Prezes Kaczyński zmiął ustawę Morawieckiego, zrobił z niej kulkę i rzucił kotu do zabawy

Udostępnij

Pochodzi z Sieradza. Socjolog, redaktor, publicysta. Wieloletni dziennikarz i redaktor "Gazety Wyborczej".

Więcej

Ach, cóż to były za trzy dni triumfu premiera Morawieckiego: ogłosił kompromis z Unią ws. KPO, obiecał pewne pieniądze, strofował opozycję. Aż przyszedł prezes Kaczyński, wywrócił stolik i nazwał ustawę szefa rządu destrukcyjną. Z pieniędzy nici, a co z Morawieckim?     Do opisu ostatnich dni w polskiej polityce doskonale pasuje fraza używana często przez […]



Ach, cóż to były za trzy dni triumfu premiera Morawieckiego: ogłosił kompromis z Unią ws. KPO, obiecał pewne pieniądze, strofował opozycję. Aż przyszedł prezes Kaczyński, wywrócił stolik i nazwał ustawę szefa rządu destrukcyjną. Z pieniędzy nici, a co z Morawieckim?

 

 

Do opisu ostatnich dni w polskiej polityce doskonale pasuje fraza używana często przez piłkarskich komentatorów: „Proszę państwa, co tu się wydarzyło!”. Z tym że o ile w przypadku transmisji sportowych wszyscy doskonale widzą, co się wydarzyło, na ekranie telewizorów, to za zwrotami akcji serwowanymi publiczności przez PiS, nadążyć dużo trudniej: kto strzelił gola, kto został na spalonym, a kto zostanie zmieniony? Nie wiadomo, bo trener Jarosław Kaczyński znany jest z nieszablonowych posunięć.

 

 

By nie pogubić się w podstawowych faktach, na początek krótkie résumé wydarzeń mijającego tygodnia, zaczynamy od wtorku, 13 grudnia:

  • Wtorek. Premier Mateusz Morawiecki triumfuje i ogłasza kompromis z Komisją Europejską ws. kamieni milowych dotyczących Krajowego Planu Odbudowy. Miliardy z Brukseli już wkrótce mają się zmaterializować na koncie polskiego rządu.
  • Środa. Szampańskich nastrojów w obozie władzy ciąg dalszy. Premier i rzecznik rządu strofują opozycję, żeby nie wprowadzała żadnych zmian – ani myślnika, ani przecinka – do ustawy, która ma zakończyć spór z Brukselą. Każda korekta ma bowiem stanowić śmiertelne zagrożeniem dla kompromisu.
  • Czwartek. Prezydent Andrzej Duda ogłasza, że ustawa nie była z nim konsultowana i że nie zgodzi się na kluczową część jej zapisów.
  • Piątek. Rzecznik rządu ogłasza, że zapisy, które jeszcze we wtorek były niepodważalne, to jedynie punkt wyjścia do dalszych prac legislacyjnych.
  • Sobota. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadcza, że ustawa przygotowana przez rząd PiS, zawiera destrukcyjne zapisy i w żadnym razie nie może być przyjęta w obecnym kształcie.

Moment triumfu Morawieckiego

 

 

Skoro już uporządkowaliśmy wydarzenia, zanurzmy się głębiej w ten tyleż chaotyczny, co groteskowo zabawny skecz, przygotowany dla nas przez obóz władzy.

 

 

We wtorek 13 grudnia o poranku dowiadujemy się, że rząd Mateusza Morawieckiego po zmarnowaniu wielu miesięcy na bezproduktywny konflikt z Komisją Europejską, wreszcie dogadał się z KE ws. zmian ustawowych, które mają uruchomić środki europejskie zapisane w Krajowym Planie Odbudowy. Wcześniej Bruksela konsekwentnie stawiała warunki dotyczące praworządności w Polsce, a rząd równie konsekwentnie pozorował zmiany.

