Fundusz Inwestycji Lokalnych dla „swoich”. Tak PiS uzależnia od siebie samorządy

Udostępnij

Dziennikarz i reporter. Laureat nagród: "Pióro Nadziei 2018" przyznawanej przez Amnesty International za dziennikarstwo zaangażowane i "Korony Równości 2019". Nominowany…

Więcej

Publiczne środki na wsparcie samorządów miały wyciągnąć je z kryzysu. Okazuje się, że Fundusz Inwestycji Lokalnych służy przede wszystkim tym, którzy układają się z obecną władzą. A dla PiS jest kolejnym narzędziem ograniczania autonomii samorządowców



Nawet premier Mateusz Morawiecki wielokrotnie przyznawał, że bez silnych władz lokalnych nie uda się odbudować gospodarki nadwyrężonej pandemicznymi restrykcjami. Ostatnie miesiące dla samorządowców były faktycznie katastrofalne – znacząco spadły wpływy, szczególnie z podatków PIT i CIT czy lokalnych opłat (np. transport), a jednocześnie wzrosły koszty związane z przeciwdziałaniem COVID-19 i utrzymaniem usług publicznych.

 

Według ekspertów kurczące się budżety samorządowców to prosta droga do klientelizmu i utraty ich niezależności. Łatanie dziur coraz częściej opiera się bowiem na przyjmowaniu dotacji celowych z budżetu państwa, a te – jak pokazuje przykład rządowego funduszu na wsparcie inwestycji – są nieprzejrzyste i uznaniowe. Co to oznacza?

 

Fundusz dla „naszych”

 

O nieprawidłowościach w Funduszu Inwestycji Lokalnych alarmowały korporacje samorządowe. 16 grudnia 2020, podczas Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego przedstawiły wyliczenia, z których wynika, że druga pula środków (ok. 6 mld z 12 mld zł) nie została przyznana w oparciu o przejrzysty algorytm. Wysokość wsparcia miała być bowiem uzależniona od stanu finansów gminy, powiatu lub województwa. Tym razem z procedury przyznawania środków wyeliminowano automatyzm. Oceną wniosków zajęła się specjalna komisja złożona z przedstawicieli Kancelarii Premiera i trzech ministerstw (Finansów, Gospodarki i Rozwoju). Efekt? Według samorządowców pieniądze popłynęły szerokim strumieniem do „swoich”, czyli władz lokalnych, które sprzyjają PiS.

 

„Najłatwiej zobrazować to na przykładzie 16 województw samorządowych, podzielonych równo na pół: osiem, gdzie współrządzi PiS i osiem, gdzie rządzi opozycja. Aż 89 proc. środków trafiło do ośmiu regionów współrządzonych przez Prawo i Sprawiedliwość, a 11 proc. – do pozostałych, przy czym 4 województwa wcale nie otrzymały wsparcia. Podział pieniędzy karze więc mieszkańców, którzy »źle wybrali« swoje władze” – zaznacza Związek Miast Polskich.

 

Dysproporcje w alokacji środków widać też w zestawieniu wysokości dotacji ze wszystkich gmin w województwie w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Największym beneficjentem jest woj. podkarpackie, dokąd popłynie aż 453 mln zł, co daje 232 zł per capita – na głowę mieszkańca. Dalej są:

 

  • woj. podlaskie (152 zł per capita),
  • lubelskie (149 zł per capita),
  • świętokrzyskie (136 zł per capita).

 

Zestawienie zamykają:

 

  • woj. mazowieckie (91 zł per capita),
  • opolskie (89 zł per capita),
  • lubuskie (84 zł per capita),
  • wielkopolskie (76 zł per capita).

 

Rząd broni się przed zarzutami twierdząc, że duże miasta – które jak wynika z dotychczasowych prognoz, na pandemii straciły najwięcej, a w których rządzi opozycja – nie są zupełnie pozbawione wsparcia.

 

Na liście dotacji nie znajdziemy m.in. Warszawy, Lublina, Łodzi, Gdańska, Poznania, Białegostoku czy Kielc. Ale faktycznie, są wyjątki. Pieniądze dostaną np. Bydgoszcz, Radom, Częstochowa, Katowice, Koszalin czy Ruda Śląska.

