Wagina dentata, czyli co gryzie prawicę. I prokuraturę
Orszak Królowej Waginy miał być parafrazą religijnego pochodu, uświęceniem kobiecości. Pod naciskiem prawicowych mediów stał się zbrodnią. Tak, jak tęczowa "maryjowaginka" Dominiki Kuczyńskiej. W prokuraturze jest pierwszy akt oskarżenia
Prof. Ewa Graczyk z Uniwersytetu Gdańskiego pewnego dnia z wykładowczyni stała się skandalistką. Dominika Kuczyńska została Dominiką K. Szczypta tęczy, trochę waginy i nawiązanie do świętości wystarczyło, żeby stać się czarnym charakterem prawicowych i publicznych mediów. I podejrzanymi dla prokuratury.
„Jestem kozą ofiarną” – mówi OKO.press prof. Graczyk, której nazwisko i grzech są wciąż chętnie przez prawice przypominane. „Okazało się przy tym, że nie mogę liczyć na energiczną obronę »naszej« strony. Liberałowie walczą o wolność tylko wtedy, gdy dotyczy sytuacji białego heteronormatywnego mężczyzny z klasy średniej. Kiedy kobiety występują ze swoją ekspresją, gdy sakralizowana jest kobiecość, zostajemy same”.
„To oddawanie pola prawicy i Kościołowi. Strona liberalna traci zdolność do patrzenia na rzeczywistość inaczej niż przez katolickie okulary” – uważa Graczyk.
Orszak Królowej Waginy
V Trójmiejski Marsz Równości w Gdańsku (29 maja 2019), który TVP wytrwale nazywa „marszem homoseksualistów”, odbył się tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskimi, i stałem się „ulubionym” marszem prawicy. Szczególną uwagę władzy i przychylnych jej mediów przyciągnęła kolorowa grupa uczestników Marszu w tęczowych aureolach i chustach na głowie, niosących namalowaną waginę w koronie.
Prof. Graczyk tłumaczyła, że intencją nie było obrażanie kogokolwiek, tylko świętowanie kobiecości w radosnej atmosferze Marszu Równości.
„Próba dowartościowania kobiecej cielesności mieści się w ramach myślenia feministycznego i jest odpowiedzią na zdecydowaną przewagę męskiej symboliki wywodzącej się z męskiej fizyczności, w tym seksualności” – wyjaśniała.
„Religijną, wcale nie katolicką formę, jedynie parafrazowałyśmy. W naszym happeningu nie było żadnej monstrancji” – podkreśla w rozmowie z OKO.press i zwraca uwagę, że istotny jest też kontekst. „Marsz równości to pewnego rodzaju karnawał, ludyczny świat na opak. Takie happeningi są ważne, bo są poszukiwaniem własnej estetyki, sakralności przez grupy marginalizowane w społeczeństwach patriarchalnych. W porównaniu z Europą Zachodnią nasze marsze i tak są bardzo dyskretne, można nawet powiedzieć, ocenzurowane”.
„Oczywiście, nie wszystkim nasz happening się podobał. Jednak histerię i atmosferę grozy wytworzyła dopiero prawicowo-katolicka nagonka” – dodaje.
Bluźnierstwo na patyku
„Skandaliczny happening”, „wagina na patyku”, „obrażanie wiernych” – prawicowe media i politycy opinię mieli od razu wyrobioną.
„Doszło do bulwersującej obrazy uczuć religijnych. Milionów Polek i Polaków, w tym moich” – mówił Jarosław Sellin, ówczesny wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego. Szybko zidentyfikowano też osobę, która za to wszystko odpowie. „Profesor uniwersytetu wśród uczestniczek skandalicznego happeningu” – donosiło TVP.
TVP wiele razy wyciągała na wizję postać gdańskiej literaturoznawczyni, na przykład, gdy brała ona udział w protestach przeciwko abp. Głódziowi. Zdaniem Graczyk przekaz prawicowo-katolicki jest wszechobecny, bo strona liberalna dała sobie narzucić sposób zdefiniowania sporu.
