Pozwy cywilne przeciwko obrońcom pamięci Holocaustu są skazane na niepowodzenie

Udostępnij

radca prawny, prawnik procesowy z ponad 20 letnim doświadczeniem w prowadzeniu największych sporów gospodarczych i cywilnych

Więcej

Ryzyko samego składania pozwów przeciwko badaczom i rodzinom ofiar Holocaustu rzeczywiście istnieje, bo żadnej organizacji społecznej nie można zabronić złożenia nawet najbardziej niesłusznego pozwu



Tekst pochodzi ze strony Gazety Wyborczej gdzie opublikowany został 12 lipca 2018 roku. Archiwum Osiatyńskiego dziękuje za możliwość jego przedruku

 

Zawarte w styczniowej ustawie o IPN przepisy dotyczące cywilnoprawnej ochrony dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego przysłoniła publiczna dyskusja dotycząca odpowiedzialności karnej za publiczne przypisywanie Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialności za popełnione przez Trzecią Rzeszę Niemiecką zbrodnie, które zapisano w tej samej ustawie.

 

Uchylenie 27 czerwca 2018 r. przepisów o odpowiedzialności karnej – z trafnym uzasadnieniem, iż bardziej właściwe są w takiej sytuacji środki cywilnoprawne – wysuwa na plan pierwszy znaczenie tych środków i skłania do zadania pytania, kiedy może zajść przypadek odpowiedzialności cywilnoprawnej za naruszenie dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego.

 

Wątpliwości dotyczą też tego, kto może taką odpowiedzialność ponieść i kiedy owa nie zachodzi. Nie wszyscy zdają sobie sprawę bowiem z tego, że przepisy o odpowiedzialności cywilnej nie są lustrzanym odbiciem przepisów o odpowiedzialności karnej i o sankcji cywilnej za przypisywanie odpowiedzialności Państwu lub Narodowi Polskiemu nie ma w nich bezpośrednio mowy. W przepisach ustawy jest wyłącznie mowa o tym, że do ochrony dobrego imienia Państwa i Narodu Polskiego stosuje się przepisy kodeksu cywilnego sankcjonujące naruszenie dóbr osobistych.

 

Ucywilizowanie ustawy

 

Punktem wyjścia do zrozumienia nowej sytuacji prawnej po nowelizacji ustawy o IPN jest wspólna deklaracja premierów Państwa Izrael i Rzeczypospolitej Polskiej – Beniamina Netanjahu i Mateusza Morawieckiego, w której opowiadają się oni „za swobodą wypowiedzi na temat historii oraz wolnością badań nad wszystkimi aspektami Holocaustu, tak aby mogły być one prowadzone bez żadnych obaw o przeszkody prawne, między innymi przez studentów, nauczycieli, badaczy, dziennikarzy, jak również z całą pewnością przez Ocalonych i ich rodziny. Nie będą oni podlegali odpowiedzialności prawnej z tytułu korzystania z prawa do wolności słowa i wolności akademickiej w odniesieniu do Holocaustu. Żadne prawo nie może tego zmienić i tego nie zmieni”.

 

Wykładnia autentyczna (interpretacja przepisów dokonywana przez faktycznego prawodawcę) ze strony przedstawiciela rządu jako autora przepisów ustawy powinna mieć istotny wpływ na kierunek interpretacji ustawy przyjęty przez Sądy.

 

Skoro zatem – słusznie – odpowiedzialności prawnej ma nie podlegać korzystanie z prawa do wolności słowa i wolności badań naukowych w odniesieniu do Holocaustu, to powstaje oczywiste pytanie: jakie wypowiedzi autorzy ustawy mieli na myśli, które taką odpowiedzialność mogą powodować?

 

W praktyce odpowiedzialność cywilnoprawna ma być stosowana w odniesieniu do używanego w mediach sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” lub „polskie obozy śmierci”.

 

W tym zakresie uzasadnione jest twierdzenie zawarte w deklaracji premierów, że „sformułowania te są rażąco błędne i pomniejszają odpowiedzialność Niemców za tworzenie tych obozów”.

 

Jednak nawet w odniesieniu do takich krzywdzących sformułowań prawidłowe zastosowanie przepisów o ochronie dóbr osobistych do ochrony dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego będzie wymagało analizy kontekstowej użycia danego sformułowania, tj. tego, czy określenie „polski” (obóz) wyrażało wadliwe przypisanie odpowiedzialności Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu za zbrodnie III Rzeszy w postaci tworzenia obozów, czy też odnosiło się jedynie do geograficznego ich położenia.

