arrow search cross



Sebastian Słowiński

Udostępnij

„Może to zabrzmi naiwnie, ale jestem wychowany przez ludzi, którzy politykę przedstawili mi jako współżycie, a jeśli mam współżyć, to współdziałam. Tak więc robię co mogę. Nie tylko protestuję. Piszę, rozmawiam, składam wnioski, zakładam ze znajomymi Koła Naukowe, organizacje, inicjatywy. Po prostu politykę mam zakodowaną w sobie”.

 

O Sebastianie Słowińskim pierwszy raz zrobiło się głośno w 2017 roku, kiedy jako laureat Olimpiady Filozoficznej publicznie nie przyjął nagrody od władz Warszawy. Powód? Miasto Stołeczne po raz kolejny odmówiło patronatu Paradzie Równości.

 

 

„Jest mi niezmiernie miło, że moje osiągnięcia naukowe zostały docenione i zauważone przez miasto. Jednocześnie jestem zaangażowany w obronę praw osób LGBT i byłem uczestnikiem Parady Równości, która po raz kolejny dostała odmowę patronatu miasta. Jako uczeń, który zdobywa nagrodę dla tego miasta, ale też jako homoseksualista, który wspiera paradę, muszę odmówić przyjęcia tej nagrody” – powiedział podczas wydarzenia.

 

 

Obecnie jest studentem filozofii w Kolegium MISH UW i jednym z najaktywniejszych uczestników demonstracji ulicznych oraz działaczem ruchów antyfaszystowskich, studenckich, feministycznych, LGBTQ i lokatorskich. Pisze o tym wszystkim do „Gazety Stołecznej” i „Bez dogmatu”.

 

Wraz z Aleksandrem Temkinem, Moniką Helak, Piotrem Drygasem, Klementyną Suchanow i Rafałem Suszkiem był inicjatorem strajku okupacyjnego na UW w czerwcu 2018 roku. Na balkonie Pałacu Kazimierzowskiego przespał większość nocy. To ten protest przeciwko ustawie Gowina w obronie autonomii uczelni zapoczątkował falę protestów na uczelniach w całej Polsce.

 

Jest również jednym z założycieli Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego. W rozmowie z OKO.press tłumaczył, że zdecydował się na powołanie tej inicjatywy po wydarzeniach związanych z przejawami działalności skrajnych ruchów na Uniwersytecie Warszawskim:

 

 

„Nasz warszawski Komitet działa od jesieni 2018 roku. Bezpośrednim motorem do jego powstania były faszystowskie ulotki leżące na korytarzach Uniwersytetu. Ale one tylko pomogły mi podnieść taką inicjatywę. Poszedłem na UW bo uważam, że bycie studentem jest polityczne. Studiowanie to coś więcej niż produkcja taniej siły roboczej. Jesienią wezwaliśmy rektora, żeby złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie ulotek. Żeby zbadał, kto je rozprowadza. Chcemy być ruchem politycznym, chcemy przejmować dyskurs, ale nie chcemy tworzyć kolejnej uczelnianej instytucji. Jednak gdy faszyzm staje się dominującą tendencją w życiu publicznym, chcemy działać w ramach instytucji. To konieczny pragmatyzm”.

 

 

1 marca 2018 roku, w Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, w ramach działalności Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego zorganizował marsz ku czci ich ofiar. W rozmowie z Radio ZET Słowiński tłumaczył:

 

 

„Radykalni nacjonaliści na sztandarach nieśli podobizny Pileckiego, 'Burego’ i 'Ognia’. Rotmistrz Pilecki ratował ludzi z obozów zagłady, ale 'Bury’ i 'Ogień’ są odpowiedzialni za mordy na cywilach. IPN w swoim raporcie określił, że zbrodnie popełnione przez „Burego” noszą znamiona ludobójstwa. Ludzie, którzy krzyczą na marszu 'Bury to nasz bohater’ powinni stanąć przed sądem. Nie dość́, że nie stanęli, to policja ich ochraniała. My chcieliśmy zrobić marsz pamięci ofiar tych zbrodniarzy. To dla mnie kwestia przyzwoitości. Jakby tego było mało, tydzień wcześniej Morawiecki złożył kwiaty przy grobach żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej, którzy kolaborowali z nazistami”.

 

 

Podczas marszu doszło do ostrych starć z policją:

 

 

„Spotkaliśmy się z dużą agresją ze strony policji. Doszło do wielokrotnego łamania prawa. Po rozwiązaniu zgromadzenia nie pozwolono nam nigdzie pójść. Byliśmy pchani, policjanci nas wywrócili i zaczęli po nas chodzić. Ja dostałem kolanem w krocze, ktoś dostał w szczękę, ktoś inny był duszony czy przytrzymywany za pomocą policyjnej palki. Szczęśliwie rektor poprosił w tej sprawie o opinię Rzecznika Praw Obywatelskich, wiec nie czujemy się zostawieni na lodzie. Jesteśmy też wdzięczni za słowa wsparcia, które dostaliśmy od ponad 150 akademików i akademiczek. Nie tylko z Polski, ale też z Yale, z Oxfordu, z Sorbony. Podpisali się pod apelem, który wzywa społeczność akademicką do potępienia agresji policyjnej i nacjonalistycznej”.