 

 

Tym razem jednak porozumienie ma być realne, potwierdzają to zarówno źródła w rządzie, jak i w Brukseli. PiS w negocjacjach miał się zgodzić na szersze niż dotychczas zapisy dotyczące tzw. testu niezawisłości sędziego oraz na prawo sędziów do tego, by ich sprawy dyscyplinarne toczyły się przed sądem, na którym nie ciążą zarzuty o brak niezależności.

By spełnić te kryteria, polskie władze stosują dość karkołomny trik i proponują, by dwoma wymienionymi wyżej kwestiami zajmował się Naczelny Sąd Administracyjny.

Rząd Morawieckiego działa błyskawicznie: już przed północą 13 grudnia na stronach sejmowych ukazuje się projekt ustawy (jak zwykle za czasów PiS projekt poselski, choć wyszedł z rządu), 14 grudnia rano premier spotyka się z szefami klubów parlamentarnych i namawia, by ustawę błyskiem procedować – już w czwartek 15 grudnia.

 

 

Ustawę szczegółowo analizujemy w OKO.press, wskazujemy jej liczne wady, ale machina polityczna prowadząca do uchwalenia nowych przepisów zdaje się już nie do zatrzymania.

 

 

Największy kłopot rządu to sprzeciw koalicjantów z Solidarnej Polski, ale w zgodnej opinii obserwatorów, w sprawie KPO premier Morawiecki może liczyć na jakiś rodzaj wsparcia opozycji. Ta znalazła się bowiem w narracyjnym potrzasku – między możliwymi zarzutami o blokowanie pieniędzy z UE a poparciem dalece niedoskonałej ustawy.

 

 

W końcu partie opozycyjne przyjmują wspólną wersję opowieści:

PiS wywiesił białą flagę w konflikcie z Komisją Europejską, a opozycja pomoże mu podpisać akt kapitulacji.

Premier Morawiecki tryska wyśmienitym nastrojem: „Apeluję do niektórych członków naszego obozu politycznego, ale przede wszystkim do opozycji: przejdźmy przez tę ustawę wspólnie, szybko, ponieważ dzisiaj KPO oznacza nowe środki dla Polski” – mówi w środę rano szef rządu.

 

 

A rzecznik Piotr Müller dodaje: „Zawarliśmy z Komisją Europejską porozumienie i każda poprawka, nawet wniesiona przez opozycję, może doprowadzić do tego, że KE w przyszłości stwierdzi, że to jednak nie jest to, na co się umawialiśmy. Opozycja o tym doskonale wie i w razie czego zwali na nas winę, że te negocjacje były źle prowadzone”.

 

Moment memiczny: do gry wchodzi Pan Maruda. Czyli prezydent Duda

 

 

Jak widać na załączonym obrazku, nastroje większości rządowej są euforyczne, w myślach liczą już, co zrobią z miliardami euro. Ale w czwartek 15 grudnia następuje tzw. moment memiczny: do gry wchodzi „pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy, pogromca uśmiechów dzieci”.

Czyli prezydent Duda.

Wczesnym czwartkowym popołudniem prezydent występuje z oświadczeniem i podkreśla, że ustawa PiS oraz kompromis z KE nie zostały z nim uzgodnione. Sugeruje również weto, stwierdzając, że nie zgodzi się na zapis „pozwalający weryfikować nominacje sędziów”. Przypomnijmy, że w myśl „kompromisowej” ustawy PiS-u miał to robić NSA. Wydaje się, że Duda w pięć minut zakwestionował domniemane porozumienie z Komisją Europejską.

 

 

A później wydarzenia toczą się już wg schematu osuwającej się śnieżnej lawiny. Ustawa spada w kilka godzin z porządku obrad Sejmu, a w piątek 16 grudnia rzecznik rządu – ten sam, który jeszcze w środę twierdził, że w ustawie nie wolno dokonać żadnych zmian – oznajmia, że projekt to ledwie „baza do dalszych prac legislacyjnych”.