 

Gdyby miało być inaczej, konieczne byłoby ściganie na przykład wydawców „Medalionów” Zofii Nałkowskiej oraz historyków zajmujących się biografią Jana Karskiego.

 

70 lat temu w „Medalionach” Zofia Nałkowska w innych okolicznościach historycznych i kulturowych użyła sformułowania „polskie obozy”: „Nie dziesiątki tysięcy i nie setki tysięcy, ale miliony istnień człowieczych uległy przeróbce na surowiec i towar w polskich obozach śmierci. Oprócz szeroko znanych miejscowości, jak Majdanek, Oświęcim, Brzezinka, Treblinka, raz po raz odkrywamy nowe, mniej głośne (…)”. Z kolei Jan Karski w 1944 r. zatytułował swój artykuł dla „Collier’s Weekly” właśnie „Polish Death Camps”.

 

Oczywiście nie sposób tym zasłużonym dla Polski i dającym świadectwo Holocaustu osobom zarzucić zamiar obarczenia Polski czy Narodu Polskiego odpowiedzialnością za zbrodnie II wojny światowej.

 

Krytyka w Polsce i Izraelu

 

Profesor Yehuda Bauer w wywiadzie opublikowanym w „Haaretz” dzień po nowelizacji ustawy o IPN przytoczył i nazwał kompletnym kłamstwem fragment deklaracji premierów Polski i Izraela, w którym stwierdzili oni, że „niektórzy ludzie – niezależnie od pochodzenia, wyznania czy światopoglądu – ujawnili swe najciemniejsze oblicze”.

 

– Co to znaczy „niezależnie od ich pochodzenia”? To byli Polacy, nie jeden czy dwóch – mówił profesor i kontynuując tę myśl, wyraził obawę, że polscy naukowcy, którzy ustalają prawdę historyczną, „będą pozywani do sądów cywilnych i zostaną finansowo zniszczeni”, a deklaracja premierów legitymizuje i uprawdopodabnia takie nadużycia.

 

Niepewność co do konsekwencji użycia przepisów o odpowiedzialności cywilnej wyraziły też inne osoby – z Polski, Izraela oraz społeczności międzynarodowej (m.in. Centrum Szymona Wiesenthala, naczelny rabin Polski Michael Schudrich oraz przedstawiciele organizacji politycznych w Izraelu). Obawy mają prawo mieć także sami naukowcy.

 

Składanie pozwów cywilnych zapowiadają bowiem przedstawiciele polskiej prawicowej organizacji, której liderowi przypisywane jest faktyczne autorstwo przepisów o odpowiedzialności karnej w ustawie o IPN, a tym samym polityczna odpowiedzialność za wywołanie złą nowelizacją fali antysemityzmu w Polsce i antypolonizmu za granicą.

 

Ryzyko samego składania pozwów przeciwko badaczom i rodzinom ofiar Holocaustu rzeczywiście istnieje, bo żadnej organizacji społecznej nie można zabronić złożenia nawet najbardziej niesłusznego pozwu.

 

W świetle zagrożenia, jakie niosą przepisy ustawy o IPN i ogólnych zasad odpowiedzialności cywilnej, takie pozwy przeciwko badaczom Holocaustu lub świadkom Zagłady i ich rodzinom, a nawet innym osobom wypowiadającym się w tej sprawie, w mojej ocenie skazane są jednak na całkowite niepowodzenie. I to z kilku powodów – a każdy jest wystarczający, by oddalić taki pozew jako bezzasadny.

 

  • Przepisy o ochronie dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego zawarte w ustawie o IPN winny być interpretowane i stosowane wyłącznie podczas naruszenia dóbr osobistych poprzez przypisywanie odpowiedzialności całemu Narodowi lub Państwu Polskiemu.

    Wypowiedzi o udziale i współodpowiedzialności poszczególnych Polaków za Holocaust (nawet jeśli mowa jest, zgodnie z prawdą historyczną, o dziesiątkach tysięcy Polaków, którzy wydawali Żydów niemieckim nazistom i sami zabijali swoich żydowskich sąsiadów) nie stanowią wypowiedzi o całym Narodzie Polskim lub o Państwie Polskim, w związku z czym nie są naruszeniem dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej czy też Narodu Polskiego.

    W mojej ocenie nie mamy zatem do czynienia z naruszeniem dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego i dlatego wyłączona jest odpowiedzialność cywilna w przypadku wypowiedzi o odpowiedzialności poszczególnych Polaków za Holocaust.

