Komisja weryfikacyjna jako sądowy specorgan

Udostępnij

Prof. dr hab., filozof prawa, kierownik Katedry Teorii Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego, Laureat nagrody im. Edwarda…

Więcej

Komisja weryfikacyjna ws. reprywatyzacji to specorgan, którego nie powinno być w normalnie funkcjonującym państwie



Komisja weryfikacyjna to specorgan wyposażony wprawdzie w kompetencje zbliżone do sądowych, ale jednocześnie par excellence polityczny, jedynie z pozorami prawniczo kompetentnego składu. W normalnie funkcjonującym państwie prawa zadanie powierzone komisji weryfikacyjnej powinny wykonać prokuratura i sądy.

 

Ostatnio sprawiedliwość jest na ustach wszystkich w kontekście reprywatyzacji – zadość sprawiedliwości ma uczynić komisja weryfikacyjna kierowana przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, sprawiedliwe rozwiązanie zapowiedział również pan Jaki, ogłaszając założenia projektu tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej.

 

Tym razem także możemy jednak zapytać: Sprawiedliwość, a cóż to jest sprawiedliwość?

 

Nie istnieją jedne i uniwersalne kryteria sprawiedliwości, znacznie łatwiej przychodzi nam określenie, co w konkretnym przypadku jest niesprawiedliwością, zwłaszcza jeśli jest to niesprawiedliwość rażąca. I w tym sensie weryfikacja niektórych warszawskich decyzji reprywatyzacyjnych ma oczywiście głęboki sens, ponieważ wszystko wskazuje na to, że wiele z nich obciążonych jest odium rażącej niesprawiedliwości. Z różnych powodów – a to z powodu naruszenia przepisów prawa, a to z powodów proceduralnych, a to wreszcie z uwagi na towarzyszącą im działalność przestępczą.

 

Ostatnio Naczelny Sąd Administracyjny potwierdził w swoim orzeczeniu, że komisja weryfikacyjna ma ustawowe podstawy funkcjonowania i w związku z tym nie istnieje spór kompetencyjny pomiędzy nią i organem samorządu terytorialnego, prezydentem miasta stołecznego Warszawy. NSA nie odniósł się natomiast do samej ustawy powołującej komisję weryfikacyjną, chociaż mógł to zrobić w uzasadnieniu swojej decyzji.

 

I tutaj dochodzimy do sedna problemu. Sprawiedliwość w znaczeniu materialnym to tylko szlachetny sen – może, ale nie musi się spełnić z uwagi na brak uniwersalnych kryteriów.

 

Sprawiedliwość materialna oznacza równe wymierzanie korzyści i strat w równych sytuacjach.

Sprawiedliwość formalna oznacza równe przestrzeganie prawa przez wszystkich (równość wobec prawa). (przyp red.)

 

Szanse na realizację snu o sprawiedliwości materialnej rosną wówczas, gdy towarzyszy jej jednocześnie sprawiedliwość proceduralna. By nie było wątpliwości – nie daje to stuprocentowych gwarancji, znacznie jednak zwiększa szanse.

 

Naruszanie sprawiedliwości proceduralnej może bowiem spowodować, że szlachetny sen odwracania skutków niesprawiedliwej decyzji reprywatyzacyjnej zmieni się w swoje przeciwieństwo – w nocną marę decyzji podjętej z naruszeniem elementarnych reguł sprawiedliwości proceduralnej.

 

Naruszanie sprawiedliwości proceduralnej może bowiem spowodować, że szlachetny sen odwracania skutków niesprawiedliwej decyzji reprywatyzacyjnej zmieni się w swoje przeciwieństwo – w nocną marę decyzji podjętej z naruszeniem elementarnych reguł sprawiedliwości proceduralnej.

 

Kiedyś być może wiatr historii zawieje w drugą stronę, i trzeba będzie ponownie odwracać skutki decyzji podjętych wprawdzie w szlachetnym celu, ale proceduralnie równie niesprawiedliwych jak decyzje, których same dotyczyły.

