Kryzys praworządności w Polsce zagraża stabilności sojuszu USA z Unią Europejską

Udostępnij

Adwokat, współzałożyciel Inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Praworządności KOS. W 2022 roku był stypendystą National Endowment for Democracy.

Więcej

Zjednoczona Unia Europejska, w której nie ma państw wyłamujących się z przestrzegania wartości transatlantyckich, jest dla Stanów Zjednoczonych lepszym, silniejszym, pewniejszym sojusznikiem, niż Europa zdekomponowana i podzielona, do czego dąży Putin.



„STANOM Zjednoczonym zależy na zakończeniu kryzysu praworządności w Polsce, w tym realnego rozwiązania konfliktu polskiego rządu z Unią Europejską, bo potrzebują stabilnego sojusznika w Europie, a nie osłabiającego Unię procesu wewnętrznej dekompozycji” – mówi Michał Wawrykiewicz, adwokat, współzałożyciel inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS.

 

 

Jako stypendysta amerykańskiej organizacji National Endowment for DemocracyWawrykiewicz wyjaśniał amerykańskiej administracji, kongresmenom, sędziom, dziennikarzom, przedstawicielom organizacji międzynarodowych i studentom wydziałów prawa zawiłości kryzysu praworządności w Polsce. OKO.press zapytało go o ich reakcje i analizę, jak w Stanach Zjednoczonych odbierany jest atak na sądownictwo i powiązany z nim konflikt rządu PiS z Unią Europejską. Jego zdaniem:

  • Stany Zjednoczone patrzą na Unię Europejską jak na spójny organizm, na całość, mocnego sojusznika militarnego i gospodarczego partnera. Mają nas łączyć transatlantyckie demokratyczne wartości.
  • Amerykanie wiedzą, że procesy dekompozycji praworządności są ważne, że to problem Węgier, Polski i szerzej – Unii Europejskiej, a w konsekwencji problem transatlantycki, relacji Stanów Zjednoczonych z Europą.
  • Amerykańscy sędziowie byli przerażeni tym, jak władza polityczna traktuje władzę sądowniczą w kraju członkowskim NATO i Unii Europejskiej.
  • Stany Zjednoczone mają solidny mandat i wiele powodów, żeby upominać się o przestrzeganie praworządności w Polsce. Obecny polski rząd, wobec otwartego konfliktu z Europą Zachodnią, nie ma w zasadzie innego silnego sojusznika niż USA. Dlatego Stany Zjednoczone mają wyjątkowo mocną pozycję, aby jednoznacznie domagać się od rządu w Warszawie przestrzegania praworządności.

Rozkład demokracji w Polsce i na Węgrzech

 

 

Anna Wójcik: Polska to dziś lider wschodniej flanki NATO, kraj hojny dla uchodźców z Ukrainy, a jednocześnie skonfliktowany z Unią Europejską o praworządność. Jak opowieść o ataku na niezależność sądów odbierali Amerykanie?

 

 

Michał Wawrykiewicz: Amerykańscy decydenci, politycy, media, liderzy opinii, akademicy zazwyczaj rozróżniają sytuację Polski – określanej jako mniej stabilna demokracja – oraz Węgier, które definitywnie przestały być demokracją i obowiązuje w nich system konkurencyjnego autorytaryzmu. Ta różnica percepcji bierze się z dwóch czynników.

 

 

Po pierwsze wynika z roli Polski w kontekście napaści Rosji na Ukrainę i zupełnie odmiennego w tej kwestii stanowiska premiera Węgier Viktora Orbána. Nastawienie rządzących do wojny rosyjsko-ukraińskiej wpływa na ocenę przez Amerykanów stopnia rozkładu demokracji w Polsce i na Węgrzech. To ocena bardziej przez pryzmat emocji i sojuszy niż systemowej analizy destrukcji systemu demokratycznego.

 

 

Polska jest postrzegana jako kraj sojuszniczy, w którym stacjonują amerykańskie wojska, a władza jest sprzymierzeńcem Stanów Zjednoczonych w sprawie wojny w Ukrainie. Orbán jest postrzegany jako niemal otwarty sojusznik Władimira Putina.

 

 

Po drugie, wiedza amerykańskich polityków, mediów, czy akademików o tym, jak niszczona jest praworządność w Polsce i na Węgrzech, o skali i metodach, jest jednak dość ogólna.