     

  • Nawet wtedy gdyby wypowiedź odnosiła się do całego Narodu Polskiego lub Państwa Polskiego, co jest mało prawdopodobne w praktyce, prawo cywilne przewiduje okoliczności wyłączające bezprawność działania naruszyciela dóbr osobistych.

    Należy do nich między innymi wykonywanie prawa podmiotowego, a takim prawem podmiotowym jest w szczególności wykonywanie kultu pamięci po osobie zmarłej w odniesieniu do ofiar Holocaustu. Kult pamięci po osobie zmarłej stanowi również odrębne dobro osobiste. Dlatego też osoby wypowiadające się w obronie pamięci ofiar Holocaustu, wypełniają także własne prawo kultu po osobie zmarłej. Zwykle dobro osobiste w postaci kultu pamięci po osobie zmarłej przysługuje członkom rodziny, natomiast biorąc pod uwagę specyfikę prawną i historyczną Holocaustu jako zbrodni ludobójstwa wobec całego Narodu Żydowskiego i zarazem zbrodni wobec ludzkości, uważam, że w razie ewentualnego procesu cywilnego na wykonywanie dobra osobistego w postaci kultu pamięci po osobie zmarłej będą mogły powołać się wszelkie inne osoby – zarówno Żydzi, jak i Polacy, jak i inne osoby współodczuwające z Narodem Żydowskim i kultywujące w ten sposób pamięć ofiar Holocaustu.

 

  • Takie wypowiedzi (inne niż będące bezpośrednim pretekstem nowelizacji, niedopuszczalne wypowiedzi o „polskich obozach”) mogą stanowić potencjalnie działanie w obronie uzasadnionego interesu społecznego.

    W szczególności ewentualne powództwa o ochronę dóbr osobistych w związku z wypowiedziami o odpowiedzialności Rzeczypospolitej Polskiej lub Narodu Polskiego za Holocaust oraz skierowane przeciwko historykom, dziennikarzom opisującym polski udział w Holocauście wydają się mieć relatywnie niewielkie szanse powodzenia właśnie z uwagi na wskazaną wyżej okoliczność wyłączającą bezprawność naruszenia, tj. działanie w ramach uzasadnionego interesu społecznego. Przez społecznie uzasadniony interes należy rozumieć interes społeczności, a także interes jednostkowy (prywatny), który ma jednak określone znaczenie ponadindywidualne, dotyczy zagadnień uważanych za istotne przez szerszy krąg osób. Interes społeczny, który może być podstawą legalizacji naruszenia dobra osobistego, podlega uszczegółowieniu na tle okoliczności konkretnych spraw. Interes ten w przypadku publikacji prasowych wyraża się przede wszystkim w urzeczywistnianiu zasad jawności życia publicznego i prawa społeczeństwa do informacji.

    Co najistotniejsze, jako cel społecznie pożądany, który uzasadnia działanie w jego obronie, orzecznictwo wskazuje publikowanie wypowiedzi zmierzających do odsłaniania „prawdy historycznej” i będących formą udziału w debacie o wydarzeniach z przeszłości i roli uczestniczących w nich postaci historycznych. Akcentuje się, że takie publikacje stanowią z zasady przejaw dopuszczalnego i chronionego prawem korzystania z wolności wypowiedzi oraz przekazywania idei i poglądów, także wtedy gdy są kontrowersyjne i niezgodne z dominującą wersją wydarzeń historycznych.

 

Uważam, że sądy w ewentualnych sprawach o ochronę dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego w związku z ujawnieniem przez historyka, dziennikarza, komentatora lub tym bardziej świadka lub rodziny ofiar Holocaustu „prawdy historycznej” dotyczącej polskiego udziału w Holocauście czy też w związku z wypowiedziami o odpowiedzialności poszczególnych Polaków za Holocaust winny uznawać, że pozwany działał w uzasadnionym interesie społecznym, który przejawiał się w prawie społeczeństwa do informacji.

 

Społeczeństwo ma bowiem prawo do poznania prawdy historycznej o własnej przeszłości.

 

 



Autor


radca prawny, prawnik procesowy z ponad 20 letnim doświadczeniem w prowadzeniu największych sporów gospodarczych i cywilnych


Więcej

Opublikowany

19 lipca 2018






Wesprzyj nas!

Archiwum Osiatyńskiego powstaje dzięki obywatelom i obywatelkom gotowym bronić państwa prawa.


10 
20 
50 
100 
200