 

To jest błędne koło i jego skutków można uniknąć tylko wówczas, gdy warunkach demokratycznego państwa prawa potraktujemy komplementarnie oba rodzaje sprawiedliwości – materialną i proceduralną.

 

Jestem przekonany, że to właśnie miał na myśli Rzecznik Praw Obywatelskich podnoszący swoje wątpliwości co do prawidłowości faktycznego funkcjonowania komisji weryfikacyjnej, a zwłaszcza sposobu prowadzenia postępowania przez jej przewodniczącego. Spotkała go jednak charakterystyczna odpowiedź – zarzucono mu bowiem, że upominanie się o sprawiedliwość proceduralną oznacza opowiedzenie się po stronie oszustów i złodziei z reprywatyzacyjnej mafii. To oczywisty absurd, ale charakterystyczny dla pewnej populistycznej retoryki mającej przykrywać brak kompetencji i prawniczą ignorancję.

 

Ale jest także drugi problem – nie tylko faktyczne funkcjonowanie komisji weryfikacyjnej, lecz także niektóre rozwiązania ustawy, która powołała ją do życia.

 

Przyjrzyjmy się wreszcie filozofii powoływania specorganu wyposażonego wprawdzie w kompetencje zbliżone do sądowych, ale jednocześnie par excellence politycznego, jedynie z pozorami prawniczo kompetentnego składu.

 

W normalnie funkcjonującym państwie prawa zadanie powierzone komisji weryfikacyjnej powinny wykonać prokuratura i sądy. Ktoś może odpowiedzieć – powołano speckomisję, ponieważ prokuratura i sądy nie działają jak należy.

 

W moim przekonaniu daleko bardziej chodzi o kolejny aktu demontażu państwa prawa i deprecjonowanie, by nie powiedzieć – upadlanie, organów wymiaru sprawiedliwości, tak naprawdę wyłącznie po to, by przejąć nad nimi polityczną kontrolę.

 

Powoływanie specorganu o charakterze quasisądowym prędzej czy później prowadzi do naruszania sprawiedliwości proceduralnej pod pozorem dążenia do osiągnięcia sprawiedliwości materialnej.

 

Przypomina mi to pewien epizod z historii amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. W 1850 roku spór o niewolnictwo osiągnął swoje polityczne apogeum i w związku z tym zawarto kompromis pomiędzy Północą i Południem. Kością niezgody był problem wydawania zbiegłych niewolników na podstawie orzeczenia sądowego. Ponieważ wielu sędziów stanowych z Północy miało przekonania abolicjonistyczne, a sędziów federalnych było zbyt mało, by wykonać ten obowiązek, uchwalono nową ustawę o zbiegłych niewolnikach przewidującą powołanie nowego organu – specjalnych komisarzy wyposażonych wprawdzie w takie prawa jak sędziowie, ale bez obowiązku przestrzegania sądowych procedur i bez gwarancji sprawiedliwego procesu oraz bardzo często bez jakichkolwiek prawniczych kompetencji. Towarzyszyła temu dosyć dziwna regulacja w zakresie wynagradzania – jeśli komisarz orzekł wydanie niewolnika, otrzymywał dziesięć dolarów, w przeciwnym wypadku tylko pięć. Jak tłumaczono tę dziwną różnicę? Otóż uznano, że w przypadku decyzji nakazującej wydanie komisarz ma więcej tzw. papierkowej roboty.

 

Ktoś może powiedzieć, że to porównanie jest niezbyt adekwatne, ale moim zdaniem są to tylko pozory. W rzeczywistości mamy do czynienia z podobnym mechanizmem o takich samych skutkach – abstrahowaniem od reguł sprawiedliwości proceduralnej, które jest wprost proporcjonalne do braku prawniczych kompetencji.

