Unijny sąd nad Izbą Dyscyplinarną. O wspólnocie prawa i unijnej filozofii sądzenia

Udostępnij

prof. dr hab., profesor prawa, adwokat, Kierownik Katedry Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej Uniwersytetu Gdańskiego, 2017-2018 Fellow, Program in Law…

Więcej

W kolejnych rozstrzygnięciach Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej mozolnie krok po kroku demontuje pisowskie przejęcie wymiaru sprawiedliwości. Gdy jednak to czyni walczy nie tylko o niezależne polskie sądy, ale równocześnie o samego siebie i swoją funkcję w obrębie unijnego porządku prawnego, o przetrwanie prawa europejskiego i o zachowanie istoty tego prawa - pisze prawnik prof. Tomasz T. Koncewicz, komentując postanowienie TSUE o Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.



8 kwietnia 2020 r. TSUE wydał postanowienie tymczasowe, w którym zawiesił działanie Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym. To postanowienie ma znaczenie fundamentalne, ponieważ stanowi przypomnienie Polsce o jej zobowiązaniach wynikających z członkostwa w UE, na przestrzeganie których dobrowolnie się zgodziła.

 

Perspektywa mikro: Co powiedział Trybunał Sprawiedliwości? 

 

Orzeczenie jest logiczną konsekwencją utrwalonego orzecznictwa Trybunału i na jego podstawie wydawanych rozstrzygnięć przez polski Sąd Najwyższy. Ten ostatni przecież już uznał, że ID nie jest sądem w rozumieniu prawa europejskiego. W postanowieniu sąd unijny jedynie stosuje to, co już przesądził w sposób pryncypialny w innych sprawach dotyczących Polski.

 

Dlatego cichym bohaterem postanowienia tymczasowego jest wyrok TSUE z 19 listopada 2019 r., Ten wyrok, jako fundamentalny dla całościowej oceny tzw. „reformy” wymiaru sprawiedliwości w Polsce, jest w postanowieniu cytowany w wielu miejscach in extenso. W istocie rzeczy wyznacza on kierunek myślenia sędziów w sprawie o zarządzenie środków tymczasowych.

 

Kluczowy wniosek dla polskiego ustawodawcy jest niezmiennie jeden: prawo europejskie stoi na przeszkodzie temu, aby spory dotyczące stosowania prawa Unii mogły należeć do wyłącznej właściwości organu niebędącego niezawisłym i bezstronnym sądem w rozumieniu europejskich standardów orzeczniczych. Kluczowe jest też potwierdzenie, że art. 19 TUE konkretyzuje wartości, na jakich opiera się Unia (art. 2 TUE), w tym zwłaszcza zasada praworządności.

 

Nie można mówić o sądzie w rozumieniu prawa europejskiego i efektywnej ochronie sądowej, jeżeli państwo członkowskie nie gwarantuje swoim sądom pełniej niezależności. Podkreślić należy, że w tej sprawie TSUE był proceduralnie związany wnioskiem Komisji i nie miał wyboru jak ograniczyć zakres swojego postanowienia do spraw dyscyplinarnych. To proceduralne ograniczenie w tej konkretnej sprawie nie wpływa na kwestię natury fundamentalnej, której znaczenie wykracza poza tę sprawę. ID nie jest sądem w rozumieniu prawa europejskiego, a jej „sędziowie” nie są sędziami.

 

Sposób jej powołania i praktyka funkcjonowania (na znaczenie elementu praktyki wskazywał już TS w wyroku z 19 listopada 2019 r.) urągają tym wszystko standardom prawnym, które dla TS stanowią nieodzowny i nie podlegający negocjacjom element składowy unijnej zasady praworządności.

 

W konsekwencji nie ma żadnych wątpliwości, że ID, ani żaden inny sąd ukształtowany w podobny sposób (dotyczy to także Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN), czy sędziowie wybrani według podobnych zasad, nie mogą orzekać nie tylko w sprawach dyscyplinarnych, ale w ogóle w jakichkolwiek sprawach. Jeżeli mamy być konsekwentni musi to dotyczyć także braku możliwości brania przez nich udziału w wyborach przyszłego Pierwszego Prezesa SN.

 

Przekaz dla opinii publicznej musi być bardzo jasny: z pseudo-sądem w postaci ID miejsce Polski jest wszędzie tylko nie w Unii.

 

TSUE po raz pierwszy w historii uznał, że w ramach środków tymczasowych, może zawieszać funkcjonowanie organów (także konstytucyjnych), jeżeli ich działanie może być uznane za niezgodne (na etapie środków tymczasowych niezgodnych prima facie oczywiście) z prawem europejskim. Każde państwo członkowskie powinno na podstawie art. 19 TUE zapewnić, że organ należący jako „sąd” w rozumieniu prawa Unii, do systemu środków odwoławczych w dziedzinach objętych tym prawem odpowiada wymogom efektywnej ochrony sądowej.

