Wyborcze igranie rządzących ze zdrowiem i życiem, czyli co zrobi Senat?

Udostępnij

Doktor nauk prawnych oraz adwokat zaangażowany pro bono w sprawy dotyczące ochrony praworządności

Więcej

W sobotę, w godzinach wczesnoporannych, w polskiej demokracji parlamentarnej stało się coś bardzo złego i głęboko niepokojącego. Wielu z nas powie: przyspieszony kurs konstytucjonalizmu trwający od końca 2015 r. sprawił, że nic już nas nie zdziwi. Tak, rzeczywiście, to nie jest zamach stanu. To nie jest nawet sfałszowanie wyborów. Jednak przejść do porządku dziennego nad tym co się wydarzyło, nad nocną zmianą zasad przeprowadzania wyborów, po prostu się nie da.



Nie chodzi przy tym nawet o poprawki regulaminowe przegłosowane w czwartek, dotyczące głosowania zdalnego. Rozumiem wątpliwości konstytucyjne w tym zakresie, w kontekście wymogów zawartych w art. 120 Konstytucji (wymóg uchwalania ustawy zwykłą większością w obecności połowy ustawowej liczby posłów), a także celu takiej regulacji konstytucyjnej. W istocie jednak w tym przypadku mamy prawdopodobnie do czynienia z pierwszym, a przynajmniej pierwszym tak istotnym w przypadku Konstytucji z 1997 r. konfliktem między oryginalną wykładnią Konstytucji a wykładnią w duchu „żyjącej konstytucji” (living constitution), konfliktem, z którym przykładowo amerykańska doktryna konstytucyjna zmaga się od dziesięcioleci i który, w końcu, był nieunikniony również w naszym kraju.

 

Chodzi o wykładnię sformułowania „w obecności”, oczywistym jest bowiem, że przez 23 lata obowiązywania Konstytucji postęp w dziedzinie komunikacji elektronicznej był ogromny, ustrojodawca nie mógł go zakładać w 1997 r. Nie chodzi przecież jedynie o akt oddania głosu przez parlamentarzystę (ten i tak od lat odbywa się w formie elektronicznej, podniesienie ręki ma jedynie pokazać pozostałym posłom jak dany poseł głosuje), lecz o fizyczną obecność na sali obrad.

 

Odkładając te kwestie na bok, nie chcę w tym miejscu powtarzać ogółu słusznych argumentów wskazujących na niekonstytucyjność poprawki dotyczącej Kodeksu wyborczego (takich jak np. naruszenie zasad trzech czytań, wyjście poza zakres przedłożenia). Dość powiedzieć, że nie przekonuje absurdalna argumentacja o jedynie „technicznej” zmianie Kodeksu Wyborczego – mamy bowiem do czynienia z materialną zmianą sposobu wykonywania konstytucyjnego prawa głosu w toku, trwającej formalnie przecież, kampanii wyborczej.

 

Oburzające jest jednak potraktowanie fundamentalnego dla demokracji, czynnego prawa wyborczego, jako zasłony dymnej dla realizacji brutalnego, zwłaszcza w obecnej sytuacji, celu politycznego. Przy okazji obywatele zostali podzieleni na lepszych i gorszych, trudno bowiem w racjonalny sposób uzasadnić wyróżnienie przez ustawodawcę grupy obywateli poniżej 60 roku życia i pozbawianie ich prawa do bezpiecznego oddania głosu w wyborach prezydenckich. O ile szczególne regulacje dotyczące głosowania przez osoby niepełnosprawne usprawiedliwione są ich specyficzną sytuacją i ograniczeniami mobilności, to w przypadku osób powyżej 60 roku życia ciężko taką cechę relewantną znaleźć, nie wiadomo bowiem dlaczego ustawodawca uznał, że osoba mająca np. 60 lat jest bardziej narażona na zakażenie SARS-Cov-2 niż 59-latek.