W mojej ocenie systemowo praworządność, w tym niezawisłość sądownictwa, została znacznie bardziej zdewastowana w Polsce, niż na Węgrzech.

Orbán dzięki większości konstytucyjnej mógł w 2010 roku zmienić ustawę zasadniczą i przynajmniej formalnie zgodnie z prawem krajowym zmienić ustrój i instytucje. Węgierskie społeczeństwo, sędziowie, prokuratorzy, prawnicy, zdecydowanie mniej aktywnie sprzeciwiali się niszczeniu praworządności. Powiedzmy sobie szczerze – byli w zasadzie dość bierni, w porównaniu z zaangażowaniem społeczeństwa obywatelskiego i wspólnoty prawniczej w Polsce. Dlatego Orbán nie musiał tworzyć takich instytucji, takiej machiny represji, jaką stworzyła polska władza, z nielegalną i całkowicie podporządkowaną radą sądownictwa i system dyscyplinarnym służącym do zastraszania sędziów.

 

 

 

 

Amerykańscy sędziowie przerażeni atakiem na sądy

 

 

Polskie władze, choć deklarują chęć koncesji na rzecz Komisji Europejskiej, żeby odblokować środki z Krajowego Planu Odbudowy, nadal dyscyplinują i karzą sędziów oraz prokuratorów. Czy to było dla amerykańskich elit zaskoczeniem?

 

 

Wyjaśniałem, jak poważne naruszenia ustrojowe miały i nadal mają miejsce, opisywałem rozmiar i detale ataku na demokrację w Polsce. Ogromne wrażenie na wszystkich robiła opowieść o represjach wobec sędziów i niezależnych prokuratorów, o tym jak perfidne, prymitywne metody stosuje się, żeby ich uciszyć, zmusić do posłuszeństwa w zakresie wydawanych wyroków, jaki to ma wpływ na niezawisłość wymiaru sprawiedliwości. Jaka jest skala bezprawia i jednocześnie skala odwagi sędziów i prokuratorów, którzy nie poddają się. Jaka jest solidarność w środowisku, jak adwokaci wspierają tych szykanowanych, jak działa Komitet Obrony Sprawiedliwości.

 

 

Wszystko to było przyjmowane z dużym zainteresowaniem, ale też zadziwieniem i troską, że coś takiego ma miejsce. Zwłaszcza amerykańscy sędziowie byli przerażeni tym, jak władza polityczna traktuje władzę sądowniczą w kraju członkowskim NATO i Unii Europejskiej.

 

 

Goszcząca mnie instytucja, National Endowment for Democracy, dostrzega powagę procesu antydemokratycznego w Polsce i stoi na stanowisku, że trzeba dokładnie go analizować, wyciągać wnioski i uczyć się, jak lepiej bronić demokracji w innych krajach i regionach. Jak powstrzymywać anty-demokratyczne procesy i zapobiegać im na wczesnym etapie oraz zastanawiać się, jak naprawiać już zniszczoną praworządność.

Walka o standardy demokratyczne

 

 

Opowieść o walczących o dobro wspólne prawnikach jest silnie zakorzeniona w amerykańskiej kulturze. Co zaangażowany w sprawy publiczne adwokat z Polski może do niej wnieść?

 

 

Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie niezwykle ciekawe i trafne pytania na temat Polski studentek i studentów amerykańskich uczelni. Świadczą o tym, że młodzi ludzie interesują się zagadnieniem, sporo widzą i doskonale rozumieją wagę niezawisłości sądów i rozumieją wagę procesu niszczenia praworządności.

 

 

Podobała im się wizja zaangażowania prawników w obronę wartości i pozytywne zmienianie świata, jak choćby poprzez powstrzymywanie autorytarnych nurtów w demokracjach. Opowieść o sędziach, prokuratorach, prawnikach z Polski, walczących o standardy demokratyczne, była dla nich inspirująca. Zadawali też ważne pytania o szerszy kontekst społeczno-polityczny, na przykład o rolę Kościoła katolickiego w dzisiejszej Polsce, o wojnę w Ukrainie i jej wpływ na rozwój wypadków, czy w jakikolwiek zachęca to obecną władzę w Polsce do refleksji nad obranym przez nią autorytarnym kursem. Spotkania i dyskusje ze studentami to zdecydowanie najciekawszy element tych moich podróży po Stanach i Kanadzie z wykładami o ataku na praworządność w Polsce.