„Przeraziła mnie rejterada strony liberalnej, która ograniczyła się do powtarzania języka tradycyjnych katolików: o profanacji, szyderstwie z obrzędów katolickich”.
Ratuj się, kto może
Kto mógł – opuścił statek. Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, która na Twitterze dziwiła się najpierw, że ktoś poczuł się happeningiem obrażony, sama oburzała się niedługo później i nazwała przedsięwzięcie „przemocą symboliczną”, która uraziła ją jako matkę i osobę wierzącą. Prawicy było wszystko jedno, Ziemkiewicz nazwał prezydent miasta „żałosną idiotką”, co portal wPolityce uznał już nie za obrazę, tylko „mocne słowa”.
„Bardzo mi przykro i ubolewam, że V Trójmiejski Marsz Równości stał się dla części uczestników okazją do obrażania uczuć religijnych wielu Polaków” – napisał prezydent Sopotu Jacek Karnowski, który również objął marsz patronatem. Nie zabrakło również dydaktycznych męskich głosów, które cierpliwie tłumaczyły kobietom, że jak skandalizują, to zasłużyły sobie na konsekwencje. A w ogóle to mylą waginę z wulwą i „mogłyby prawidłowo określać, co mają”.
Orszakowi zarzucono nawet, że jest winny wygranej Prawa i Sprawiedliwości w eurowyborach.
„Oczywiście nasz happening był wieloznaczny, na tym przecież polega działanie artystyczne, ale Kościół katolicki nie może być właścicielem całej polskiej przestrzeni publicznej i symbolicznej” – mówi Graczyk.
Młodzi i roześmiani
Na początku października „prawicowa młodzież akademicka” (takim mianem określiło się Towarzystwo Studentów Polskich i Akademicki Klub Tradycji Katolickiej PAX) zorganizowała pod Uniwersytetem Gdańskim manifestację pod hasłem „Gdańsk wolny od lewackiej propagandy”.
Domagali się konsekwencji dyscyplinarnych wobec prof. Graczyk i oburzali na stronniczość Uniwersytetu. Przyszli z pochodniami, w kominiarkach i z hasłami anty-LGBT. Za męczenników swojej sprawy niesłusznie i niesprawiedliwie szykanowanych przez Uniwersytet uznali:
- prof. Aleksandra Nalaskowskiego z UMK w Toruniu, któremu groziła dyscyplinarka „za słowa oburzenia wyrażane w związku z tym m.in. wydarzeniem” – wyjaśniali organizatorzy w opisie wydarzenia. Te słowa oburzenia brzmiały tak: „wędrowni gwałciciele”, „tyfus, ospa, dżuma”, „sodomici”.
- prof. Jacka Bartyzela, który „miał problemy w związku z wyrażeniem swoich opinii o żydowskich roszczeniach na swoim prywatnym profilu na facebooku”. Pisał: „żmijowe plemię pełne pychy, jadu i złości”.
„Nie zgadzamy się na to, by naukowców o poglądach prawicowych, konserwatywnych, narodowych i katolickich spotykały represje, zaś podstarzałe lesbijki bez żadnych konsekwencji mogły dokonywać publicznych bluźnierstw” – podsumowała na swoim Facebooku prawicowa młodzież akademicka.Manifestacja spotkała się z kontrmanifestacją (uczestników spisała później policja). Na hasło „„Tu jest Polska, nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera!” odpowiedziano „Róż, brokat, antyfaszyzm!” i „Nie przepraszamy za waginę”. Któryś z narodowców krzyknął: „Nie przepraszamy za Jedwabne!” – relacjonowała Wyborcza.