 

Jest to kluczowe dla zapewnienia, że kategoryzacja instytucji z perspektywy prawa krajowego nie może mieć znaczenia, bo to oznaczałoby tworzenie faktycznych „wysp instytucjonalnych” znajdujących się poza wszelką odpowiedzialnością za przestrzeganie prawa europejskiego. Taki wniosek wynika wprost z zasady pierwszeństwa, a to postanowienie jest jedynie (dla Polski dzisiaj aż) przypominaniem, że obowiązek pełnego i efektywnego stosowania prawa europejskiego dotyczy każdego bez wyjątku organu krajowego.

 

Okoliczność, że orzeczenie może mieć charakter precedensowy nie jest jednak argumentem przeciwko jego wydaniu, skoro jak słusznie zauważa Trybunał, charakter danego środka tymczasowego określany jako precedensowy nie może mieć wpływu na kompetencję Trybunału do jego zarządzenia, bowiem w przeciwnym wypadku zostałaby ona pozbawiona swej istoty. Poza tym, czy coś jest precedensem, czy nie, decyduje zawsze sąd, a nie strony. To elementarz skutecznego działania na sali sądowej.

 

O ile pełniejszej wypowiedzi TSUE należy spodziewać się oczywiście w ostatecznym wyroku, to w postanowieniu znalazł się jeden element, który zawiera olbrzymi potencjał argumentacyjny na przyszłość. To uznanie wprost, że funkcjonowanie sądu nie gwarantującego niezależności i niezawisłości czyni możliwym wystąpienie poważnej i nieodwracalnej szkody w zakresie porządku prawnego Unii. A w rezultacie także w zakresie praw podmiotowych wywodzonych przez jednostki z tego prawa i wartości wyrażonych w art. 2 TUE, na których opiera się Unia.

 

Na pierwszy plan musi wysuwać się interes ogólny Unii wyrażony przez nakaz zapewnienia prawidłowego funkcjonowania jej porządku prawnego. Argument z porządku prawnego jest potężną bronią w rękach sądu unijnego, którego głównym zadaniem zgodnie z Traktatem jest stanie właśnie na straży przestrzegania tego porządku. W pełni niezależny i niezawisły sąd krajowy jest koniecznym warunkiem dla przetrwania Unii jako wspólnoty prawa.

 

Perspektywa makro: Co mówi orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości?

 

Aby jednak zrozumieć co mówi do nas Trybunał, konieczne jest rekonstrukcja tego postanowienia w świetle kontekstu wyznaczanego przez przynależność Polski do wspólnoty prawa.

 

Gdy bowiem państwo staje się częścią wspólnoty, korzyści idą w parze z obowiązkami. Gdy nie przestrzegasz tych ostatnich, pozostali członkowie wspólnoty mogą pewnego dnia postanowić, że nie chcą już grać z tobą w jednej drużynie.

 

W tym momencie jesteś zwolniony z obowiązków, ale równocześnie tracisz dobrodziejstwa, które wspólnota gwarantowała. Unia egzekwuje tylko warunki kontraktu, który podpisaliśmy w 2004 r. Cztery elementy definiują filozofię unijnego sądzenia i stanowią drogowskazy na przyszłość co do tego, w którym kierunku podąży Trybunał orzekając w kolejnych sprawach polskich (a tych sporo oczekuje na rozstrzygnięcie).

 

Pierwszy to wspólnota prawa. Podkreślenie, że żadna instytucja ani żadne państwo członkowskie nie mogą unikać kontroli sądowej swoich działań sprawowanej przez niezawisłe sądy. We wspólnocie prawa to polityka dopasowuje się do prawa, a nie na odwrót. Największą siłą wspólnoty jest to, że wyjęła prawo z rąk polityków i dała je zwykłym obywatelom, którzy dochodzą ich przestrzegania przed „swoimi” sądami krajowymi.

 

Drugi to istota (esencja) prawa. Niezawisłość ma charakter inherentny dla sądowego rozstrzygania sporów, co oznacza, że bez niezawisłości nie ma sądu. Trybunał dodał jednak nowy kluczowy element w porównaniu z wcześniejszymi sprawami, mianowicie, że niezawisłość stanowi istotę nie tylko prawa fundamentalnego do rzetelnego postępowania, lecz także prawa do efektywnej ochrony sądowej. Obowiązkiem państw członkowskich jest zapewnienie, że sądy krajowe spełniają wymogi efektywnej kontroli sądowej, a więc że są niezwisłe.