Biden stawia na demokratyzację

 

 

Wydawałoby się, że administracja Bidena jest świetnie zorientowana co do skali i znaczenia ataku na demokrację w Polsce. Postanowiła na nowo przeznaczyć znaczne środki na demokratyzację w Europie Środkowej i Wschodniej. Czy stało się to głównie przez sytuację na Węgrzech, a społeczeństwa obywatelskie w Polsce czy Rumunii są beneficjentem tych środków niejako przy okazji?

 

 

Jestem przyzwyczajony do rozmów i debat o sytuacji w Polsce na poziomie europejskim, z przedstawicielami instytucji międzynarodowych, szczególnie Unii Europejskie i jej państw członkowskich, którzy zazwyczaj znakomicie orientują się w szczegółach sytuacji w Polsce i konsekwencjach, jakie w związku z tym grożą całej zjednoczonej Europie. W tych rozmowach jako przedstawiciele polskiego społeczeństwa obywatelskiego nie przynosimy wiele nowości, bo nasi rozmówcy są dobrze zorientowani co do meritum. Dostarczamy raczej ekspercką wiedzę odnośnie szczegółów.

 

 

Dlatego moje oczekiwania wobec świadomości sytuacji w Polsce w Stanach Zjednoczonych były pewnie nieco za duże. Trzeba przecież brać pod uwagę znaczenie Polski dla Stanów Zjednoczonych. Nie oszukujmy się, jesteśmy dość istotnym sojusznikiem, ale nie priorytetem polityki międzynarodowej światowego mocarstwa. Chcielibyśmy być dla Stanów Zjednoczonych bardzo ważnym, wyjątkowym krajem, który w Waszyngtonie będzie uważnie obserwowany i analizowany, ale ani Polska, ani cała zjednoczona Europa nie jest najważniejsza.

 

 

Zza Atlantyku widać to bardzo wyraźnie. Z perspektywy amerykańskiej geopolityki, a szczególnie gospodarki, znacznie ważniejsza od Europy jest Azja.

W Europie uważamy, że jesteśmy pępkiem świata i takie oczekiwania przekładamy na innych.

Oczywiście teraz, w związku z wojną w Ukrainie, nastąpiło pewne przesunięcie środka ciężkości, powraca zimnowojenny podział w Europie, a Europa wschodnia staje się ważnym bastionem przeciwko Rosji, co oczywiście wzmacnia znaczenie strategiczne naszego kontynentu i Polski jako kraju niemal frontowego.

 

 

 

Administracja Bidena faktycznie stawia na demokratyzację. Praworządność jest jednym z priorytetów tej administracji, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i w relacjach międzynarodowych, w tym z państwami sojuszniczymi. Za prezydentury Trumpa było oczywiście inaczej. Sama moja obecność w National Endowment for Democracy była jakimś pokłosiem tej zmiany zainteresowań.

 

 

 

Sytuacja Polski jest zgoła inna od skrajnych przypadków autorytaryzmu w Afganistanie, Iranie czy Nikaragui, skąd pochodzili inni stypendyści. Natomiast wielokrotnie słyszałem, że Stany Zjednoczone dostrzegają powagę sytuacji w Polsce – proces zmierzania szybkim krokiem od demokracji ku autokracji. Patrzą na Unię Europejską jak na spójny organizm, mocnego sojusznika militarnego i partnera gospodarczego. Mają nas łączyć transatlantyckie demokratyczne wartości.

Dlatego kryzys praworządności w Polsce trzeba rozpatrywać szerzej, jako kryzys Unii Europejskiej, ponieważ ten problem rozlewa się na całą wspólnotę.

Zjednoczona Unia Europejska, w której nie ma państw wyłamujących się z przestrzegania wartości transatlantyckich, jest dla Stanów Zjednoczonych lepszym, silniejszym, pewniejszym sojusznikiem, niż Europa zdekomponowana i podzielona, do czego dąży Putin.