 

Jednak sam fakt ich umieszczenia w zestawieniu nie dowodzi, że pieniądze rozdzielane są równo. Gdy przyjrzymy się uważniej, okaże się, że te miasta otrzymały niewielki procent środków, o które wnioskowały.

 

Dla przykładu: Bydgoszcz chciała uzyskać 485 mln zł na inwestycję, a dostała 25 mln zł, które wystarczą na realizację jednego projektu termomodernizacji. Podobnie jest w Rudzie Śląskiej, której przyznano 12,5 mln zł na inwestycje drogowe.

 

„Oczywiście cieszy nas każda pomoc, ale trzeba podkreślić, że wnioskowaliśmy o ponad 280 mln zł na 36 projektów. Kryteria podziału są niejasne, a sam sposób wspierania inwestycji poprzez decyzje urzędnika w Warszawie jest zabijaniem samorządności” – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Krzysztof Mejer, prezydent Rudy Śląskiej.

 

Takich nieprawidłowości, mniej lub bardziej oczywistych, jest więcej.

 

Jak odkryła „Gazeta Wyborcza” w okręgu ministra Michała Dworczyka lista dotacji jeden do jeden pokrywa się z listą samorządowców, którzy poparli kandydaturę Andrzeja Dudy w ostatnich wyborach prezydenckich.

 

Dlatego samorządowcy domagają się ujawnienia zasad przyznania środków, a także powołania specjalnego komitetu monitorującego ich podział w kolejnych transzach. Są też jednostki samorządu terytorialnego, które skarżą decyzję do wojewódzkich sądów administracyjnych, a także wnioskują do NIK o przeprowadzenie kontroli.

 

Związek Miast Polskich poszedł o krok dalej i o nieprawidłowościach poinformował Komisję Europejską.

 

„Ostatnie doświadczenia w zakresie finansów publicznych skłaniają nas do ponownego postawienia żądania odejścia od uznaniowości w transferach środków publicznych, pozostających w dyspozycji rządu. Kolejne ubytki w dochodach własnych JST są »rekompensowane« wzrastającymi kwotami dotacji celowych, przyznawanych według niejasnych kryteriów, co skutkuje ograniczeniem samodzielności społeczności lokalnych w kształtowaniu rozwoju lokalnego oraz pogłębianiem się patologii kumoterstwa i klientelizmu” – piszą w liście do KE przedstawiciele miast.

 

„Samorząd staje się petentem”

 

Dlaczego przykład Funduszu jest tak groźny? Jak tłumaczy dr Adam Gendźwiłł, socjolog, ekspert Fundacji im. Stefana Batorego, jest to kolejny krok w zmianie modelu relacji między rządem i samorządem.

 

„Podobnie było z Funduszem Inwestycji Drogowych, który ustawił samorządy na pozycji petenta, a nie partnera. Wydaje się, że relacje klientelistyczne wpisują się wizję, którą ma obecny obóz rządzący. Kryteria przyznawania dotacji nie tylko są nieprzejrzyste i nie wynikają z żadnych uzgodnień, ale też nie podlegają kontroli. Dodatkowo, gdy występuje korelacja między tym, kto rządzi w danym samorządzie, a kwotą dotacji, możemy mówić o bardzo niebezpiecznym zjawisku”.

 

Według dr Gendźwiłła prowadzi to w prosty sposób do uzależnienia samorządów (które same mają niezależny mandat demokratyczny) od władzy centralnej.

 

„Najważniejszym terminem staje się »przełożenie«. Lokalni włodarze, którzy marzą o inwestycji dla swojej gminy, muszą poszukiwać kanałów dostępu do władzy: podróżować do centralnych urzędów, dogadywać się z politykami wyższego szczebla, szukać sobie patronów. A to nieuchronnie tworzy relacje zależności i zobowiązania.