 

Trzeci element jest związany z samą istotą wykonywania wymiaru sprawiedliwości. Nie ma efektywnej ochrony prawnej, jeżeli sąd nie będzie w pierwszym rzędzie niezawisły. Na szczególną uwagę zasługuje wyeksponowanie art. 19 TUE jako zwornika całego systemu prawa europejskiego i konkretnego wyrazu zasady praworządności. Przewidziany w tym przepisie obowiązek zapewnienia, że w procesie interpretacji i stosowania Traktatu prawo jest przestrzegane, jest zadaniem nie tylko Trybunału Sprawiedliwości, lecz także sądów krajowych. Te sądy razem z Trybunałem Sprawiedliwości sprawują kontrolę sądową w ramach europejskiego porządku prawnego.

 

Czwarty element to fundament w postaci mandatu unijnego sądu krajowego (art. 19 TUE) i zasady pierwszeństwa prawa unijnego. Dla Trybunału mandat i zasada są wartościami najwyższymi. Wyrok w sposób kategoryczny przypomina, że zgodnie z zasadą pierwszeństwa obowiązkiem każdego organu państwa członkowskiego jest zapewnienie pełnej efektywności prawu europejskiemu, a prawo krajowe nie może ograniczać tej efektywności. Każdy sąd krajowy jest zobowiązany do dokonywania interpretacji pro-unijnej, która jest nierozerwalnie związana z systemem prawa europejskiego. Ta interpretacja ma zapewnić zgodność prawa krajowego z prawem europejskim w największym możliwym stopniu. Gdy nie jest ona możliwa, obowiązkiem sądu jest zapewnienie pełnej efektywności prawa unijnego przez natychmiastową odmowę zastosowania jakiegokolwiek przepisu krajowego z tym prawem niezgodnego, bez oczekiwania na uchylenie takiego przepisu zgodnie z prawem krajowym.

 

Skup się na łodzi, a zapomnisz o celu podróży

 

Dokonując więc interpretacji postanowienia w przedmiocie ID pamiętajmy, że to tylko – choć niezwykle ważna – łódź. Jeżeli naszą uwagę skupimy tylko na niej, to zapomnimy o podróży i jej celu.

 

W istocie mamy dwa cele i dwie drogi do przebycia. Na poziomie unijnym, celem jest „jak najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy”. Ten cel łączy poszczególne generacje sędziów sądu unijnego i definiuje unijny etos orzekania. Instytucja (sąd unijny) i system prawny budują bowiem swoją legitymizację poprzez przyczynianie się do realizacji celów wspólnoty. Wspólnoty europejskiej nie ma bez prawa, którego równe przestrzeganie wobec wszystkich zapewnia sąd unijny.

 

Na poziomie krajowym, celem jest definitywne odbicie przejętego przez obecnego mniejszościowego suwerena polskiego wymiaru sprawiedliwości.

 

Dzisiaj żyjemy nie tylko w czasach katastrofy epidemiologicznej, ale i państwie pozbawionym jakichkolwiek bezpieczników, w którym władza może w rzeczywistości wszystko i bez ograniczeń, konsoliduje swoje wpływy i w sposób niekontrolowany ogranicza prawa obywatelskie. Działania ostatnich 5 lat zmierzające do przejęcia niezależnych instytucji domykają się w upiornie logiczną całość w najgorszym z możliwych momentów, tak dla Europy, jak i wolności konstytucyjnych. W tym procesie sąd unijny jest ostatnią instytucją, która zachowuje niezależność wobec paranoi PiS. W kolejnych rozstrzygnięciach Trybunał mozolnie krok po kroku demontuje pisowskie przejęcie wymiaru sprawiedliwości. Gdy jednak to czyni walczy nie tylko o niezależne polskie sądy, ale równocześnie o samego siebie i swoją funkcję w obrębie unijnego porządku prawnego, o przetrwanie prawa europejskiego i o zachowanie istoty tego prawa.

 

To właśnie ta perspektywa powinna definiować nasza podróż dzisiaj, jeszcze w Unii i jutro (kto wie czy wówczas już nie poza Unią). W tle tych rozważań pozostaje więc zawsze pytanie (retoryczne?) aktualne dzisiaj jak nigdy: czy Polska jest gotowa na myślenie w kategoriach wspólnotowej praworządności wiążącej wszystkie państwa członkowskie i czy w jej duchu oraz w dobrej wierze będzie wypełniać swoje zobowiązania wobec tej wspólnoty, pozostałych państw, a przede wszystkim obywateli?

 

Skrócona wersja tekstu ukazała się w formie rozmowy A. Łukaszewicza z Profesorem T. T. Koncewiczem: „Czy Polska jest gotowa na wspólnotowe myślenie” („Rzeczpospolita”, 15 kwietnia 2020 r.)