 

 

 

Amerykanie wiedzą, że procesy dekompozycji praworządności są ważne, że to problem Węgier, Polski i szerzej – Unii Europejskiej, a w konsekwencji problem transatlantycki, relacji Stanów Zjednoczonych z Europą.

Czy wróci amerykańska doktryna izolacji?

 

 

Czy takie podejście mają też Republikanie?

 

 

Najbardziej radykalne skrzydło Republikanów, Freedom Caucus, mówi w Kongresie rzeczy, od których jeżą się włosy na głowie. Z perspektywy Polski i Europy byłoby skrajnie niekorzystne, gdyby ich głos był dominującym nurtem w partii Republikańskiej.

 

 

Jeśli chodzi o geopolitykę, mówią wprost o konieczności zakończenia zaangażowania Stanów Zjednoczonych w wojnę w Ukrainie, zmniejszenia obecności USA w Europie, wygląda na to, że chcą powrotu doktryny amerykańskiego izolacjonizmu. To bardzo niepokojące.

 

 

Natomiast umiarkowani Republikanie, bliżsi tradycji tej partii i polityce z czasów Reagana czy obu Bushów, są bardziej zaangażowani w utrzymanie zaangażowania Stanów Zjednoczonych w kwestie demokracji na świecie, utrzymania supremacji amerykańskiej kultury politycznej i zachodnich wartości.

 

 

Kiedyś to demokraci koncentrowali się bardziej na polityce wewnętrznej. Teraz wektor się obrócił i to oni są orędownikami globalnego zaangażowania Stanów Zjednoczonych – w roli strażnika demokracji i przywódcy wolnego świata. Większość partii demokratycznej zdecydowanie optuje za kontynuowaniem polityki Bidena, co pociąga za sobą zaangażowanie w ochronę praworządności między innymi w Polsce. Jeśli będzie rządzić administracja republikańska, spodziewam się, że jej zaangażowanie w kwestii praworządności w Europie zmniejszy się, choć jak mówię stabilność, demokracja i praworządność w Europie leży w interesie Ameryki, niezależnie od rządzącej opcji politycznej.

Amerykanie upominają się o praworządność w Polsce

 

 

Jaką rolę Stany Zjednoczone odegrały w ciągu ostatnich siedmiu lat kryzysu praworządności w Polsce?

 

 

Za czasów prezydentury Donalda Trumpa, do końca 2020 roku, z punktu widzenia Waszyngtonu w polskiej demokracji wszystko lub prawie wszystko było w porządku. Od czasu zmiany administracji wyraźnie widać zwiększenie zaangażowania Stanów Zjednoczonych w obronę praworządności. Przedstawiciele organizacji obywatelskich i instytucji głównego nurtu, które zajmują się obroną praworządności, są już teraz zapraszani do ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie. Wcześniej dla Waszyngtonu partnerem do rozmowy o stanie demokracji w Polsce był właściwie wyłącznie polski rząd.

 

 

 

Czy to dziś wystarczające zaangażowanie ze strony Stanów Zjednoczonych?

 

 

Oczywiście – nie. Stany Zjednoczone mają solidny mandat i wiele powodów, żeby upominać się o praworządność w Polsce. Dla Polski USA to największy sojusznik, najważniejszy gwarant bezpieczeństwa w ramach NATO, a także, poza Unią Europejską, najważniejszy gwarant zachodnich wartości.

 

 

 

Do tego sojusz północnoatlantycki w ciągu ostatnich dwudziestu lat też przeszedł przemianę. Jest nie tylko sojuszem militarnym, ale też sojuszem politycznym, który promuje wartości demokratyczne, stoi na straży świata demokratycznego, chroniącego takie wartości jak praworządność.

 

 

 

Oczywiście, ten wizerunek NATO komplikuje fakt, że jednym z kluczowych sojuszników jest wyraźnie niedemokratyczna Turcja pod rządami Erdoğana, państwo o wielkim znaczeniu geopolitycznym i militarnym. Destrukcja demokracji na terytorium państw NATO, w tym w Polsce, to trudne, lecz bardzo ważne wyzwanie dla Stanów Zjednoczonych i całego sojuszu.

Autokracje zagrażają stabilności UE

 

 

Na czym mogłaby polegać większe zaangażowanie się Stanów Zjednoczonych w kwestię praworządności w Polsce?

