„Tylko dzięki zawłaszczonej przez Kościół instytucjonalny pozycji w społeczeństwie, możliwym było uzyskanie dość znaczącego poparcia dla barbarzyńskiego projektu ustawy Zatrzymaj aborcję”
Mitochondrialna Ewa (w genetyce hipoteza o istnieniu kobiety, od której pochodzą wszyscy ludzie, która żyła ok. 200 tys. lat temu) – grupa antyklerykalnych aktywistów.
Grupa określa swój projekt jako
radykalny obywatelski sprzeciw wobec nader groźnego, głębokiego i trwale wrośniętego w naszą rzeczywistość kulturową zjawiska, jakim jest powszechna i nachalna, a nierzadko też brutalna, uzurpacja autorytetu dokonywana nagminnie przez kościół instytucjonalny poza sferą kultu religijnego.
Celem działalności grupy jest „nazwanie i napiętnowanie szczególnie podłych i jaskrawych przewin, jakich dopuszcza się notorycznie i świadomie kościół instytucjonalny wobec (idei) społeczeństwa nowoczesnego pobudowanego na fundamencie wiedzy, racjonalnego myślenia, wrażliwości społecznej i szacunku dla różnorodności”.
Akcje „Mitochondrialnej Ewy” mają oddziaływać na opinię publiczną doprowadzając do stworzenia „swoistej Listy Grzechów Głównych kościoła instytucjonalnego w Polsce i przypomnieć opinii publicznej nazwiska jawnogrzeszników w kapłańskich szatach”.
Swój manifest grupa przekazała redakcji OKO.Press (przeczytaj tutaj). Jest on przede wszystkim wezwaniem do zbiorowego protestu przeciw ekspansji Kościoła. Grupa zwraca się do tych, którzy odczuwają sprzeciw wobec:
- zawłaszczania przez kościół instytucjonalny kolejnych sfer życia publicznego,
- wpływania przez kościół na prawa i politykę nominalnie świeckiego państwa,
- bezwstydnego bogacenia się kosztem wspólnoty.
Pod koniec czerwca 2018 „Mitochondrialna Ewa” na kilku budynkach administracji kościelnej w Warszawie wykonała sprayem napisy „Dość piekła kobiet”, „Mordercy i pedofile”, „ Rwanda – pamiętamy”, „Oto ciało moje i krew moja – wara wam!” Ten ostatni w formie transparentu zawisł też na bramie kurii archidiecezji warszawskiej przy ul. Miodowej.
W ostatni weekend lipca (28-29 lipca) 2018 roku na czterech ścianach katedralnej dzwonnicy w Drohiczynie na Podlasiu zawisły transparenty:
- „Pokora wobec biskupa to pańszczyzna. Miej odwagę być wolnym!” ,
- „Kościół to wspólnota wiary, nie – interesów”,
- „Oto dom Pychy i Chciwości”,
- „Oto ciało moje i krew moja – wara wam! Mitochondrialna Ewa”.
Jak wyjaśniają aktywiści, hasła są „upomnieniem kościoła, by nie uzurpował sobie praw do czyjegokolwiek ciała. Najbardziej narażone na atak kościoła wymierzony w intymność i cielesność są kobiety”.
Wybrana przez nas forma obrony życia, zdrowia i godności kobiet jest umocowana w art. 25 i 26 kodeksu karnego, które uzasadniają podejmowanie szczególnych działań w stanie wyższej konieczności wywołanym poczuciem zagrożenia dobra chronionego prawem. Dokonany przez nas „gwałt” na murze budynku skutkuje nieproporcjonalnie małym zniszczeniem w porównaniu do traumatycznego gwałtu dokonywanego przez Kościół na psychice i zdrowiu kobiet.
Mitochondrialna Ewa podkreśla swoje zaangażowanie w walkę o prawa kobiet – tłumacząc, że „feminizm to nieodzowna składowa światopoglądu wolnościowego, który jest intelektualną postawą totalną, walczącą z każdym przejawem zniewolenia (…) Prawa kobiet to nie tylko sprawa kobiet – to kwestia fundamentalna i ogólnoludzka”.
Dla hierarchów kościelnych dyskusja nt. aborcji odbywa się tylko i wyłącznie na płaszczyźnie teoretycznej, dlatego tak łatwo przychodzi im opowiadanie o swoich przekonaniach. Nie rozumieją oni w sposób właściwy pojęcia samostanowienia kobiet, lecz w swej ideologii uprzedmiotawiają je, by odebrać im prawo do decydowania o sobie.
Grupa zapowiada następne akcje: „Ciąg dalszy nastąpi, bez względu na zakłamaną i zmanipulowaną retorykę hierarchów, próbujących odeprzeć zarzuty”.
Jednym z praktycznych celów projektu jest nazwanie i napiętnowanie – w formacie happeningu lub instalacji symbolicznej realizowanej w przestrzeni pozaświątynnej – szczególnie jaskrawych przewin, jakich dopuszcza się notorycznie i świadomie kościół instytucjonalny wobec (idei) społeczeństwa nowoczesnego pobudowanego na solidnym fundamencie wiedzy, racjonalnego myślenia, wrażliwości społecznej i szacunku dla różnorodności, tj. stworzenie swoistej Listy Grzechów Głównych kościoła instytucjonalnego w Polsce i przypomnienie opinii publicznej nazwisk jawnogrzeszników w kapłańskich szatach. Nie jest w naszej mocy, ani nawet ambicją naprawianie ludzi zepsutych. Powodowani troską o dobro wspólne, rozumiane w duchu Konstytucji, dajemy sobie natomiast prawo zawstydzania ich wobec tych, przed którymi stają na co dzień w przebraniu nauczyciela i moralizatora.
Kościół instytucjonalny wchodzi wszędzie. Jest w szkołach, gdzie sączy nietolerancję i zabobon. W szpitalach, gdzie straszy piekłem, ignoruje elementarną potrzebę prywatności i blokuje postęp medycynie. W państwowych urzędach, których ściany oblepia krzyżami. W parlamencie, na który wywiera już nawet niezawoalowany nacisk. Na uroczystościach państwowych, samorządowych i wojskowych, rozpoczynających się mszą. W archiwach, z których nie można wymazać swej przynależności, z narzuconym stygmatem: raz katolik, zawsze katolik. A skoro nikt nie przeciwstawia się temu w sposób dostatecznie jasny i jawny, medium muszą stać się mury kościelnych instytucji, a komentatorami – obywatele i obywatelki.
Opracowano na podstawie tekstu Magdaleny Chrzczonowicz Dość samodzierżawia Kościoła – aktywiści wchodzą na kościelne mury [MANIFEST]
Przeczyta też:
-
„Oto dom Pychy i Chciwości” na murach dzwonnicy katedralnej w Drohiczynie
-
Nocna akcja na pałacu bp. Michalika. „Mówimy, do jasnej cholery, o gwałtach na małych dzieciach”
Opublikowano: