arrow search cross



Studenci z Komitetu Antyfaszystowskiego

Udostępnij

„Chcemy pokazać, że na uniwersytecie są grupy studentek i studentów, które jednoznacznie sprzeciwiają się przejawom faszyzmu w naszym kraju i na terenie uczelni”

 

Gdy 8 marca 2018 roku, w 50. rocznicę wydarzeń marca 1968 roku, na Uniwersytecie Warszawskim przemawiał prezydent Andrzej Duda, stali z transparentem: „Paragrafami prawdy nie da się zabić”. Kilka dni wcześniej blokowali przemarsz ONR, a w Czarny Piątek studenci z Komitetu Antyfaszystowskiego Sebastian Słowiński, Jakub Kwiatkowski i Marianna Zakrzewska siedzieli pod drzwiami warszawskiej kurii – protestując przeciw planom zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.

 

Pod koniec listopada 2017, Sebastian, student pierwszego roku Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych, zobaczył w  głównym kampusie UW ulotki faszyzującej grupy „Szturm” – nie pierwszy raz na terenie Uniwersytetu. „A na ulotkach salut rzymski i Mussolini” – wspomina. Złapał ulotki, wrócił do sali wykładowej i zwrócił się do kolegi: „Trzeba coś przedsięwziąć. Może jakiś komitecik?”.

 

Wieść rozchodzi się na Facebooku. Tak do Komitetu trafiła Marianna, też z pierwszego roku MISH. Przeczytała o antyfaszystach u znajomego na profilu. „Po 11 listopada wiadomo jakie były nastroje. Byliśmy przerażeni. Czułam bezradność, że neonaziści wychodzą na ulice i nikomu to nie przeszkadza” – wspomina.

 

Nie po drodze ze skrajną prawicą miał też Kuba, student III roku fizyki na UW. „Znałem się z Sebastianem od marca zeszłego roku. Ścieraliśmy się pod Teatrem Powszechnym z oenerowcami, kiedy blokowali pokazy »Klątwy«” – mówi.

 

Komitet spotyka się przynajmniej dwa razy w miesiącu. W 29-metrowym mieszkaniu Sebastiana, u którego widują się najczęściej, może pomieścić się nawet 30 osób. Jest przewodniczący zgromadzenia, agenda spotkania i głosowania. I dyskusje do późnych godzin nocnych. „Jesteśmy do bólu demokratyczni” – chwali się Sebastian.

 

Gdy trzeba szybko reagować spotyka się kilkuosobowy trzon Komitetu – tak jak przy Czarnym Proteście czy w Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Potem, razem z sympatykami z filozofii, medycyny, socjologii, fizyki, prawa i filologii polskiej, wyciągają transparenty, blokują marsze, skandują pod oknami Kurii.

 

„Nastroje były takie, że trzeba coś zrobić, bo jest mizeria” – mówi Sebastian, który zasłynął, gdy przed rokiem odmówił przyjęcia dyplomu szkolnej olimpiady filozoficznej z rąk prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. „Prezydent odmówiła patronatu nad Paradą Równości. Ja muszę odmówić przyjęcia nagrody” – mówił podczas gali wręczenia nagród dla laureatów olimpiady.

 

„Zrobił na mnie wrażenie” – przyznaje Marianna, która mówi o sobie, że jest lewicowa i ta lewicowość w końcu musiała wyjść. Czym dla niej jest lewicowość? „Dążenie do wolności, empatia, współczucie, nauka. Nauka zawsze potrzebuje nowej idei, która mogłaby konkurować z tym, co stare i stworzyć coś nowego. Lewica to postęp” – tłumaczy Marianna.

 

Zanim z Komitetem wyszli do ludzi i zorganizowali konferencję prasową, był e-mail do rektora UW, prof. Marcina Pałysa. „O pierwsze spotkanie z rektorem prosiłem, a nawet żądałem go, kiedy znalazłem ulotki” – mówi Sebastian. Rektor nie reagował, Sebastian napisał więc na Facebooku, że rektor ma lepsze rzeczy do robienia niż walka z faszyzmem.

 

„Tego samego dnia dostałem od profesora Pałysa telefon. Zgodził się, że nie ma przyzwolenia na faszyzm, a sprawą ulotek powinna zająć się prokuratura. Umówiliśmy się na spotkanie” – wspomina Sebastian. Do Pałacu Kazimierzowskiego, gdzie urzęduje rektor, Sebastian poszedł z Marianną. „Mówił przede wszystkim prof. Pałys. Odniosłam wrażenie, że rektor jest z nami. Na koniec spotkania dostaliśmy książkę. O strajkach w czasie stanu wojennego” – mówi Marianna. „Chcieliśmy spotkać się z rektorem i przekazać, że powstajemy” – dodaje Sebastian.

 

28 listopada 2017 roku studenci na konferencji prasowej mówili:

 

„Chcemy pokazać, że na uniwersytecie są grupy studentek i studentów, które jednoznacznie sprzeciwiają się przejawom faszyzmu w naszym kraju i na terenie uczelni”.

 

W międzyczasie było pierwsze spotkanie dla sympatyków. Przyszło 40 osób. Każdy opowiedział coś o sobie. „Byłam przekonana, że wszyscy będą z partii Razem. Było jednak sporo osób, które wcześniej się nie angażowały – takich jak ja” – wspomina Marianna.