 

 

Obecny polski rząd, wobec otwartego konfliktu z Europą Zachodnią, nie ma w zasadzie innego silnego sojusznika niż USA.

Dlatego Stany Zjednoczone mają wyjątkowo mocną pozycję, aby jednoznacznie domagać się od rządu w Warszawie przestrzegania praworządności.

W mojej ocenie powinno to polegać na przyjaznej, ale bardzo stanowczej dyplomatycznej presji wywieranej na Polskę i inne rządy w krajach Unii Europejskiej, które mają problemy z przestrzeganiem reguł demokracji.

 

 

 

A także na strukturalnym finansowym wsparciu organizacji społeczeństwa obywatelskiego, zajmujących się kwestiami demokracji, praworządności, prawa człowieka w tych krajach. To się już dzieje i ma to ogromne znaczenie i wartość. Widzę natomiast ogromne pole rozwoju takiej aktywności amerykańskiej, co może w istotnym stopniu zwiększyć długofalowy rozwój demokracji w Europie.

 

 

 

Nie wiemy oczywiście, jak wygląda amerykańskie zaangażowanie w tych kwestiach za zamkniętymi drzwiami, w czasie rozmów kuluarowych. Prezydent Biden w przemówieniu w Warszawie bezpośrednio nie odniósł się do kwestii praworządności. Ale przecież niespójne z szerszą polityką jego administracji byłoby, gdyby do takich rozmów z przedstawicielami polskiego rządu w ogóle nie doszło.

Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych zmierzanie przez Polskę w jakikolwiek stopniu w stronę autokracji jest zjawiskiem niepożądanym.

Nie takie było założenie sojuszu Amerykanów z państwami Europy. Autokracje w Unii Europejskiej zagrażają jej stabilności, a także sile i skuteczności sojuszu transatlantyckiego.

 

 

 

Czego oczekujesz od nowej specjalnej sprawozdawczyni ONZ do spraw niezależności sędziów i prawników prof. Margaret Satterthwaite?

 

 

 

Profesor Satterthwaite jest wspaniałą prawniczką, specjalistką od ochrony praw człowieka z Uniwersytetu Nowojorskiego. Była bardzo zainteresowana sytuacją w Polsce, zaprosiła mnie do przeprowadzenia zajęć ze swoimi studentami. Długo rozmawialiśmy. Wydaje mi się, że będzie bardziej aktywna w kwestii domagania się praworządności w Polsce, niż jej poprzednik. Sprawa naruszenia reguł demokratycznych w obszarze sądownictwa jest dla niej bardzo istotna i doskonale rozumie wagę problemu. Dobrze by było, gdyby przyjechała na oficjalną wizytę do Polski w ramach swojej roli w ONZ, ale zaproszenie musiałby wystosować polski rząd.

Proces Trumpa testem dla amerykańskiej praworządności

 

 

Co sprawia, że sądy są silną trzecią władzą w Stanach Zjednoczonych?

 

 

Władza sądownicza w Stanach Zjednoczonych to rzeczywiście realna, odrębna władza. Sprawuje rzeczywistą kontrolę nad władzą ustawodawczą i wykonawczą. Ma ogromne poważanie w społeczeństwie. Z moich obserwacji wynika, że gwarancje, standardy procesów w Stanach Zjednoczonych są bardzo wysokie, zarówno jeśli chodzi o niezawisłość, bezstronność, jak i kompetencje merytoryczne sądów. Choć oczywiście z naszego, europejskiego punktu widzenia, system nie jest skonstruowany idealnie. Chodzi oczywiście o zbyt dużą rolę polityków w procesie powoływania sędziów federalnych.

 

 

 

W ostatnich latach toczą się uzasadnione dyskusje, zwłaszcza wokół nominacji do Sądu Najwyższego. Donald Trump jako prezydent miał okazję nominować aż trzech sędziów Sądu Najwyższego, co silnie przechyliło sąd w stronę bardzo mocno konserwatywną.