 

Nie ulega wątpliwości, że chodziło tylko i wyłącznie o stworzenie pretekstu do przeprowadzenia wyborów 10 maja w szczególnych warunkach epidemii. Poprzez stworzenie możliwości głosowania osobom powyżej 60 roku życia (z których i tak pewnie większość z tego sposobu głosowania nie skorzysta) i osobom w kwarantannie, reszta społeczeństwa została postawiona przed dramatycznym wyborem: narażać swoje życie i zdrowie czy pozwolić decydować o swoim losie i przyszłości innym. Państwo, które szanuje swoich obywateli i nie ma ich wyłącznie za mięso, tak nie postępuje.

 

Ustawa o tarczy antykryzysowej, zawierająca kontrowersyjne poprawki dotyczące Kodeksu Wyborczego, gwałcące nie tylko tryb stanowienia prawa, ale także zasadę równości prawa wyborczego, trafia teraz pod obrady Senatu, w którym kruchą większość ma opozycja (skłócona i próbująca się odnaleźć w koronawirusowej rzeczywistości). Być może teraz Senat stoi przed próbą, która zdefiniuje polską politykę nie tylko na czasy epidemii, ale na kilka lat naprzód.

 

To co wiemy, to to, że opozycja – mimo krytycznych uwag do tzw. tarczy antykryzysowej – bardzo nie chce zablokować jej wejścia w życie. Z drugiej strony, nocna, nieprzyzwoita „wrzutka” dotycząca prawa wyborczego, jest niemożliwa do zaakceptowania, zwłaszcza w zaproponowanym kształcie. Z kolei jej skasowanie przez Senat zostałoby odebrane jako pozbawienie seniorów prawa wyborczego w dobie epidemii.

 

Należy pamiętać o konstytucyjnym tle, dotyczącym kompetencji Senatu w procesie ustawodawczym: Senat w ciągu 30 dni od dnia przekazania ustawy może ją przyjąć bez zmian, uchwalić poprawki albo uchwalić odrzucenie jej w całości.

 

Rysują się więc następujące scenariusze, które wydają się być w tej sytuacji przyzwoite i potencjalnie skuteczne:

 

  • ekspresowe przyjęcie poprawki przewidującej rozszerzenie prawa do głosowania korespondencyjnego na wszystkich wyborców. Spowoduje to powrót ustawy do Sejmu, ale wówczas to większość sejmowa, jeśli poprawkę odrzuci, będzie musiała wytłumaczyć obywatelom, dlaczego odbiera im możliwość bezpiecznego uczestnictwa w procesie wyborczym;
  • ekspresowe podjęcie uchwały o przyjęciu ustawy bez zmian w części z wyłączeniem przepisów dotyczących Kodeksu Wyborczego, a w pozostałym zakresie poddanie jej dalszej procedurze ustawodawczej w Senacie (tj. w terminie 30 dni).

 

Pierwsze ze wskazanych rozwiązań bez żadnych wątpliwości mieści się w granicach konstytucyjnych kompetencji Senatu. Stanowiłoby rozsądny i wyważony ruch, dający szansę większości sejmowej na korektę nieprzemyślanego rozwiązania i zabezpieczenie prawa wyborczego wszystkich obywateli. Oczywiście można się spodziewać w prorządowych mediach narracji o sabotowaniu tarczy antykryzysowej przez Senat, ale jest to argument łatwy do zbicia. Sejm może się zgodnie z nową, świecką tradycją zebrać się na nocne posiedzenie i zająć poprawką. Zresztą, prawdę mówiąc ustawa o tarczy antykryzysowej, jak wiele ustaw pisanych na kolanie, wymaga znacznie więcej poprawek, aby mogła być bez przeszkód stosowana.

 

Problem jednak w tym, że powyższy, niebudzący konstytucyjnych wątpliwości scenariusz, to gra na podwórku większości rządzącej. Innymi słowy, oni po raz kolejny łamią nie tylko Konstytucję, ale też reguły gry i zasady przyzwoitości, a opozycja starałaby się zapobiec niekonstytucyjnym skutkom w ramach obowiązujących zasad.