 

 

Moment zwrotny. Prezes Kaczyński wywraca stolik

 

 

Uważni czytelnicy i czytelniczki na pewno zauważyli, że w zrekonstruowanej powyżej fabule brakuje jednej postaci, o tyle ważnej, że to główny aktor w tej burlesce. Ale Jarosław Kaczyński nie dał na siebie długo czekać i wkroczył na scenę tak, jak na największą gwiazdę przystało: z przytupem i orkiestrą.

 

 

W sobotę 17 grudnia, w samo południe, na stronach „Gazety Polskiej” ukazuje się fragment najnowszego wywiadu z prezesem PiS. Tytuł: „Uchwalenie ustawy o SN mogłoby być skrajnie destrukcyjne dla Polski”.

 

 

Co więcej, prezes wypowiedział się na temat ustawy, ponieważ jak stwierdził… nie może się na jej temat wypowiadać. Co jest twórczym rozwinięciem znanej i lubianej kwestii z filmu „Miś”: „Dzwonie do ciebie, bo niestety nie mogę z tobą rozmawiać”.

 

 

Cały cytat z prezesa brzmi następująco:

 

 

„Ta sprawa jest przedmiotem poważnej kontrowersji w Polsce, dlatego nie mogę się na jej temat w tej chwili wypowiadać. Uchwalenie ustawy prawdopodobnie, ale nie na pewno, byłoby uznane za wypełnienie [kamieni milowych], ale skutki w Polsce mogłyby być skrajnie destrukcyjne, nie tylko dla sądownictwa, lecz także całego aparatu państwowego i mogłyby zaszkodzić przyjmowaniu przez Polskę głównych środków z perspektywy budżetowej na lata 2021–2027”.

 

 

Kaczyński mówi też, że ustawa wymaga „doprecyzowania i dalszych konsultacji”, nie tłumaczy jednak, po co fundamentalnie zmieniać ustawę o SN, skoro wszelkie zmiany, a już na pewno głęboka ingerencja w kwestie merytoryczne, sprawią, że kompromis z Brukselą zostanie zaprzepaszczony.

Prezes PiS, nie wyjaśnia także, dlaczego jego posłowie i jego rząd chcieli dokonać destrukcji aparatu państwowego.

Opinia publiczna, chciałaby zapewne dowiedzieć się również dlaczego premier Morawiecki chciał przeforsować w Sejmie zapisy, które mogły się zakończyć dla Polski katastrofą oraz rozpadem instytucji państwowych? Czy prezes o tym wiedział? Czy został oszukany? A jeśli tak, dlaczego premier Morawiecki wciąż pozostaje na stanowisku?

 

 

Tak czy inaczej, szef rządu przeszedł w tym tygodniu drogę od spektakularnego triumfu do upokarzającej, totalnej klęski. Z ustawy, która w zamierzeniu Morawieckiego miała dać Polsce pieniądze, a PiS-owi sondażowe punkty, prezes Kaczyński zrobił papierową kulkę i niedbale rzucił ją kotu do zabawy. Ale chociaż taki z tego ambarasu pożytek, że kot jest zadowolony.

 

 

Moment smutku i szoku ministra Czarnka

 

 

Prezydent Duda w czwartek 15 grudnia zrobił jeszcze jedną przykrość kolegom z PiS, mianowicie zawetował nowelę prawa oświatowego, czyli tzw. ustawę lex Czarnek 2.0. Nowe prawo zakładało większą kontrolę władz centralnych i kuratoriów nad szkołami i w zamierzeniu ministra Przemysława Czarnka miało być młotem na “lewackie ideologie” w szkołach, osobliwie wyrugować mówienie o prawach osób LGBT i „propagowanie ideologii gender”, cokolwiek miałoby to oznaczać.

 

 

Duda ustawy jednak nie podpisał, argumentując, że „nie udało się osiągnąć czegoś, co bym nazwał społecznym kompromisem”.

 

 

„Byliśmy w zasadzie zaskoczeni, że prezydent zachował się jak prezydent. Wziął pod uwagę opinie, przeanalizował skutki ustawy i podjął decyzję dobrą dla obywateli i obywatelek” – tak weto do lex Czarnek komentowała dla OKO.press nauczycielka i aktywistka Wolnej Szkoły Iga Kazimierczyk.

