Sąd Najwyższy przeprowadził pierwszy test niezależności sędziego. Przełomowe orzeczenie [Gazeta Wyborcza]
tekst ukazał się w Gazecie Wyborczej i został napisany przez Ewę Ivanovą Neosędzia Jerzy Daniluk, prezes Sądu Apelacyjnego w Lublinie, testu niezależności nie przeszedł. W mediach wielokrotnie pojawiały się informacje o jego powiązaniach z władzą wykonawczą, z ministerstwem sprawiedliwości. Na skład, który orzekał w jego sprawie, wywierano wielką presję. To pierwszy test niezależności sędziego […]
tekst ukazał się w Gazecie Wyborczej i został napisany przez Ewę Ivanovą
To pierwszy test niezależności sędziego sądu powszechnego zakończony w SN.
Kwestię niezależności Jerzego Daniluka i jej wpływu na obsadę sądu badał dziś w SN skład trójkowy z udziałem legalnych sędziów Izby Karnej: Jarosława Matrasa (sprawozdawca), Włodzimierza Wróbla i Małgorzaty Wąsek-Wiaderek.
Zdaniem składu sędzia Daniluk nie spełnia wymagań dotyczących niezależności, a skład z jego udziałem jest wadliwy, co oznacza, że sąd jest nienależycie obsadzony. W efekcie zachodzi bezwzględna przyczyna odwoławcza i orzeczenie wydane z jego udziałem musi być uchylone.
W sprawie pozwany był skarb państwa
Dzisiejsze rozstrzygnięcie SN zapadło w efekcie kasacji. Sprawa miała szczególny kontekst, bo dotyczyła odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszny areszt. Pozwanym był skarb państwa reprezentowany przez Sąd Okręgowy w Lublinie. A ten sąd podlega z kolei Sądowi Apelacyjnemu w Lublinie, którego prezes był w składzie sądu orzekającego w drugiej instancji (był referentem sprawy).
W pierwszej instancji zasądzono 10 tys. zł odszkodowania, ale strona się odwołała, żądając więcej – 90 tys. zł. W drugiej instancji Sąd Apelacyjny w Lublinie – z udziałem Daniluka – nie uwzględnił apelacji co do pozostałej kwoty, a kwotę odszkodowania podwyższył jedynie nieznacznie, do 20 tys. zł. Od tego orzeczenia wniesiono kasację do SN. W jej treści nie podnoszono zarzutu nienależytej obsady sądu.
Skontaktowaliśmy się z sędzią Jarosławem Matrasem, który potwierdził, że zapadło dziś orzeczenie dotyczące sędziego Jerzego Daniluka. Przekazał, że stanowi ono realizację uchwały trzech połączonych izb SN ze stycznia 2020 r. Zgodnie z nią z nienależytą obsadą sądu mamy do czynienia wówczas, gdy w składzie sądu zasiada neosędzia (czyli osoba powołana z udziałem upolitycznionej KRS) i wadliwość powoływania prowadzi, w konkretnych okolicznościach, do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności.
– Pełna argumentacja zostanie przedstawiona w pisemnym uzasadnieniu – dodał sędzia Matras.
Nie każdego neosędziego trzeba sprawdzać
Co ciekawe w składzie orzekającym w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie orzekała obok Daniluka inna sędzia powołana z udziałem neo-KRS. SN nie przeprowadził jednak w jej przypadku testu niezależności, bo nie było takiej konieczności: nigdy nie podnoszono w przestrzeni publicznej wątpliwości co do jej bezstronności i niezależności. Natomiast w przypadku sędziego Daniluka wielokrotnie w mediach pojawiały się informacje o jego silnych powiązaniach z władzą wykonawczą, z Ministerstwem Sprawiedliwości.
Choć dzisiejsze orzeczenie SN dotyczy konkretnego sędziego i konkretnej sprawy, w której pozwany był skarb państwa, ma ono przełomowe znaczenie. Z pewnością będzie działało mocą swego autorytetu na pozostałe sądy, które zetkną się z problemem neosędziów – np. będą rozpatrywały apelacje wydane z ich udziałem. Po raz pierwszy sędziowie – w pisemnym uzasadnieniu – będą mogli prześledzić, jak w konkretnym przypadku należy przeprowadzić test niezależności neosędziego.
Sędziowie SN orzekali pod potężna presją. Jak udało się nam nieoficjalnie ustalić, Prokuratura Krajowa – konkretnie prok. Paweł Blachowski (w przeszłości szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie) – żądała wyłączenia sędziów SN. Bez skutku. Prawdopodobnie sprawę bada także znany z nękania niezależnych sędziów wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. PK zażądała bowiem akt tej sprawy.
Sędziami SN orzekającymi w tej sprawie zajmował także rzecznik dyscyplinarny SN. Sędzia Daniluk złożył bowiem skargę na sędziów SN do pierwszej prezes Małgorzaty Manowskiej, a ta zażądała od rzecznika dyscyplinarnego ścigania sędziów. Rzecznik odmówił wszczęcia postępowania.
Papierowa „przeprowadzka” sędziego Daniluka
Daniluk obecnie jest prezesem Sądu Apelacyjnego w Lublinie, orzeka w wydziale karnym. Błyskawiczną karierę zrobił za czasów „dobrej zmiany”. Został prezesem Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej, a potem wiceprezesem Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Został także komisarzem wyborczym. Stało się o nim głośno po ujawnieniu afery z dodatkiem mieszkaniowym wynoszącym ok.3 tys. zł miesięcznie.
Sędzia został delegowany z Sądu Okręgowego w Lublinie do Sądu Apelacyjnego w Lublinie i w związku z delegację wystąpił o dodatek mieszkaniowy. Spotkał się z odmową, oba sądy – macierzysty i ten, do którego został delegowany – mieszczą się przecież w tym samym mieście. Ale jak ustalił magazyn „Czarno na białym” TVN 24 były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak umożliwił lubelskiemu sędziemu przeniesienie „na papierze” do siedleckiego sądu okręgowego.
Dzięki sprytnemu zabiegowi Daniluk został sędzią Sądu Okręgowego w Siedlcach delegowanym do orzekania w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie, dzięki czemu mógł pobierać ryczałt mieszkaniowy.