„Pod przykrywką patriotycznego zgromadzenia maszerowali neonaziści. Skoro organy państwowe nie reagują, musiałem zaprotestować, choćby wypowiadając obywatelskie posłuszeństwo”
Ignacy Nałęcz jest studentem fizyki na Uniwersytecie Warszawskim. 1 marca 2018 roku, w Narodowym Dniu Żołnierzy Wyklętych, wyszedł blokować marsz ONR. Policja zarzuca mu naruszenie nietykalności funkcjonariusza.
„Nie mogłem pogodzić się z tym, że nasze państwo pozwala na pochody nacjonalistów pod sztandarami z falangą i krzyżem celtyckim” – mówi.
Wziął udział w marszu pamięci ofiar zamordowanych przez „żołnierzy wyklętych” organizowanym przez Studencki Komitet Antyfaszystowski. Po zakończeniu manifestacji wraz z kilkoma innymi osobami próbował zatrzymać pochód ONR, siadając na asfalcie przed czołem marszu. Wtedy policjanci wynieśli go i położyli kilka metrów dalej.
„Pochód szedł dalej, szedłem razem z nim. Zostałem zatrzymany na ul. Puławskiej. Jeden z funkcjonariuszy chwycił mnie za kurtkę i przycisnął szyję do ściany. Powiedziałem, że się duszę, on się uśmiechnął i puścił do mnie oko. Chciał, żebym pokazał dokumenty, a ja zapytałem go o nazwisko i stopień. Nie odpowiedział” – mówi Nałęcz.
Mundurowi zaprowadzili go do radiowozu i odwieźli na komisariat. Był przesłuchiwany do godz. 4 nad ranem. Postawiono mu dwa zarzuty – naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego i zniszczenia mienia. Miał zniszczyć policjantowi telefon komórkowy Huawei o wartości 1 tys. zł. „Nie widziałem żadnego telefonu i nic nie zrobiłem policjantowi. Na działanie funkcjonariuszy złożyłem zażalenie” – wyjaśnia.
(EK)
Autor tekstu: Kacper Sulowski
Źródło: Gazeta Wyborcza („Niepokorny student stanął naprzeciw nacjonalistów. Sylwetka Ignacego Nałęcza„)
Przeczytaj również:
Opublikowano: