Łukasz Woźnicki: Nowelizacja ustawy o SN przyjęta. „Domknie kontrolę nad tym sądem”
Sejm odrzucił większość poprawek Senatu i zakończył prace parlamentarne nad nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym. - Ta ustawa domyka kontrolę nad najwyższym organem władzy sądowniczej - ostrzegali senatorowie opozycji i sędziowie SN.
Po poprawkach Senatu w ustawie ostała się jedna niegroźna zmiana. Senatorowie wykreślili z niej inne regulacje, bo były wśród nich zmiany sprzeczne z konstytucją. Ale we wtorek Sejm odrzucił większość poprawek Senatu. Za było 231 posłów PiS i niezależnych, przeciw 207 z opozycji. Od głosu wstrzymało się dziewięcioro posłów, gównie z Konfederacji.
Wtorkowe głosowanie kończy parlamentarne prace nad ustawą, która zostanie teraz skierowana do prezydenta. Wszystko wskazuje na to, że Andrzej Duda ją podpisze pomimo zastrzeżeń podnoszonych przez ekspertów zarówno Sejmu, jak i Senatu. Wątpliwości dotyczyły właśnie pomysłów prezydenta.
Skarga nadzwyczajna, czyli zasłona dymna
Przygotowany w Kancelarii Prezydenta projekt będzie jedenastą nowelizacją ustawy o SN w ciągu ostatnich trzech lat. Kancelaria przedstawiała go jaką niegroźną zmianę dotyczącą skargi nadzwyczajnej: termin na składanie skarg, które pozwalają wzruszyć prawomocne wyroki sądów, ma zostać wydłużony. Tyle że nie jest to zmiana najważniejsza. – Skarga nadzwyczajna to tylko zasłona dymna – mówili posłowie opozycji, gdy w lutym Sejm w zaledwie dwa dni przegłosował ustawę.
Do podobnych wniosków doszli senatorowie, którzy w ubiegłym tygodniu zajmowali się ustawą. – Ta mała ustawa jest domknięciem systemu nadzoru nad sądownictwem w Polsce. Już nie będzie niezależnego SN – mówiła wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka.
Wcześniej podobnie ocenił ustawę sędzia SN Krzysztof Rączka. „W cieniu innych wydarzeń życia publicznego w Polsce ginie ostatnia faza podporządkowywania sobie przez >>dobrą zmianę<< najwyższego organu władzy sądowniczej” – pisał w analizie opublikowanej na łamach „Wyborczej”.
Ustawa ma pomóc nowym sędziom SN w przejęciu kontroli nad tym sądem. Chodzi o osoby powołane przez Dudę na wniosek upolitycznionej KRS. „Nowa” jest pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska, dawna wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS. Tacy sędziowie kierują też dwoma nowymi izbami. Prezydent chce mieć pewność, że nowy sędzia zostanie także prezesem w co najmniej jednej „starej” izbie SN. W sierpniu dobiegnie końca kadencja prezesa Izby Cywilnej Dariusza Zawistowskiego, a także prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Józefa Iwulskiego.
Prezesa wskazuje prezydent spośród kandydatów wybranych przez sędziów. Projekt przewiduje, że jeśli nie uda się wybrać kandydatów, to w kolejnych głosowaniach kworum będzie obniżane do zaledwie jednej trzeciej sędziów izby. W takim przypadku nowi sędziowie w Izbie Cywilnej sami byliby w stanie przegłosować kandydatów. Manowska niedawno przeniosła kolejne trzy takie osoby do tej izby.
A jeśli nie uda się wybrać prezesów na czas – z jakiegokolwiek powodu np. pandemii – Andrzej Duda za zgodą premiera będzie mógł wyznaczyć komisarzy izb. Tak wskazany komisarz będzie – podobnie jak prezes – organizował pracę izby i m.in. wyznaczał składy orzekające. – To kolejny instrument przekazywany w ręce prezydenta, który pośrednio będzie mógł wpływać na funkcjonowanie izby – mówił „Wyborczej” prezes Izby Cywilnej Dariusz Zawistowski.
– Ustawa wprowadza mechanizmy zabezpieczające – broniła ustawy prezydencka minister Małgorzata Paprocka. – Jest na wypadek, gdyby w sytuacji awaryjnej nie zdołano wskazać kandydatów – mówił senator PiS Jerzy Czerwiński.
Tyle że do takiej sytuacji – zdaniem sędziów SN i senatorów opozycji – może dojść niedługo. Po marcowym wyroku TSUE NSA może zakwestionować powołania nowych sędziów SN. – Jeśli podważy ich status, może dojść do ostrego sporu. Prezydent wyznaczy sędziego zastępującego prezesa, a ten będzie kierował izbą pół roku, rok, dwa lata… Nie wiadomo jak długo, bo przepisy tego nie precyzują – mówiła Morawska-Stanecka.
Większa władza pierwszej prezes
Prezydencką ustawę za „wątpliwą konstytucyjnie” uznało Biuro Legislacyjne Sejmu, eksperci marszałka Senatu, a także rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. „Kandydaci na prezesa nie powinni być wyłaniani przez mniejszość. Zaś konstytucja nie przewiduje funkcji sędziego wykonującego obowiązki prezesa SN” – napisał w swojej opinii.
Na prezydenckiej ustawie skorzysta także pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska, która dostanie nowe uprawnienia odebrane prezesom izb. Pierwsza prezes będzie mogła wystąpić do SN o rozstrzygnięcie wątpliwości prawnych, a potem sama wyznaczyć siedmioosobowy skład orzekający. W składach wyznaczanych przez Manowską mogą się np. znaleźć wyłącznie nowi sędziowie, których niezależność budzi wątpliwości.
– To najistotniejszy przepis wprowadzony do ustawy – uważa Morawska-Stanecka. Uchwałom siedmioosobowych składów można nadać moc zasady prawnej – orzeczenie będzie wtedy wiązać inne składy SN. Poza tym mocą autorytetu SN będzie oddziaływać na sądy powszechne.
Wicemarszałek Senatu wyliczała, że można to wykorzystać np. w sprawach dotyczących kar nakładanych na firmy nieprzestrzegające ograniczeń nałożonych niezgodnie z prawem czy uniewinnień osób korzystających z praw konstytucyjnych. – Pierwsza prezes będzie mogła wpływać na ustalenie kierunku wykładni prawa – mówiła.
– Sędziowie są niezawiśli. Trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, że niezawisłość będzie zagrożona samym ustaleniem składu przez pierwszego prezesa – mówiła wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska. Rząd PiS prezydencką ustawę poparł.
Artykuł Łukasza Woźnickiego ukazał się pierwotnie w „Gazecie Wyborczej”. Archiwum Osiatyńskiego dziękuje za możliwość przedruku.