Chcemy pokazać, w jakim stopniu Polska jest państwem prawa

Udostępnij

Profesor nadzwyczajny i były dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Komitetu Nauk Prawnych PAN (2011-2015), sędzia Trybunału Konstytucyjnego…

Więcej

Wywiad Dominiki Wielowieyskiej o Archiwum Osiatyńskiego w "Gazecie Wyborczej"



Dominika Wielowieyska: Co to jest archiwum Osiatyńskiego?

 

Mirosław Wyrzykowski: Chcemy pokazać, w jakim stopniu Polska jest państwem prawa. Zgodnie z pomysłem Wiktora Osiatyńskiego archiwum ma gromadzić wszystkie materiały związanych z konstytucyjnością ustaw i projektów ustaw. Będą tam opisywane przepisy i wydarzenia, które odbiegają od wzorców konstytucyjnych.

 

Choćby ostatnie wydarzenie we Wrocławiu, gdzie narodowcy wywiesili na szubienicach portrety sześciorga posłów PO, którzy w Parlamencie Europejskim zagłosowali za rezolucją w sprawie praworządności w Polsce. Będziemy odnotowywać wydarzenia związane z aktywnością, czy wręcz nadaktywnością policji, prokuratury i wszystkich organów państwa, które budzą wątpliwości z punktu widzenia standardów konstytucyjności i ochrony praw człowieka.

 

Np. postępowania prokuratury przeciwko dziennikarzom?

 

– Tak. W archiwum znajdzie się opis okoliczności tych przypadków, będą komentarze publicystów i prawników.

 

Wątpliwości budzą ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, sądach powszechnych i dwa projekty, którymi zajmuje się dziś Sejm, czyli o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Co jeszcze powinno się znaleźć na tej liście?

 

– Bardzo wiele, i archiwum pokaże skalę tego zjawiska. Jest jeszcze ustawa o zgromadzeniach, ustawa inwigilacyjna, czyli o policji. Wszystkie inne ustawy, które zawisły w Trybunale Konstytucyjnym, a nie zostały rozstrzygnięte. Znajdą się tam dwa orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z marca i sierpnia 2016 r., które nie zostały opublikowane przez rząd w Dzienniku Ustaw. A po zmianie składu i władz Trybunału znikły nawet ze strony internetowej TK, jakby nie istniały. Dotyczą one nowelizacji ustawy o Trybunale. My te orzeczenia przywołamy w archiwum. Wszyscy będą mieli wolny dostęp do tej bazy danych, bo ma ona służyć obywatelom.

 

Prezydent uważa, że jego projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i KRSsą zgodne z konstytucją.

 

– Każdy obywatel ma prawo do oceny, czy coś jest konstytucyjne. Ale środowisko akademickie ma wyrobiony pogląd na temat konstytucyjności tych projektów. Przerwanie kadencji prezesa Sądu Najwyższego budzi poważne wątpliwości konstytucyjne.

 

Prezydent mówił w niedzielę w TVN 24, że obowiązują przepisy o przejściu w stan spoczynku sędziego w wieku 65 lat i sędzia w stanie spoczynku – zdaniem prezydenta – nie może być prezesem Sądu Najwyższego, więc daje sobie prawo do przerwania kadencji zapisanej w konstytucji.

 

– Jeżeli Sejm przyjmie tę propozycję prezydenta, to na pewno znajdzie się ona w archiwum Osiatyńskiego. W konstytucji mamy zapisaną sześcioletnią kadencję prezesa SN. W chwili gdy prof. Małgorzata Gersdorf była powoływana na sześcioletnią kadencję, przepisy przewidywały, że sędzia przechodzi w stan spoczynku w wieku 70 lat. Prezydent mianując prof. Gersdorf, zakładał, że zakończy ona kadencję przed przejściem w stan spoczynku. Następnie wiek emerytalny sędziów został obniżony, ale prawo nie działa wstecz. Obniżony wiek emerytalny można brać pod uwagę dopiero w kolejnych decyzjach personalnych.

 

Prof. Gersdorf powiedziała w TVN 24, że jeśli przepis wejdzie w życie, to ona nie wystąpi do prezydenta o zgodę na dalsze pełnienie funkcji, bo nie będzie legitymizować przepisów budzących zastrzeżenia konstytucyjne.

 

– Na jej miejscu zrobiłbym tak samo. To kwestia godności urzędu.

 

Następny kandydat do archiwum Osiatyńskiego to przepis o wyborze sędziów do KRS. Do tej pory Sejm, Senat i prezydent mielili swoich przedstawicieli, a w osobnym punkcie tego konstytucyjnego artykułu jest mowa o wyborze sędziów, których do tej pory wskazywało samo środowisko sędziowskie. Teraz te kompetencje przejmie Sejm, a PiS mówi, że ma prawo to zrobić, bo nie ma precyzyjnego określenia, kto wybiera sędziów.

 

– Ta regulacja też oczywiście znajdzie się w naszym archiwum. W przepisie konstytucji jest mowa o tym, jakie kompetencje ma Sejm i ilu wybiera członków KRS. Sejm nie może więc przypisywać sobie nowych kompetencji.

 

Art. 10 mówi, że: „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej” oraz, że „Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.” W innym miejscu konstytucja mówi, że sądy są niezależne od innych władz. Można próbować stosować metody nazywane falandyzacją prawa. To był czas, kiedy dopiero tworzył się porządek konstytucyjny. Ale dziś mamy wystarczającą wiedzę dotyczącą wykładni konstytucji, by dojść do wniosku, że wyłącznie środowiska sędziowskie wszystkich szczebli są uprawnione do wyboru sędziów do KRS. A na pewno nie jest do tego uprawniony Sejm.

 

PiS argumentuje, że wszystkie zmiany, które proponuje, respektują niezależność sądów, bo one nie wpływają na orzeczenia sędziów, i tu sędziowie są nadal niezawiśli. Czy pan widzi zagrożenie, że PiS będzie wpływać na orzeczenia sędziów?

 

– Nie przyjmuję takiego sposobu rozumowania, że można przyjąć rozwiązanie niekonstytucyjne, bo inne elementy niezależności sądów są utrzymane. Nie wiem, jak w praktyce będą działać nowe przepisy, czy będą mieć wpływ na wyroki. Wiem jedno: Krajowa Rada Sądownictwa była tworzona w sposób pluralistyczny: i przez instytucje wybrane w demokratycznych wyborach, i przez sędziów. Teraz sędziowie zostali pozbawieni tego wpływu.

 

Wywiad ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 28 listopada 2017 r.



Autor


Profesor nadzwyczajny i były dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Komitetu Nauk Prawnych PAN (2011-2015), sędzia Trybunału Konstytucyjnego…


Więcej

Opublikowany

28 listopada 2017