Dlaczego „Alfabet buntu” na 100 lat niepodległości? Bo to głos niepodległego społeczeństwa
Aktywistki ruchów obywatelskich, niepokorni historycy, związkowcy, obrońcy przyrody, feministki, ludzie walczący o prawa osób z niepełnosprawnością. W Alfabecie buntu przedstawiamy sylwetki setek osób – wszelkiego sortu buntowników i buntowniczek. Uważamy, że to oni troszczą się o Rzeczpospolitą tak jak dzisiaj należy i są jej przyszłością. Chcemy to pokazać
Szanowni Państwo,
dziś w OKO.press przeczytacie całą serię tekstów o „buntownikach i buntowniczkach”, których sylwetki przedstawia „Alfabet buntu” – inicjatywa Archiwum Osiatyńskiego we współpracy z OKO.press, „Gazetą Wyborczą” i „Polityką”. W ten nieoczekiwany sposób wpisujemy się w obchody Święta Niepodległości 2018, bo jesteśmy przekonani, że właśnie ci niepokorni 2018 – od czcigodnych profesorów prawa, trzymających się trudnej prawdy historyków, aktywistów ruchów obywatelskich, kobiecych i miejskich, obrońców edukacji, przyrody i praw osób z niepełnosprawnościami, aż po studentów-antyfaszystów – dbają o Ojczyznę, jak dzisiaj należy.
Nie chcemy ich gloryfikować – zresztą sami na ogół tego nie chcą – nie ma tu klimatów martyrologicznego poświęcenia, nie ma wyłączności na patriotyzm. Chcemy raczej dać do myślenia opinii publicznej i pójść w kontrze do tzw. normalizacji, gdy protest staje się dla wielu – także mediów – nudny, marginalny, nieważny.
Wspaniale, że w obchodach rocznicy niepodległości, poza nacjonalistyczną ekstremą i uwikłaną w romans z ONR władzą, jest tyle radości, żartu, wzruszenia, pogody ducha. „Alfabet buntu” dopełnia ten obraz o ważny wymiar, o który trzeba się zatroszczyć.
Marzeniem władzy o autorytarnych ciągotach jest rozmycie, zaniechanie, zniechęcenie, zagubienie – także w sporach i wzajemnych pretensjach wśród polityków opozycji i samych aktywistów – tego, co łączy społeczeństwo obywatelskie, które nie chce się podporządkować regułom takiej zamkniętej Rzeczpospolitej.
Mamy w „Alfabecie” około 200 sylwetek, na liście do uzupełnienia mamy kolejne 200 nazwisk, docierają do nas także pretensje, że kogoś pominęliśmy. Śmiało je zgłaszajcie, prosimy o wszystkie sugestie, kto jeszcze powinien być w „Alfabecie buntu” (najlepiej mailem na [email protected]). Czekamy na zgłoszenia osób, grup i środowisk (bez fałszywej skromności!), lokalnych inicjatyw z całego kraju.
„To chyba jedyna zasługa, jaką możemy zapisać na konto obecnej władzy: przekonaliśmy się, że nie ma demokracji bez demokratów, ludzi gotowych poświęcić najważniejszym publicznym wartościom swój czas, spokój, bezpieczeństwo, nawet wolność – pisał w swoim „wstępniaku” do „Alfabetu buntu” Jerzy Baczyński, redaktor naczelny „Polityki” –
„Bez nich już bylibyśmy przegrani, a nasza republika pozamiatana.
To, że są, że mają odwagę występować, niekiedy w pojedynkę, przeciwko opresji państwowego, partyjnego aparatu, to wielka dla nas nadzieja i otucha. Alfabetem buntu chcemy wesprzeć nowych liderów naszej wspólnoty, po raz kolejny w historii poddawanej próbie charakterów. Teraz pożyczam hasło od władzy: »im się to po prostu należy!«”.
„To wszystko robią ludzie, którzy nie liczą na żadną nagrodę. Co najwyżej dostać mogą kopniaka w nerki od narodowca, bluzg oenerowca, zobaczyć siebie w narodowej telewizji…” – pisał Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
„Alfabet buntu” może być lekturą tych wszystkich, którzy będą tworzyć w Polsce następne rozdanie polityczne. Bo daje do myślenia, jakie państwo zbudować, jakie pragnienia zaspokoić, jakim różnicom dać swobodny wyraz. Jakich błędów uniknąć. A może nawet, jak wygrać wybory, z czyjej pomocy skorzystać w obronie polskiej demokracji.
Czytajcie nasze teksty o buncie. Dołączajcie do zbuntowanej społeczności. A jeśli uznacie, że warto, to wesprzyjcie „Alfabet” choćby symboliczną wpłatą.
A,b,c,d,e… POMÓŻ nam dokończyć Alfabet buntu!