Rozliczenie PiS to nie Norymberga. Niesiołowski polemizuje z Matczakiem [Gazeta Wyborcza, Stefan Niesiołowski]
Unieważnienie autorytarnego systemu, ustanowionego przez klikę Kaczyńskiego w 2015 roku, nie jest dziś możliwe. Ale winnych należy postawić przed sądem i ukarać. Stefan Niesiołowski – były poseł, wicemarszałek Sejmu, senator. W czasach PRL działacz opozycji demokratycznej i więzień polityczny. „Ci, którzy w 1989 popierali grubą kreskę, dla […]
Unieważnienie autorytarnego systemu, ustanowionego przez klikę Kaczyńskiego w 2015 roku, nie jest dziś możliwe. Ale winnych należy postawić przed sądem i ukarać.
Stefan Niesiołowski – były poseł, wicemarszałek Sejmu, senator. W czasach PRL działacz opozycji demokratycznej i więzień polityczny.
„Ci, którzy w 1989 popierali grubą kreskę, dla Kaczyńskiego żądają Norymbergi” – pisze zasłużony dla demokracji i wolności w Polsce profesor Marcin Matczak. Odczytuję to jako zdystansowanie się od postulatu rozliczenia i ukarania pisowców.
Profesor Matczak, w przeciwieństwie do wielu nawróconych po 15 października „obrońców demokracji” i pisowskich kolaborantów, ma prawo do troski o zabezpieczenie Polski przed pisowską recydywą, a jego głos powinien być z uwagą wysłuchany. Jego obawy przed możliwością recydywy podziela wiele osób, ja oczywiście także. Osiem lat koszmarnego reżimu kosztowało nasz kraj zbyt wiele, aby nie zrobić teraz wszystkiego, co w ludzkiej mocy, by nigdy już żaden satrapa w rodzaju Kaczyńskiego nie rządził Polską.
Nie nadużywać słów i symboli
Jednak porównanie rozliczenia pisowskiego reżimu do Norymbergi uważam za nietrafne i mylące. W Norymberdze osądzono zbrodniarzy jednego z najokrutniejszych systemów totalitarnych w historii. Tymczasem pisowcy w czasie ośmiu lat swoich rządów teraz i dwóch lat przedtem odpowiadają tylko za kilka przypadków śmierci niewinnych ludzi, które można zakwalifikować jako „wypadki przy pracy”. Chodzi przede wszystkim o śmierć Barbary Blidy, Igora Stachowiaka i kilku kobiet, które umarły w konsekwencji ideologicznego orzeczenia Trybunału p. Przyłębskiej, na skutek postawy lekarzy wiernych tzw. klauzuli sumienia i innych religijnych fanatyków. Ten wyrok poważnie obciąża też sumienia (jeśli takowe mają) hierarchów Kościoła oraz usłużnych wobec nich publicystów, tzw. obrońców życia. Ich dyktatura, nazwana trafnie infantylną, w żadnym wypadku i na szczęście nie może być porównywana do systemów zbrodniczych. Była to przede wszystkim dyktatura kłamstwa, nepotyzmu, korupcji, niesłychanej hipokryzji.
Jeśli ktoś domaga się sprawiedliwości, to nie znaczy, że domaga się Norymbergi dla PiS-u. Nie można nadużywać pewnych słów i symboli, np. porównywać więzienia i policji w III RP do Oświęcimia i Gestapo. Takie porównania to przede wszystkim specjalność pisowców, którzy notorycznie określają przeciwników jako morderców, zdrajców, agentów obcych państw, głównie Niemiec. Te ostatnie ich zdaniem są IV Rzeszą, kolejnym wcieleniem hitleryzmu, i marzą o odebraniu nam ziem zachodnich. To Kaczyński w swym tępym fanatyzmie domagał się procesu gen. Jaruzelskiego, który miał być pisowską wersją procesu Eichmanna. Kaczyński odgrywałby chyba rolę Ben Guriona, odrzucając prośbę o ułaskawienie. Jaki Ben Gurion, taki proces.