 

Podobny jest też politycznie zdeterminowany cel. Społeczny odbiór wykazania niesprawiedliwości materialnej nawet kosztem sprawiedliwości proceduralnej jest propagandowo i politycznie bezcenny, wart znacznie więcej niż dziesięć dolarów. Z kolei decyzja komisji potwierdzająca prawidłowość decyzji reprywatyzacyjnej z zachowaniem reguł proceduralnych wprawdzie ucieszy prawników, ale propagandowo i politycznie, z punktu widzenia podstawowego chociaż zakamuflowanego zadania komisji weryfikacyjnej, jest kompletnie nic nie warta, nawet pięciu dolarów.

 

Prawo raczej nie znosi wszelkich wyjątkowości opatrzonych przedrostkiem „spec”, ponieważ jego naturalnym środowiskiem jest normalność. Używając metafory prof. Ewy Łętowskiej, rytm czasu znacznie lepiej wyznacza tutaj precyzyjny mechanizm proceduralnego zegara niż dźwięk bliżej nie określonej sprawiedliwości materialnej wielkiego dzwonu. Zwłaszcza gdy dźwięk wielkiego dzwonu nie zawsze jest czysty – zarówno pod względem intencji, jak i rezultatu.



Autor


Prof. dr hab., filozof prawa, kierownik Katedry Teorii Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego, Laureat nagrody im. Edwarda…


Więcej

Opublikowany

7 listopada 2017






Inne artykuły tego autora

20.11.2021

Jerzy Zajadło: Pomijanie Konstytucji

03.04.2021

Odwrócony efekt palca Lichockiej

13.11.2020

Prof. Zajadło: Wstydliwe źródła systemu wyboru prezydenta USA

13.09.2020

Jak PiS-owski strażak gasi płomień państwa prawa i co z tego wynika

11.08.2020

Jerzy Zajadło: Czego we współczesnych sporach konstytucyjnych możemy się nauczyć od starożytnych Greków?

04.05.2020

Prof. Zajadło: Bojkot? Przeciwnie – wierność Konstytucji

10.04.2020

Prof. Zajadło: Posłuszny Konstytucji nie mogę wziąć udziału w wyborczym bezprawiu

31.03.2020

Prof. Zajadło demaskuje wygibasy władzy: Nadmiar głupiego prawa gorszy niż brak prawa

04.03.2020

Prof. Zajadło: Trzy grzechy specustawy dotyczącej koronawirusa

08.02.2020

Prof. Zajadło o listach do nowej KRS i Dudzie: Prezydent claudicans

05.02.2020

Prof. Zajadło: Nie ma miejsca na pozorny kompromis w sprawie sądownictwa

07.01.2020

Kto pisał kiedyś o „ingerencji sądów w sprawy Państwa i Partii”? Prof. Zajadło szuka analogii dla działań PiS

17.12.2019

Prof. Zajadło: Oddział szturmowy Ziobry a nazistowska szkoła kilońska

07.12.2019

Prof. Zajadło: Ziobro wszczepi niemiecki implant z XIX wieku

31.10.2019

Prof. Zajadło o Igorze Tulei: nie zapomniał o etosie sędziego, który wyznaczają prawo, prawda i sprawiedliwość

02.08.2019

Prof. Zajadło: Państwo PiS poza granicą kulturową Europy. Siedem grzechów głównych

04.07.2019

Po co PiS-owi konstytucja? Po nic. Woli państwo bez prawdziwej Konstytucji

20.06.2019

Krótka historia pewnego pozwu

20.05.2019

Jerzy Zajadło: Widmo von Kirchmanna

20.05.2019

Jerzy Zajadło: Czy projekt ustawy może być deliktem konstytucyjnym? (Rdza na tarczy, kłonica zamiast miecza)



Wesprzyj nas!

Archiwum Osiatyńskiego powstaje dzięki obywatelom i obywatelkom gotowym bronić państwa prawa.


10 
20 
50 
100 
200