Po manifestacji prawica ogłosiła zwycięstwo. „Wczoraj symbolicznie wyrzuciliśmy lewactwo z uniwersytetów, a już jutro symbol nabierze odpowiedniej formy ;)”.
I zachęcała: „wybierz swoją stronę: młodzi, roześmiani i dynamiczni czy też skompromitowana, obrzydliwa i stetryczała antyfaszystowsko-liberalna nierzeczywistość? Młodzież akademicka, czy stare rury z KODu? Spotkajmy się w Obozie Wielkiej Polski!”
[Poniżej zdjęcie z manifestacji przedstawiające roześmianą młodzież].
Dominika K.
Podczas gdy nazwisko profesor Graczyk wciąż wraca do mediów, inna kobieta przez waginę swoje nazwisko straciła. Wrocławska artystka Dominika Kulczyńska stała się Dominiką K., oskarżoną w wyniku interwencji Instytutu Ordo Iuris. Artystka w 2019 roku zamieściła na Facebooku filmik – prezentuje w nim swoją rzeźbę Maryi, która kształtem przypomina waginę i jest w tęczowych barwach.
Sama artystka tłumaczyła, że „boziowaginki” miały łączyć kult Maryjny z kultem Ziemi. „Kieszonkowe porcelanowe kapliczki zgodnie z polskim przesądem, wisząc na drzewie miała uchronić je przed ścięciem” – mówiła na łamach Wyborczej.
„Powstała w odpowiedzi na wprowadzanie wtedy [w 2017 r.] w życie ustawy dotyczącej wycinki drzew w Polsce i działania w Puszczy Białowieskiej” – tłumaczyła Kuczyńska i dziwiła się: „Budziła raczej ciepłe i pozytywne reakcje niezależnie od poglądów”. „Połączenie z kształtem waginy jest dla mnie bardziej gloryfikacją niż obrazoburstwem. Jest symbolem płodności, kobiecości i nowego życia. To z niej przychodzą na świat nasze dzieci, a Maryja także była matką”.
Niepoliczalne szkody
„Dlaczego kobiety nie mogą głośno mówić o swoim ciele, tradycyjnie seksualnie eksploatowanym lub moralnie paternalizowanym w przestrzeni publicznej?” – pytała Agata Araszkiewicz współzałożycielka Porozumienia Kobiet 8 Marca i członkini Rady Programowej Kongresu Kobiet.
„Kobiecy happening, wypowiadający się na temat kobiecego ciała i religii, albo inaczej – kontestujący narrację polityczną kościoła wymierzoną w kobiety – budzi wszelkie podejrzenia bez żadnej refleksji. Sam ten fakt we mnie wznieca silne poczucie oporu”.
„Środowiska nacjonalistyczne, które hołdują wizerunkom umięśnionego i wygolonego kulturysty z tatuażami »Polski walczącej« mają najwyraźniej problem z kobiecym ciałem i kobiecą ekspresją w przestrzeni publicznej” – podsumowuje Araszkiewicz.
Studenci z prawicowych stowarzyszeń we wniosku do rzecznika dyscyplinarnego szacowali z dokładnością do nieskończoności: „szkody, jakie przyniosło wystąpienie prof. Graczyk wizerunkowi Uniwersytetu, społeczności akademickiej oraz kulturze uniwersyteckiej są niepoliczalne oraz niestety w dużej mierze nieodwracalne”
Wobec prof. Graczyk wszczęto postępowanie wyjaśniające w prokuraturze. Przeciwko Dominice K. prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia.
Kwestie dotyczące praworządności w Polsce oraz w całej Unii Europejskiej będziemy dalej monitorować oraz wyjaśniać na łamach Archiwum Osiatyńskiego, a także – po angielsku – na stronie Rule of Law in Poland.
Podoba Ci się ten artykuł? Zapisz się na newsletter Archiwum Osiatyńskiego. W każdą środę dostaniesz wybór najważniejszych tekstów, a czasem również zaproszenia na wydarzenia.