 

Potem już poszło:

 

  • 12 grudnia – protest studentek i studentów w obronie sądów,
  • 13 stycznia – protest pod Sejmem razem z inicjatywą „Ratujmy Kobiety”,
  • 1 marca – blokada w Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych,
  • 17 marca – marsz antyrasistowski,
  • 21 marca – studencki strajk ostrzegawczy przed Czarnym Piątkiem pod drzwiami Kurii Metropolitalnej w Warszawie
  • i 23 marca – Czarny Piątek.

 

Strajk ostrzegawczy był ich najgłośniejszą i najbardziej spektakularną akcją. Trafili na czołówki prawicowych portali, zagotowały się media społecznościowe.

 

„Nie ma spraw ważniejszych od tego, żeby nie było przemocy w przestrzeni publicznej. W minioną środę, na strajku, poczuliśmy potencjał wspólnototwórczy. Spontanicznie poszliśmy pod Kurię, trzymaliśmy się za ręce, było kolorowo. Zupełnie inna jakość protestu – kolorowa, różna, studencka” – mówi Sebastian.

 

Tematyka protestów Komitetu ewoluowała. Od początku nie podobał im się faszyzm, teraz poszli dalej i protestują przeciwko ustawie antyaborcyjnej. Co łączy te dwie sprawy?

 

„Można interpretować pojęcie faszyzmu dość wąsko i powiedzieć, że faszyści to tylko ci, co szli za Mussolinim. Ale w faszyzmie jest jednak pewna bardziej fundamentalna idea. Chodzi o kult siły, pogardę dla słabszych i deptanie praw człowieka” – tłumaczy Kuba Kwiatkowski, jeden z założycieli Komitetu.

 

„Prawo do samostanowienia jest fundamentalnym prawem człowieka i w ten sposób można stwierdzić, że ustawa zakazująca aborcji, to niejako łamanie praw człowieka. Obowiązkiem antyfaszystów jest stawać po stronie słabszych i grup marginalizowanych. To nasza podstawowa idea. Jeśli łamane są prawa kobiet, musimy stanąć po stronie kobiet” – kończy wywód.

„Przyjaźń jest kluczowym pojęciem w zmienianiu tego świata. Jest tą relacją, która od dwudziestu kilku lat jest nieobecna w dyskursie i praktyce. A to ona rozp….li ten system. Wystarczy, że zaczniemy się przyjaźnić” – mówi Sebastian.

 

Marianna: „Koledzy ze studiów trochę się ze mnie śmieją. Że tak biegam ciągle. Ale mamy takie powiedzenie na tych, którzy marudzą i nie chcą się angażować: »Postmodernizm wszedł za mocno«. Bo postmodernizm jest cyniczny i zakłada, że nic nie można zmienić. To prawda, żyjemy trochę w takim świecie, który jest bardzo cyniczny i ironiczny wobec idei, na które się powołujemy”.

 

Często słyszy na uczelni: Popieram was, fajnie, że to robicie, ale ja biegnę na zajęcia do laboratorium. Albo pytania: O co wam właściwie chodzi?

 

„Kiedy szykowaliśmy się do marszu antyrasistowskiego 17 marca, przyniosłem na wydział ulotki. I tego samego dnia kolega z roku wrzucił na Facebooka ich zdjęcie i zapytał czy coś go ominęło i gdzie jest ten rasizm i faszyzm przeciwko któremu maszerujemy?” – opowiada Kuba.

 

Pytam Mariannę, czy dla studentów polityka jest ważna?

 

„Dla innych nie jest to takie ważne. Uważają, że niczego nie zmienią. I to już tak im weszło w krew, że przychodzą na Czarny Protest z przekonaniem, że to i tak nic nie da. Większość studentów, wydaje mi się, obiera taktykę na zamknięcie się w książkach i swoich mediach społecznościowych wobec tej beznadziei, która leje się z mediów publicznych i z Sejmu. Pewnie mi też żyłoby się łatwiej, gdybym potrafiła zamknąć oczy na to, co się dzieje wokół. Ale nie potrafię” – mówi Marianna.

 

Pytam Sebastiana, co powiedziałby studentom, którzy boją się do nich dołączyć? „Zapytałbym, a czego się boicie?”

 

Sebastian:

 

„Stwarzamy swoją wizję świata, bo możemy. A dlaczego to robię? Obowiązek? Powinność? Chodzi o kulturę, żeby zmieniać świat właśnie przez demonstrowanie. Tylko babcia się o mnie martwi, a rodzice czasami mówią – synu, dlaczego akurat ty? No cóż, nie, nie tylko ja, mnóstwo osób. A ja, bo uważam to za ważne. To nie jest miejsce dla bohaterów, to miejsce dla wszystkich”.

 

Marianna:

 

„Teraz mam takie wrażenie, że mogę naprawdę coś zrobić, w grupie. I to jest bezcenne. Całe swoje życie czułam się bezradna. U mnie w domu mówiło się – możesz mieć swoje zdanie, być wykształcona i inteligentna, ale jak chcą to i tak władza zrobi po swojemu. A bezradność prowadzi do beznadziei”.

 

Autor: Konrad Szczygieł

 

Źródło: OKO.press (Buntownicy z Krakowskiego Przedmieścia. Zaczęło się od epistemologii, papierosa i ulotki)

(EK)

Przeczytaj również:

 


Opublikowano:





Wesprzyj bunt!