Rzecznik praw obywatelskich drażni Kaczyńskiego. Brońmy Bodnara, bo nikt nas nie obroni

Udostępnij

redaktor, publicysta, działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL, współpracownik Komitetu Obrony Robotników, prasy i wydawnictw podziemnych, wieloletni szef działu krajowego…

Więcej

Trwa polowanie z nagonką na rzecznika praw obywatelskich. Adam Bodnar od 2015 r. godnie sprawuje urząd, a jego kadencja upłynie we wrześniu 2020 r., co drażni obóz rządzący, bo RPO to bastion konstytucji, którego poseł Kaczyński nie może zdobyć, choć go oblega i ostrzeliwuje.



Żeby Sejm odwołał RPO, potrzebne jest 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Obecnie to nierealne.

 

Ale wniosek o odwołanie można złożyć. Co jakiś czas wpuszczany jest trujący dym i „ktoś” sugeruje, że RPO sprzeniewierza się ślubowaniu i uchyla od wykonywania obowiązków.

 

Ignorancja publicysty PiS

 

Taki jest ton ataku na RPO na łamach najbardziej pisowskiego tygodnika „Sieci” (2-8 lipca). Stanisław Janecki w tekście „Rzecznik praw oryginalnych” pisze: „Adam Bodnar świadomie rezygnuje z obrony praw obywateli, a jeśli już broni, to często nie są to przeciętni obywatele”.

 

Według Janeckiego i cytowanej przez niego działaczki Ordo Iuris Bodnar to „rzecznik ideologicznych postulatów grup LGBT”. Przytacza zarzuty innych krytyków RPO: „interesują go tylko specyficznie interpretowane prawa kobiet”; „kreuje apokaliptyczny obraz przemocy domowej w Polsce” i „bardziej dba o prawa cudzoziemców, uchodźców, muzułmanów, mniejszości seksualnych czy feministek niż przeciętnych polskich obywateli”.

 

Gdyby publicysta „Sieci” zajrzał do rocznego sprawozdania RPO o jego działalności (dostępnego na stronie RPO i w Archiwum Osiatyńskiego), nie pisałby bzdur zaczerpniętych z publicystyki i forów prawicowych.

 

Janecki przeoczył też, że dyskryminacja ze względu na orientację seksualną to jedna z sześciu przesłanek antydyskryminacyjnych, którą RPO musi brać pod uwagę, wypełniając nakaz ustawy równościowej oraz art. 32 konstytucji.

 

Zgodnie z nimi RPO ma obowiązek przeciwdziałać dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne, narodowość lub rasę, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, płeć, wiek i właśnie orientację seksualną. I z tego obowiązku się wywiązuje.

 

Janecki odnosi się tylko do jednego artykułu konstytucji. Gdyby znał sprawozdanie, zorientowałby się, że Bodnar zajmuje się nie tylko „oryginalnymi” prawami i wolnościami, ale wszystkimi, które uwzględnia 58 artykułów Konstytucji RP.

 

Ogromna część spraw, jakimi zajmuje się Bodnar, dotyczy osób z niepełnosprawnościami (art. 32 i art. 69 konstytucji), osób starszych, rodzin i dzieci, służby zdrowia, reprywatyzacji (nie tylko w Warszawie, lecz w całej Polsce) czy praw lokatorów mieszkań spółdzielczych. Ta mapa problemów powstaje w dużej mierze w wyniku rozmów z ludźmi podczas regularnych objazdów Polski przez Bodnara i jego zespół.

 

Bodnar wystawia uczciwy rachunek

 

Publicysta „Sieci” zarzuca RPO, że nie dopełnia obowiązku apolityczności, „włączając się w sprawy, które ewidentnie dotyczą polityki, i jednoznacznie zajmując polityczne stanowisko”, np. w sprawie tzw. reformy sądownictwa. To głupi i nieuczciwy zarzut.

 

Po pierwsze, rzecznik działa w rzeczywistości tworzonej przez totalną władzę PiS, która upolitycznia wszystko, co się da. Przymiotnik „polityczny” przestaje więc cokolwiek odróżniać.

 

Po drugie, Bodnar, który sprzeciwia się PiS-owskiej reformie prawa, robi to w interesie naszym, czyli obywateli. To jego obowiązek, bo łamanie przez rządzących konstytucji i praw obywatelskich (np. ustawa o zgromadzeniach, likwidacja TK i trójpodziału władzy), to działanie na naszą, obywateli, szkodę. Za taką postawę należy Adamowi Bodnarowi dziękować.

Absurd zarzutu o brak bezstronności widać gołym okiem, gdy w sprawozdaniu RPO czytamy o niedociągnięciach i błędach instytucji państwa. W wielu przypadkach rzecznik wskazuje zaniedbania poprzedniej ekipy rządzącej, nie tylko PiS. Wystawia uczciwy rachunek wszystkim.