 

 

Po wyroku zmieniającym ugruntowane od lat 70. orzecznictwo Sądu Najwyższego w kwestii aborcji, na sile przybrała dyskusja o niezależności tego sądu. Decyzja wywołała olbrzymie protesty, miała przemożny wpływ na kampanię wyborczą w midterm elections w 2022 roku i spowodowała wzrost notowań Demokratów. Otworzyła dyskusję w środowisku prawniczym i mediach na temat modelu powoływania sędziów Sądu Najwyższego i sędziów federalnych, w którym decydującą rolę ma prezydent i Senat, co potem może mieć bezpośrednie przełożenie na decyzje sądów.

 

 

 

Trwa debata o możliwych korektach modelu powoływania sędziów czy nawet jego konstytucyjnej zmianie, aby zapewnić większą niezależność, zwłaszcza Sądowi Najwyższemu, który ma w systemie amerykańskim ogromną władzę. Zresztą Sąd Najwyższy sam ukształtował ten model swoimi orzeczeniami, już na samym początku, w 1803 roku przesądził, że jest sądem oceniającym konstytucyjność prawa uchwalanego przez Kongres i aktów władzy wykonawczej. Ten model funkcjonuje w ramach już 230-letniej tradycji, kultury prawnej i jest fundamentem ustroju Stanów Zjednoczonych.

 

 

 

Ogromnym testem dla amerykańskiej demokracji i praworządności będzie proces Trumpa, oskarżonego o złamanie prawa poprzez zapłatę 130 tys. dolarów gwieździe filmów porno za jej milczenie w trakcie kampanii wyborczej w 2016 roku.

 

 

 

Sąd federalny w Nowym Jorku, metropolii o zdecydowanie mało konserwatywnym nastawieniu, stoi przed wyzwaniem i próbą. Czy ten sąd podoła temu, by być absolutnie bezstronnym i niezależnym w odniesieniu do takiej ikony konserwatywnej Ameryki, jaką jest były prezydent Donald Trump? Uważam, że tak. Ze względu na silne gwarancje niezależności systemu sądownictwa, prestiż i pozycję społeczną wymiaru sprawiedliwości, niezwykle istotną rolę obrońców oraz ukształtowaną od bardzo dawna tamtejszą kulturę prawną. Po prostu nie wyobrażam sobie, aby Trump nie miał zapewnionych najwyższych gwarancji niezależnego, bezstronnego procesu. Od wyroku na pewno będzie apelacja, a potem pewnie sprawa pewnie skończy się w Sądzie Najwyższym.

Polski NED?

 

 

Czy ze Stanów Zjednoczonych warto przeszczepić do Polski konkrente rozwiązania chroniące demokrację i praworządność?

 

 

Warto zastanowić się nad przeniesieniem na polski grunt instytucji wzorowanej na National Endowment for Democracy. NED jest finansowany ponadpartyjnie przez amerykański Kongres, niezależnie od tego która partia ma większość. Pomysłodawcami tej instytucji są obie główne partie, Republikanie i Demokraci. Zadaniem NED jest dbanie o demokrację na świecie, w tym poprzez różne programy, w tym stypendialne, analizy, monitoring, zbieranie doświadczeń z innych krajów, konferencje, kontakty, wymianę myśli.

 

 

 

Moim zdaniem Polsce w przyszłości mogłaby bardzo przysłużyć się instytucja, finansowana ponadpartyjnie przez polski parlament – niezależny od aktualnej władzy ośrodek badań nad demokracją, który powinien posiadać wystarczające środki, strukturalną i faktyczną niezależność w działaniu.

 

 

 

Ta instytucja mogłaby oprócz Polski koncentrować się też na innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej, wspierać procesy demokratyzacji oraz przeciwdziałać procesom dekompozycji demokracji. A przede wszystkim pilnować, aby żadna władza w Polsce nie wykraczała poza ustalone granice, nie naruszała reguł ustalonych w Konstytucji. Powinna wtedy alarmować, także na świecie i skutecznie temu przeciwdziałać. Myślę, że taka instytucja, wspierana przez parlament, nie rząd, byłaby ważnym elementem budowania naszej pozycji międzynarodowej i ochrony demokracji w Polsce, wspierającym inne instytucje, w tym Rzecznika Praw Obywatelskich.

 

 

Jeśli raz w miesiącu chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

 



Autor


Adwokat, współzałożyciel Inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Praworządności KOS. W 2022 roku był stypendystą National Endowment for Democracy.


Więcej

Opublikowany

18 kwietnia 2023