 

 

Brutalność policji wobec Sebastiana Słowińskiego wielokrotnie opisywaliśmy w OKO.press (patrz linki poniżej). Za udział w protestach zatrzymany był kilka razy,  m.in. 27 kwietnia 2018 roku podczas protestu przeciwko upolitycznionej Krajowej Radzie Sądownictwa. Albo 18 lipca 2018 roku, gdy w grupie sześciorga aktywistów przeskoczył przez barierkę by na sejmowym budynku napisać CZAS NA SĄD OSTATECZNY. Tak jak innym protestującym, postawiano mu również zarzuty.

 

Mówi:

 

 

„Przez całe życie nie dostałem mandatu, nawet za picie w parku. Super grzeczny chłopak. Od 3 klasy liceum zbieram jednak wezwania na procesy. Mandatów za tzw. 'obywatelskie nieposłuszeństwo’ nie przyjmuję”.

 

Na pytanie skąd u niego taki pociąg do aktywizmu, odpowiada:

 

 

„Impulsem było liceum oraz ludzie, którzy mnie uczyli i z którymi ciągle mam bardzo dobry kontakt, również w ramach protestów i innych aktywności publicznych (np. przygotowując projekt do I Budżetu Partycypacyjnego UW – 'Biblioteka Queer w BUW-ie’, pomógł mi w tym bardzo mój nauczyciel filozofii z liceum)”.

 

 

 

Ważne były też lektury, które czytał w szkole średniej – głównie Emma Goldman, Fryderyk Nietzche, Witold Gombrowicz i Gilles Deleuze. Mówi, że ogromny wpływ mieli na niego anarchiści, z którymi działał w liceum i z którymi ciągle czasem współpracuje też dziś.

 

 

„Dlaczego się narażam? Dlaczego protestuję? W życiu coś trzeba robić. Może to zabrzmi naiwnie, ale jestem wychowany przez ludzi, którzy politykę przedstawili mi jako współżycie, a jeśli mam współżyć, to współdziałam. Tak więc robię co mogę. Nie tylko protestuję. Piszę, rozmawiam, składam wnioski, zakładam ze znajomymi Koła Naukowe, organizacje inicjatywy. Politykę mam zakodowaną po prostu w sobie”.

 

 

Po studiach chciałby zostać na uczelni. Czy nie boi się, że przez swoje zaangażowanie może mieć problem z realizacją tego planu?

 

 

„Bardzo chcę wykładać, prowadzić badania i uczyć filozofii w szkole średniej. Mam świadomość, że za kilka lat, jeśli się nic nie zmieni, będzie mi to uniemożliwione. Ciężko mi oczywiście przewidzieć, co się stanie. Ale wiem na dziś dzień na pewno, że jeżeli przegram w sądzie to – będąc karanym – nie będę mógł uczyć, a na pewno nie będzie to takie proste. Nie zmienia to faktu, że nie mam zamiaru poddać się takim represjom. Staram się nie myśleć o przyszłości, jestem niespokojny o teraźniejszość”.

 

Jak na jego działalność reagują bliscy?

 

 

„Moi bliscy odnoszą się do tego co robię bardzo ok. Rodzice i dziadkowie żałują tylko, że tak ryzykuję. Babcia ciągle mówi, że to może mi zaszkodzić. Ale widzi, co się dzieje, dlatego wypowiada te obawy raczej pro forma. W ogóle jak się żyje, to się można narazić: na gniew rodziny, na oburzenie przyjaciół, na bójkę z inną grupą itd. Ja wybrałem takie życie i takie ewentualne konsekwencje. Każdy wybór naraża nas na coś”. 

 

 

Nie dziwi się, że nie ma masowego zainteresowania młodych polityką:

 

 

„Przecież do tego zmierzali Michnik, Kołakowski i inni ojcowie III RP. Przez transformację z 1989 roku mamy ogrom pracy, miliony szkód do naprawienia, miliony osób do przeproszenia. I setki tysięcy godzin, które trzeba poświęcić na myślenie, pisanie i rozpowszechnianie polityczno-społecznych diagnoz. Moje pokolenie jest wyalienowane od polityki. Nie widzą jej jako współżycia, ale jako jakieś suwerenne i transcendentalne aprioryczne zasady, które narzucone zostały przez rodzinę, szkołę i inne aparaty państwa”.

 

Na zdjęciu: Sebastian Słowiński szarpany przez policję podczas manifestacji 1 marca 2018 roku

 

 

 

Opracowanie sylwetki: Aleksandra Gieczys-Jurszo

 

Przeczytaj również:

 


Opublikowano:





Wesprzyj bunt!