 

Janecki jednak uparcie sączy PiS-owskie zarzuty – śródtytuł „Polityczny agresor” ma dopełnić charakterystykę Bodnara jako polityka, który „ochoczo zajmował się sprawami dotyczącymi polityki, wyraźnie w politykę ingerując. Efekt jest taki, że swoim niezaangażowaniem w ważne sprawy obywateli obniża standard prawnej ochrony jednostek, a jednocześnie angażuje się w sprawy podsycające spory i konflikty polityczne”.

 

To czysta bezczelność. Niech publicysta obozu władzy ochłonie i odpowie: kto obniża standard prawnej ochrony jednostek i kto podsyca konflikty polityczne?

 

Strzelają i pudłują

 

Janecki to nie pierwszy myśliwy, który strzela do RPO i pudłuje. Prób było wiele.

 

Zasłużony w tym polowaniu jest niekonstytucyjnie powołany do Trybunału Konstytucyjnego prawnik Mariusz Muszyński. To człowiek posłuszny Nowogrodzkiej, który wykorzystując zdanie odrębne – tryb pozwalający sędziemu przedstawić wątpliwości co do orzeczenia – trzykrotnie zaatakował Bodnara za to, że jako rzecznik wycofał (do czego ma prawo) swoje wnioski z podporządkowanego PiS Trybunału. Specjaliści twierdzą, że Muszyński użył instrumentu prawnego, jakim jest zdanie odrębne, niezgodnie z jego przeznaczeniem.

 

W niedawnym, czerwcowym strzelaniu do RPO Muszyński walił ostro: zarzucił rzecznikowi „osobiste braki etyczne i niedostatek wiedzy z zakresu prawa”, „bezprawną aktywność”, „brak szacunku dla Konstytucji RP”.

 

I to pisze „sędzia” TK z niekonstytucyjnego łoża. Na jego bzdurne zarzuty odpowiedziało wspólnie 48 organizacji i inicjatyw społecznych. To najlepszy dowód na szeroką, obywatelską aktywność Bodnara.

 

Na rzecznika czyhali też mniej groźni myśliwi: ponad rok temu poseł Robert Winnicki (Ruch Narodowy, niegdyś klub Kukiz’15) zaczął zbierać podpisy pod wnioskiem o odwołanie RPO. Winnicki uważał, że rzecznik „sprzeniewierzył się złożonemu ślubowaniu”, bo „wielokrotnie swoimi działaniami wspierał środowiska LGBT, jednocześnie dyskryminując osoby o poglądach narodowych czy konserwatywnych”. Dowodów nie dostarczył, w podobnym tonie odzywają się dziś sędzia dubler i publicysta wierny PiS.

 

Jako pierwszy na te łowy wyruszył niesławny poseł PiS Stanisław Pięta. Już w 2016 r. nawoływał do odwołania rzecznika, a w 2017 r. namówił swoją kochankę, panią Pek, by protestowała przed siedzibą RPO. Manifestacja nie była bardzo widoczna, wzięły w niej udział Pek i jej koleżanka. Ostatnio – już jako była kochanka posła – opowiedziała o tym mediom.

 

To polowanie na RPO było kabaretowe, ale dziś jest inaczej. Ataki na Bodnara są coraz groźniejsze, myśliwi stają się coraz bardziej bezwzględni. Dlatego my, obywatele, musimy bronić Adama Bodnara w naszym wspólnym interesie. Bo jeśli go zabraknie, to nas nie będzie miał kto bronić.

 

Powyższy tekst został opublikowany w Gazecie Wyborczej dnia 6 lipca 2018 roku (Rzecznik praw obywatelskich drażni Kaczyńskiego. Brońmy Bodnara, bo nikt nas nie obroni). Archiwum Osiatyńskiego dziękuje Gazecie Wyborczej za możliwość jego przedruku.



Autor


redaktor, publicysta, działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL, współpracownik Komitetu Obrony Robotników, prasy i wydawnictw podziemnych, wieloletni szef działu krajowego…


Więcej

Opublikowany

6 lipca 2018




Inne głosy w debacie



Inne artykuły tego autora

15.04.2019

Debata w Badowie. „Siła trzeciej władzy. Wolność i powinność sędziego”

26.02.2019

KRS domaga się ukarania sędzi Kamińskiej za wyrwaną z kontekstu wypowiedź o „potrzebie zemsty”

11.02.2019

„Powstało wiele sytuacji, wiele zdarzeń i krzywd nieodwracalnych”. Czy uda się przywrócić państwo prawa?

06.12.2018

Snyder: Demokracja i praworządność potrzebują wiary, że jest jakaś przyszłość, która nie jest katastrofą

20.11.2018

„Alfabet buntu”. Lewiatan się nadyma, ale wszędzie napotyka opór

16.02.2018

Kalendarium: jak broni się społeczeństwo obywatelskie



Wesprzyj nas!

Archiwum Osiatyńskiego powstaje dzięki obywatelom i obywatelkom gotowym bronić państwa prawa.


10 
20 
50 
100 
200