 

Drugi scenariusz to przysłowiowa „jazda po bandzie”, niewykluczone jednak, że konieczna. Oczywiście liderzy Zjednoczonej Prawicy zaczną krzyczeć, że Senat nadużył swoich kompetencji, a STK mgr Przyłębska powie w telewizji, że tak to nie może być. To oni jednak wówczas narracją o Konstytucji musieliby zahamować wejście w życie ustawy o tarczy antykryzysowej, na co średnio mogą sobie pozwolić. Dla przedsiębiorcy czy pracownika zagrożonego utratą pracy niuans polegający na tym, że Senat przyjął ustawę „w części”, a nie „w całości” nie będzie przekonującym argumentem za wstrzymaniem procesu prawodawczego przez Marszałka Sejmu i nieprzekazaniem takiej „częściowej” ustawy do podpisu Prezydenta.

 

To niebezpieczny precedens, zgoda. Uzasadniałby go jednak stan wyższej konstytucyjnej konieczności (zapobieżenie organizacji wyborów w warunkach de facto stanu nadzwyczajnego, w warunkach grożących rozprzestrzenieniem się epidemii, niebezpiecznych dla zdrowia i życia obywateli) oraz to, że materia poprawki dotyczącej Kodeksu Wyborczego nie ma żadnego logicznego związku z tarczą antykryzysową i sama została wprowadzona w trybie urągającym Konstytucji.

 

Co mają zrobić obywatele, jeśli mimo wszystko kontrowersyjna poprawka Kodeksu wyborczego wejdzie jednak w życie? Bojkot wyborów to moim zdaniem ostateczność, chyba że narzędziem perswazji wobec PiS miałaby być groźba uzyskania przez Andrzeja Dudę „białoruskiego” wyniku 98% poparcia przy 5% frekwencji. Zamiast tego wyborcy powinni z kontrowersyjnej poprawki po prostu skorzystać. Wszyscy. Bez względu na to, czy mają 61 czy 22 lata, czy zostali skierowani na kwarantannę czy siedzą w domu stosując się do zaleceń rządu.

 

Masowe składanie przez obywateli zgłoszeń o chęci głosowania korespondencyjnego z powołaniem się na obawę o zdrowie i życie, związaną ze stanem epidemii, spowoduje jedną z trzech rzeczy: 1) masowe pozostawienie tych zgłoszeń bez rozpoznania, o czym trzeba wyborcę poinformować i co może być następnie podstawą masowych protestów wyborczych oraz wątpliwości co do prawomocności wyborów; 2) dopuszczenie wszystkich chętnych wyborców do głosowania korespondencyjnego; 3) wprowadzenie stanu nadzwyczajnego i przełożenie wyborów, aby uniknąć masowej kompromitacji.

 

Ten mecz to nie tylko mecz o, brzmiące dla wielu abstrakcyjnie, hasła o praworządności czy trójpodziale władzy. To gra o zdrowie i życie Polaków zagrożone politycznym egoizmem rządzącej większości. Wyzwanie, na które powinien odpowiedzieć nie tylko Senat, ale także obywatele. Zamknięcie w domu nie zwalnia nas bowiem z, ani nie pozbawia, obowiązku i prawa do aktywnego sprzeciwu wobec poczynań władzy. Wciąż jeszcze nie.

 


 

Kwestie dotyczące praworządności w Polsce oraz w całej Unii Europejskiej będziemy dalej monitorować oraz wyjaśniać na łamach Archiwum Osiatyńskiego, a także – po angielsku – na stronie Rule of Law in Poland.

 

Podoba Ci się ten artykuł? Zapisz się na newsletter Archiwum Osiatyńskiego. W każdą środę dostaniesz wybór najważniejszych tekstów, a czasem również zaproszenia na wydarzenia.



Autor


Doktor nauk prawnych oraz adwokat zaangażowany pro bono w sprawy dotyczące ochrony praworządności


Więcej

Opublikowany

30 marca 2020






Inne artykuły tego autora

24.06.2020

„Ideologia LGBT”? Nie, społeczność z postulatami



Wesprzyj nas!

Archiwum Osiatyńskiego powstaje dzięki obywatelom i obywatelkom gotowym bronić państwa prawa.


10 
20 
50 
100 
200