arrow search cross



Dariusz Kornacki

Udostępnij

„Chciałbym, żeby Trybunał stwierdził, iż moje prawa obywatelskie zostały ograniczone, a polski rząd jest odpowiedzialny za łamanie praw człowieka”

 

Dariusz Kornacki – aktywista, jedna z najważniejszych postaci kontrmiesięcznic smoleńskich. Walczył w sądzie o prawo do ich legalnej organizacji. Wygrał. Teraz skarży wojewodę mazowieckiego – który sześć razy bezprawnie zakazał kontrmiesięcznicy – do Trybunału Praw Człowieka.

 

Absolwent Politechniki Warszawskiej (Wydział Nauk Społecznych i Administracji) oraz Szkoły Głównej Handlowej (administrowanie funduszami europejskimi). Były Redaktor Naczelny Strony Głównej Biuletynu Informacji Publicznej (www.bip.gov.pl). Pracował m.in. w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Centrali Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Obecnie pracuje w Tramwajach Warszawskich.

 

Obywatelsko angażował się jeszcze na studiach:

 

Współtworzyłem Niezależne Zrzeszenie Studentów Ośrodka Naukowo-Dydaktycznego Politechniki Warszawskiej w Płocku. Działałem w Samorządzie Studentów Politechniki Warszawskiej.

 

Po studiach – z racji pracy w administracji centralnej, w tym rządowej – angażował się m.in. w popularyzację BIP-u i cyfryzacji. Do działalności obywatelskiej wrócił pod koniec 2015 roku w reakcji na politykę obozu rządowego Prawa i Sprawiedliwości – jak sam uważa: niedemokratyczną, szkodliwą dla polskich interesów i zagrażającą ładowi konstytucyjnemu.

 

Wraz z grupą osób, które poznały się na ulicy w czasie demonstracji organizowanych przez KOD, zaczął organizować akcje uliczne. Przede wszystkim – „kontrmiesięcznice” smoleńskie. Dariusz Kornacki mówił Onetowi w jednym z wywiadów:

 

Nasze manifestacje mają całkowicie pokojowy charakter. Nie używamy w żaden sposób przemocy czy wulgaryzmów w stosunku do uczestników miesięcznicy smoleńskiej. Chcemy tylko wyrazić swój pogląd i zaapelować do jej organizatorów o zaprzestanie wykorzystywania katastrofy smoleńskiej do celów politycznych. Chcemy wezwać Jarosława Kaczyńskiego oraz współpracujące z nim osoby do położenia kresu comiesięcznym spektaklom politycznym.

 

To właśnie dzięki uporowi i konsekwencji m.in. takich osób jak Dariusz Kornacki w 2018 roku PiS zaprzestało organizacji miesięcznic.

 

Czuję wielką satysfakcję. Ale to nie tylko moja zasługa. Chciałbym w tym miejscu podziękować Ewie i Wojciechowi Królom, bez których tego sukcesu by nie było. To z Nimi stworzyłem TAMĘ WAWA, pod której szyldem działaliśmy i działać będziemy dalej.

 

Jako członek Stowarzyszenia Obrońców Praworządności i Demokracji TAMA WAWA – nieformalnej, prodemokratycznej grupy obywatelskiej uczestniczy w protestach antyrządowych, protestach w obronie wolnych sądów i wielu innych.

 

Działalność TAMY WAWY trwa, choć nie jest już tak spektakularna jak kontrmiesięcznice. Teraz pracujemy nad programem, czymś co moglibyśmy zaproponować Polakom. Myślimy o powołaniu organizacji, która będzie działać na rzecz praworządności i demokracji, gdzie dobro jednostki będzie priorytetem.

 

Maciej Bajkowski, Dariusz Kornacki, Kajetan Wróblewski i Grzegorz Antoszewski

 

Dariusz Kornacki stoczył batalię sądową o możliwość legalnego organizowania kontrmiesięcznic. Sprawa trafiła do sądu w wyniku decyzji wojewody mazowieckiego, który sześć razy bezprawnie zakazał kontrmiesięcznicy.

 

Pójście do sądu było konsekwencją analizy ustawy Prawo o zgromadzeniach. Z racji wykształcenia, dokładnie prześledziłem ten akt prawny i zauważyłem, że nie ma możliwości zakazania zgromadzenia zgłoszonego w trybie uproszczonym. Mając to na uwadze zgłosiłem do Urzędu Miasta st. Warszawy zgromadzenie pn.: „Protest przeciwko wykorzystywaniu katastrofy smoleńskiej do celów politycznych”. I to zgromadzenie zostało zakazane zarządzeniem zastępczym wojewody. Nie zgadzałem się z argumentacją przedstawiciela rządu w terenie i dlatego złożyłem odwołanie do sądu.