 

 

Napisalibyśmy, że równie zaskoczony wetem był minister Czarnek, ale w tym wypadku “zaskoczenie” jest chyba wyrażeniem zbyt słabym.

“Kompletnie nie rozumiem, o co chodzi”

komentował zdumiony minister.

 

 

Czarnek wyraził też wielkie zdziwienie, że Duda wziął pod uwagę listy protestacyjne, które spływały do Kancelarii Prezydenta:

 

 

„10,5 mln ludzi zagłosowało na Prawo i Sprawiedliwość i pana prezydenta. I te 10,5 mln ludzi nie podpisało się pod tymi listami, więc kompletnie tego nie rozumiem” – mówił Czarnek dziennikarzom.

 

 

Przy okazji wprowadził opinię publiczną w błąd – na PiS nigdy nie głosowało 10,5 mln ludzi, najwięcej głosów partia Czarnka uzyskała w 2019 roku – 8,05 mln. Ale to pewnie pomyłka z szoku i emocji. Świadome kłamstwa zdarzają się przecież politykom PiS tak rzadko…

 



Autor


Pochodzi z Sieradza. Socjolog, redaktor, publicysta. Wieloletni dziennikarz i redaktor "Gazety Wyborczej".


Więcej

Opublikowany

17 grudnia 2022






Inne artykuły tego autora

15.08.2023

Czy jesteś za tym, żeby Tusk wygnał cię z raju, czyli referendum PiS jako wojna dobra ze złem

11.08.2023

PiS rozpoczął operację „referendum”: Kaczyński ujawnił pierwsze pytanie. Tyle, że jest bez sensu

08.08.2023

Jest decyzja: wybory obędą się 15 października. Co to oznacza, jaki jest kalendarz wyborczy?

04.03.2023

Proszę się rozejść, nie ma burdelu w TK! O tym, jak sędzia Pawłowicz została Frankiem Drebinem

07.11.2022

PiS już w sumie lubi Unię Europejską, ale nie wie, jak zagadać [PRZEKAZY TYGODNIA]

29.12.2020

Polak Polakowi wilkiem: brak zaufania utrudnia nam walkę z pandemią. Czy zagrozi demokracji?

07.12.2020

Zaczęło się: PiS zaatakował wolne media. Orlen kupił Polska Press, pod butem władzy ponad 100 gazet

19.11.2020

Polska zbawicielem Europy: Morawiecki w Sejmie straszył Unią. Całe wystąpienie i analiza słów premiera

25.10.2020

Nie cmokaj z niesmakiem na krzyk „Wypierdalać!”. Wulgarna jest tortura, nie gniew

14.10.2020

Jarosław Le Pen-Kaczyński. Prezes porównał UE do ZSRR. To język polexitu

06.08.2020

W kampanii był niestety sobą. Polska Dudy katolicka, bez mniejszości, z dyktatem większości

27.07.2020

Ziobro składa wniosek o wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej. Pokaz bezdusznej siły dzień po protestach kobiet

20.06.2020

PiS obiecuje wozy strażackie za głosy w wyborach prezydenckich. To nie jest śmieszne, to groźne

07.06.2020

Przed koncertem Jana Pietrzaka zaatakowano fizycznie dziennikarkę OKO.press

18.05.2020

Wyborczy chaos wyjaśniony w 1000 słów. Kronika zapowiedzianej katastrofy

10.05.2020

Bez decyzji Sądu Najwyższego o wyborach prezydenckich. Analizujemy, co oznacza decyzja PKW

14.04.2020

Wrócił PRL-owski „Pan Władza”? Policja traktuje obywateli jak niesforne dzieci, a rządzący są nietykalni

03.04.2020

Gowin ignoruje konstytucję. Premierze, wybory w zgodzie z prawem można i trzeba przełożyć już teraz!



Wesprzyj nas!

Archiwum Osiatyńskiego powstaje dzięki obywatelom i obywatelkom gotowym bronić państwa prawa.


10 
20 
50 
100 
200