Jak odbetonować to, co zabetonowane
A zatem: jak rozliczyć pisowski reżim, aby coś takiego jak szajka Kaczyńskiego, Morawieckiego, Sasina, Dudy, Kamińskiego, Obajtka itp. już nigdy nie dorwała się do władzy?
Od wyborów dyskusja o rozliczeniach dyktatury przestała być przejawem irytującej bezsilności, ale także dzięki takim osobom jak prof. Matczak stała się realnym sporem politycznym. Czy możliwe jest odbudowanie demokracji metodami demokratycznymi, czy betonowanie ludzi i instytucji pisowskiego państwa da się „odbetonować” metodami demokratycznymi?
Trochę to przypomina dyskusję po cudzie odzyskania wolności w 1989 r. i próbach powrotu do II RP, której istnienie przerwała hitlerowska agresja, a potem moskiewska dominacja. Dla ortodoksów II wojna światowa skończyła się w 1989 roku, a myślę, że dla niektórych dopiero w 2015 roku, gdy pełnię władzy zdobył Kaczyński. Byli – na szczęście niezbyt liczni – zwolennicy koncepcji unieważnienia wszystkich aktów prawnych i decyzji dotyczących Polski po 1939 roku. Nie było to możliwe ani sensowne, tak jak niemożliwe było odbudowanie Rzeczypospolitej Obojga Narodów w Wersalu w 1919 roku.
Dziś też nie jest możliwe unieważnienie autorytarnego systemu ustanowionego przez klikę Kaczyńskiego w 2015 roku, ale możliwe jest przekreślenie najbardziej szkodliwych, antydemokratycznych, sprzecznych z konstytucją i prawem decyzji upadłego reżimu. Obawa, że to może doprowadzić do powrotu tych ludzi do władzy, jest moim zdaniem nieuzasadniona. Raczej przeciwnie. Oglądanie nadal p. Przyłębskiej, Glapińskiego, Wąsika, Święczkowskiego itp. oraz propagandystów w rodzaju Karnowskiego, Ogórek, Rachonia, Kłeczka na dotychczasowych stanowiskach i dalsze wylewanie szamba przez obsługujących szambowóz zwany telewizją publiczną doprowadzi do zniechęcenia, rezygnacji i braku wiary w skuteczność nowej ekipy. A w konsekwencji do recydywy dyktatury.
Tak odpowiada prof. Matczakowi jeden z prawników najbardziej zasłużonych dla powrotu demokracji, Wojciech Sadurski, przywołując słowa Kim Lane Scheppele: „Czasem trzeba złamać konstytucję, by przywrócić konstytucyjność państwa”.
Komisje śledcze potrzebne, ale nie zastąpią sądów
Nie można udawać, że za demolowanie państwa, korupcję, nienawiść niszczącą nasze społeczeństwo nikt konkretny nie odpowiada. To była dyktatura Kaczyńskiego i on jako pierwszy powinien zostać pozbawiony immunitetu, aresztowany i osądzony. Widok Kaczyńskiego odpowiadającego przed sądem demokratycznej Polski za podłości reżimu, który stworzył, z którego był dumny i którego przy użyciu wszystkich narzędzi państwa policyjnego bronił oraz z którego szczodrości korzystał, należy się Polsce.
Owszem, komisje sejmowe są potrzebne, ale nie może ich być zbyt wiele, bo wtedy odpowiedzialność się rozmywa, a społeczeństwo może się czuć zawiedzione i znudzone spektaklem, który pisowcy za wszelką cenę i wszelkim siłami będą chcieli przedłużyć, ośmieszyć i skompromitować.
W demokratycznym państwie sprawiedliwość wymierzają niezawisłe sądy. Takie sądy istnieją, a za chwilę będzie ich znacznie więcej, mam nadzieję, że po odbudowaniu praworządności wszystkie. I to przed nimi powinni stawać przestępcy.
Tekst Stefana Niesiołowskiego ukazał się na łamach Gazety Wyborczej dnia 12 grudnia 2023 roku
https://wyborcza.pl/7,75968,30501095,rozliczenie-pis-to-nie-norymberga-niesiolowski-polemizuje-z.html