 

Sprawę opisywało OKO.press (patrz: linki poniżej):

 

„Zdzisław Sipiera, czyli urzędnik mianowany przez premier Beatę Szydło, po raz pierwszy zakazał kontrmiesięcznicy Tamy 10 maja 2017. Organizator zdążył wtedy odwołać się się od jego decyzji do sądu, a sąd ją uchylił i demonstracja mogła się odbyć. Podobnie działo się 10 czerwca. W lipcu Sipiera przechytrzył Tamę. Wydał zakaz dopiero 10 lipca o godz. 17:00. Organizatorzy nie mieli już szansy na złożenie odwołania. O zakazie dowiedzieli się w drodze na pl. Hoovera. Na miejscu czekało na nich ok. 100 policjantów, którzy nie pozwalali nikomu wejść na plac i legitymowali każdego, kto próbował. Od lipca wojewoda powtarza ten manewr co miesiąc. Choć Tama zawiadamia o swoim zgromadzeniu nawet z miesięcznym wyprzedzeniem, Sipiera wydał zakaz w ostatniej chwili także w sierpniu, wrześniu i październiku. W końcu Tama powiedziała dość. I składa zawiadomienie do prokuratury. Bo, zgodnie z nowymi przepisami o zgromadzeniach, manifestacje zgłoszone w trybie uproszczonym (a w tym trybie Tama zgłasza swoje zgromadzenia), nie mogą zostać zakazane ani przez prezydenta, ani przez wojewodę”.

 

Prokurator odmówił wszczęcia dochodzenia. W związku z tym Kornacki złożył zażalenie na postanowienie organu śledczego do sądu. Sprawa trafiła na wokandę. Pod koniec marca 2018 roku organizatorzy kontrmiesięcznic wygrali przed SN, który orzekł, że sądy muszą rozpatrywać odwołania od zakazów zgromadzeń, nawet jeśli minął ich termin. Będą mogły m.in. stwierdzać bezprawność wydawanych w ostatniej chwili zakazów przez wojewodę mazowieckiego ws. kontrmiesięcznic smoleńskich. To orzeczenie SN jest istotne dla obrony konstytucyjnej wolności zgromadzeń.

 

Dariusz Kornacki:

 

Batalia była, a w zasadzie jest, bardzo długa. Uchwała Sądu Najwyższego jest precedensowa, ale to nie koniec. W styczniu 2018 roku, jeszcze przed uchwałą SN złożyłem skargę na Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Skardze został nadany bieg i czekam na rozstrzygnięcie.

 

Dlaczego Kornacki postanowił zaskarżyć działania wojewody do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka?

 

Chyba z bezsilności. Wygrałem przed wszystkimi instancjami w Polsce, ale co w związku z tym? Moje prawa, prawa jednostki zostały pogwałcone. Wojewoda wręcz śmiał mi się w twarz wydając kolejne zarządzenia zastępcze na kilka minut przed rozpoczęciem mojego zgromadzenia, a robił to po to, żeby „naczelnik państwa” mógł bez przeszkód organizować swoje seanse nienawiści. Chciałbym, żeby Trybunał stwierdził iż moje prawa zostały ograniczone, a polski rząd jest odpowiedzialny za łamanie praw człowieka. Należy przy tym przede wszystkim zwrócić uwagę, że niektóre wyroki sądowe zapadły dopiero po zgłoszeniu sprawy do TSUE, a poza tym – co najważniejsze – moje prawa obywatelskie zostały naruszone w sposób, którego wyroki sądowe wydane później nie były w stanie zmienić, bowiem wojewoda wydawał swoje zarządzenia w czasie uniemożliwiającym rozstrzygnięcie sprawy przez sąd przed odbyciem zgromadzenia. Zatem w momencie odbywania się organizowanego przeze mnie zgromadzenia były nielegalne, co niosło za sobą określone konsekwencje, m.in. związane z działaniem policji.

 

Czy było warto?

 

Najlepszą odpowiedzią na to pytanie będą słowa mojego autorytetu prof. Władysława Bartoszewskiego – „Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto”. Dla mnie uczciwość to też walka o praworządność, o prawa jednostki. Walka z aparatem państwa jest wielką niewiadomą, ale uważam, że to obowiązek każdego z nas. Jednak widzę na ulicach, w środkach komunikacji miejskiej wiele obojętności. Ludzie nie tyle boją się, co nie chcą się angażować. Ja swoim postępowaniem chcę dać im pozytywny bodziec, impuls do działania.

 

Arek Szczurek, Kajetan Wróblewski, Dariusz Kornacki i Maciej Bajkowski

 

Opracowanie sylwetki: Aleksandra Gieczys-Jurszo

 

Zobacz też:

 


Opublikowano: