Oświadczenie SSN Stanisława Zabłockiego z dnia 16 lipca 2018 roku
12 lipca 2018 roku Krajowa Rada Sądownictwa negatywnie zaopiniowała wniosek sędziego Stanisława Zabłockiego dotyczący woli dalszego orzekania w Sądzie Najwyższym. W dniu dzisiejszym Sędzia Zabłocki wydał oświadczenie prostujące oszczerstwa na temat jego osoby, ponieważ, jak sam określił, "ceni sobie prawdę historyczną. W każdym czasie i w odniesieniu do każdej osoby."
Sędzia Stanisław Zabłocki jest legendą polskiego wymiaru sprawiedliwości, wzorem dla pokoleń prawników i prawniczek. Jest sędzią Sądu Najwyższego i kieruje pracami Izby Karnej SN. Przed 1989 bronił w procesach politycznych opozycjonistów. 1990 roku był obrońcą w procesie rehabilitującym rotmistrza Pileckiego, a jego mowa końcowa w tym procesie zapisała się w historii adwokatury. Sam określa ten proces „sprawą swojego życia”. Do historii przeszło też jego przemówienie w Senacie w lipcu 2017 roku, w którym krytykował projekt PiS-owskiej ustawy o SN.
Sędzia Zabłocki rotmistrzowi Pileckiemu złożył „ostatni meldunek”, który nazwał „meldunkiem od wszystkich uczciwych żołnierzy”. 16 lipca 2018 roku, Sędzia Zabłocki wydał oświadczenie prostujące oszczerstwa na temat jego osoby, ponieważ, jak sam określił, „ceni sobie prawdę historyczną. W każdym czasie i w odniesieniu do każdej osoby”.
Poniżej publikujemy tekst oświadczenia Sędziego SN Stanisława Zabłockiego
W związku z wydarzeniami ostatnich dni oraz niektórymi publikacjami prasowymi uważam za swój obowiązek oświadczyć, że:
1. W okresie stanu wojennego i do demokratycznego przełomu lat 1989/1990 byłem adwokatem. Sędzią Sądu Najwyższego zostałem w kwietniu 1991 roku.
Sądzę, że ja, skromny prawnik, nigdy nie dostąpiłbym tego zaszczytu, gdyby nie rekomendacje panów profesorów Andrzeja Murzynowskiego i Adama Strzembosza, którzy znali mnie z okresu mojej pracy w adwokaturze.
2. W trakcie mojej pracy w adwokaturze starałem się zachowywać tak, jak powinni zachowywać się porządni ludzie i odważni adwokaci.
Prawdą jest, że broniłem w kilku procesach, które można określić mianem politycznych i w każdym z nich uczyniłem – w moim przekonaniu – wszystko, co mógł uczynić adwokat dla reprezentowanej osoby.
Były to obrony głównie studentów i młodych pracowników naukowych mojej macierzystej uczelni, czyli Uniwersytetu Warszawskiego, represjonowanych za działalność opozycyjną. Dlatego też wymieniany jestem w opracowaniach dotyczących tego okresu (por. np. A. Redzik, T.J.Kotliński: Historia Adwokatury, Warszawa 2018, s. 342) w towarzystwie kilkunastu innych, znacznie bardziej ode mnie zasłużonych, obrońców.
Z tych właśnie lat wywodzi się moja znajomość z szeregiem adwokatów, którzy potem – w różnych okresach czasu i po różnych stronach sceny politycznej – przedłożyli działalność polityczną nad pracę ściśle prawniczą.
Ja pozostałem prawnikiem i tylko prawnikiem. Bez fałszywej skromności chcę jednak stwierdzić, że nie zasłużyłem na tak zaszczytne oceny mojej pracy w adwokaturze, jakie napotkałem w prasie ostatnich dni oraz na takie określenia, jak te z dnia dzisiejszego („legenda opozycji”, itp.).
3. Istotnie, sprawą mojego życia było reprezentowanie w procesie rehabilitacyjnym, który toczył się w 1990 roku przez Izbą Wojskową Sądu Najwyższego, bohaterskiego rotmistrza Witolda Pileckiego. Jak już pisałem w innym miejscu, nie wiem, czym zasłużyłem sobie na zaszczyt, że córka i syn pana rotmistrza zdecydowali się właśnie mnie udzielić pełnomocnictwa i to jako pierwszemu z ustanowionych obrońców. Chcę jednak dodać, że w dalszej fazie procesu oprócz mnie występowało jeszcze dwóch innych obrońców, a to panowie mecenasi Andrzej Grabiński oraz Piotr Łukasz Andrzejewski. To ich właśnie można, bez wątpienia, nazywać legendami opozycji.
Oświadczenie to składam, gdyż cenię sobie prawdę historyczną. W każdym czasie i w odniesieniu do każdej osoby.
Stanisław Zabłocki, sędzia Sądu Najwyższego