołującymi do łagodności i pobłażliwości w imię pojednania i zasypywania podziałów. Ale ile jest warte pojednanie bez sprawiedliwości? Z punktu widzenia wartości konstytucyjnych ważne jest, by za przestępstwo była kara. A więc za delikt konstytucyjny – wniosek do Trybunału Stanu. W pewnych przypadkach postawienie przed Trybunałem jest jak najbardziej możliwe – i powinno szybko nastąpić w odniesieniu do upiornych panów Świrskiego i Glapińskiego bez względu na to, jak mocno ten ostatni będzie nas zapewniał na kosztownych banerach na gmachu NBP, że nie zrobił niczego złego.

 

 

 

 

 

W odniesieniu do prezydenta, premiera i ministrów postawienie ich przed Trybunałem jest arytmetycznie mało realne, ale realne jest składanie samych wniosków (na to partie demokratyczne mają wystarczającą liczbę głosów) jako akcja nękająca, wyrażająca nasze zrozumienie konstytucji i stwarzająca dodatkowe forum dla debaty o konstytucyjnych przewinach naczelnych funkcjonariuszy „dobrej zmiany”.

 

 

 

 

 

Jednak najważniejsze pole rozliczeń to niezależne sądy, do których powinny wpływać akty oskarżenia z odziobrowanej prokuratury. Już słyszałem głosy pragmatyków: lepiej mniej, a dobrze. Albo: nie przeszarżujmy, bo nas oskarżą o zemstę. Ale czy konstytucyjna jest selektywność w rozliczaniu niegodziwości? Skala naruszeń prawa – poczynając od zamachu na ustrój demokratyczny, przez przestępstwa urzędnicze, na niegospodarności kończąc – była tak ogromna, że reakcja też musi być szeroka. Odpuszczenie wymierzenia sprawiedliwości byłoby naruszeniem konstytucyjnej zasady legalizmu, czyli działania tylko w ramach prawa, bo zaniechanie stosowania prawa jest tak samo jego przekroczeniem jak bezprawne działanie. I będzie zachętą dla przyszłych kandydatów na autokratów. Jedynym ograniczeniem powinna być dostępność sił i środków, ludzkich i finansowych, niezbędnych do ścigania winowajców i chętnych beneficjentów łamania prawa.

 

 

 

 

Wbrew popularnej narracji dzisiejsza debata nad przywróceniem praworządności nie jest więc sporem między gotowymi iść na skróty radykałami a spokojnymi, umiarkowanymi obrońcami rządów prawa. Nie trywializujmy jej, mówiąc o jakichś groźnych jastrzębiach i łagodnych, sympatycznych gołąbkach pokoju. Dostrzegam racje pragmatyków, lecz upominam się o uznanie racji legalistów konstytucyjnych, takich jak ja. To fundamentalny i uczciwy spór w ramach obozu demokratycznego o to, jakie kroki należy podjąć dla obrony konstytucji przed nią samą. Bo, nieszczęsna, nie została napisana na czarną godzinę i teraz cierpi.

 

 

 

Tekst Wojciecha Sadurskiego ukazał się na łamach Gazety Wyborczej dnia 3 grudnia 2023 roku,

https://wyborcza.pl/7,75968,30467778,spowiedz-jastrzebia-rozliczenia-nie-moga-byc-selektywne.html



Autor


Konstytucjonalista, profesor Wydziału Prawa Uniwersytetu w Sydney, dziekan Wydziału Prawa Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji (2003-2006), profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego,…


Więcej

Opublikowany

13 grudnia 2023






Inne artykuły tego autora

16.11.2023

Rozliczyć przestępstwa PiS bez pobłażania. Konstytucja nie jest paktem samobójczym [WYBORCZA]

02.08.2022

Nie popełniajmy konstytucyjnego samobójstwa [Gazeta Wyborcza]

10.07.2022

Trybunał do wyzerowania [Gazeta Wyborcza]

30.05.2022

Pseudolikwidacja Izby Dyscyplinarnej. Czy Bruksela przymknie oko na oszukańczą ustawkę?

31.03.2021

Groźne skamieliny w kodeksie karnym, czyli ekshumacja cenzury w Polsce

28.01.2021

Kicz konstytucyjny mgr Przyłębskiej

12.12.2020

Sadurski: Bronić bezkarności jak suwerenności

02.11.2020

Prof. Sadurski: Nie wzywajcie imienia konstytucji nadaremno

23.07.2020

Prof. Sadurski: Kłamstwo to demonstracja bezkarności władzy. I test lojalności dla zwolenników

26.06.2020

Prof. Sadurski do Andrzeja Dudy: Oto dlaczego na pana nie zagłosuję

09.02.2020

Wojciech Sadurski: Ziobro trzymał kilkaset etatów, by zapełnić je swoimi ludźmi

29.09.2019

Prof. Sadurski: Jeśli PiS przegra wybory parlamentarne, Kaczyński może pójść siedzieć. Dlatego w kampanii nie zawaha się przed niczym

22.07.2019

Polska po 2015 roku: populizm – autorytaryzm – demokracja

12.04.2019

Sadurski – profesor ścigany przez PiS. „Jako człowiek dorosły wiem, co robię, i mogłem się tego spodziewać”

22.03.2019

Prof. Sadurski: Jeśli PiS przegra wybory parlamentarne, Kaczyński może pójść siedzieć. Dlatego w kampanii nie zawaha się przed niczym

26.10.2018

Oskarżam. Jarosława Aleksandra Kaczyńskiego, urodzonego 18 czerwca 1949 r. w Warszawie…

20.07.2018

Prof. Sadurski dla „Wyborczej”: Tzw. TK uznał, że prawem łaski prezydent może określić grupę osób całkowicie ponad prawem

18.06.2018

Prof. Sadurski dla „Wyborczej”: Pytania referendalne Dudy dzielą się na trzy kategorie: zbędne, bezsensowne i szkodliwe

18.06.2018

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego się broni. To ona, nie zagranica, jest prawdziwym problemem dla Kaczyńskiego

09.06.2018

List profesorów prawa do Timmermansa: ustawa o SN powinna być pilnie rozpatrzona przez Trybunał Sprawiedliwości



Wesprzyj nas!

Archiwum Osiatyńskiego powstaje dzięki obywatelom i obywatelkom gotowym bronić państwa prawa.


10 
20 
50 
100 
200