 

Niektórzy samorządowcy będą tłumaczyć swoim mieszkańcom, że odnieśli sukces dlatego, że mają klucz do tych, którzy rozdzielają środki. A jak ludzie ich ponownie nie wybiorą, to przyszłość lokalnej społeczności będzie niepewna”.

Samorządy potrzebują jednak wsparcia. Jeszcze zanim w ich budżety uderzyła pandemia, spadły dochody podatkowe (wskutek reform fiskalnych), a wzrosły koszty utrzymania usług publicznych, czego najlepszym przykładem są wydatki na edukację. Straty budżetów samorządowych nie zostały zrekompensowane, a przyszły nowe obciążenia.

 

Według dr. Gendźwiłła inwestycje publiczne na szczeblu lokalnym mogłyby pomóc w walce z kryzysem, ale większą swobodę dysponowania środkami powinni mieć samorządowcy. „Nie potrzebujemy centralnego sterowania według niejasnych zasad, wystarczy delegowanie tej odpowiedzialności samorządom”.



Autor


Dziennikarz i reporter. Laureat nagród: "Pióro Nadziei 2018" przyznawanej przez Amnesty International za dziennikarstwo zaangażowane i "Korony Równości 2019". Nominowany…


Więcej

Opublikowany

22 grudnia 2020






Inne artykuły tego autora

15.01.2024

W spór o Prokuraturę Krajową włącza się TK Julii Przyłębskiej

15.01.2024

Bodnar: Nie zamierzam się wycofać

12.01.2024

Krok bliżej do rozwiązania sporu o TVP. Warszawski sąd zarejestrował likwidację rozgłośni RDC

08.01.2024

Prezydent Duda po spotkaniu z Hołownią: Nie doszliśmy do porozumienia

03.01.2024

Prokuratura wszczyna śledztwo ws. słów Pietrzaka o obozach koncentracyjnych dla migrantów

20.12.2023

Wiceszefowa KE w Polsce. „Naszym celem jest zakończenie procedury naruszeniowej przeciwko Polsce”

20.12.2023

Kamiński i Wąsik: Nie czujemy się winni. Ten wyrok zasługuje na pogardę

20.10.2023

Przysucha już nie chce ścigać aktywistów Atlasu Nienawiści. I wycofuje się z uchwały anty-LGBT

21.07.2023

Rząd ściga chochoła chrystianofobii, a nie chroni ludzi zagrożonych przestępstwami z nienawiści

16.07.2023

Atak Ziobry na sędziów i prokuratorów za skazanie Mariki, neofaszystowskiej aktywistki

04.05.2023

Przyłębska: „Trybunał nigdy nie wpisuje się w walkę polityczną”. Naprawdę?

29.03.2023

Zwykły obywatel Kaczyński wydał polecenie Trybunałowi Konstytucyjnemu. Czy sędziowie posłuchają?

16.03.2023

Neo-KRS nie podoba się wyrok uniewinniający za protest w kościele. Chcą wysłać sędzię na szkolenie

09.03.2023

Dlaczego Bruno trafił do domu dziecka? O sprawie aktywistki Angeliki Domańskiej i jej syna

02.02.2023

To oni wytoczyli wojnę edukacji antydyskryminacyjnej w szkołach. Teraz przegrywają przed sądami

07.12.2022

Niewinna. Jest wyrok ws. kierowniczki sieci IKEA, która zwolniła pracownika za homofobiczny wpis

22.11.2022

Podleśna przeciwko Ziemkiewiczowi i Ogórek. Odbyła się ostatnia rozprawa

21.07.2022

Granica polsko-białoruska. Sąd uniewinnia aktywistę, który wiózł uchodźcę do szpitala

16.07.2022

Uchwały anty-LGBT. Naczelny Sąd Administracyjny miażdży argumentację Ordo Iuris i prokuratury

29.06.2022

NSA potwierdza: uchwały anty-LGBT dyskryminują i muszą zniknąć. A to nie koniec



Wesprzyj nas!

Archiwum Osiatyńskiego powstaje dzięki obywatelom i obywatelkom gotowym bronić państwa prawa.


10 
20 
50 
100 
200