„Gdy rząd chce zrobić krzywdę dzieciom, wściekli rodzice są gotowi na wszystko”
Iwona Babicz, Dorota Łoboda, Anna Plewicka-Szymczak, Milena Leśniak i pozostali uczestnicy ruchu 'Rodzice przeciw reformie edukacji’ apelowali by 19 listopada 2016 roku dołączyć do protestujących nauczycieli.
Iwona Babicz, mama szóstoklasistki:
„Nie widzę żadnych merytorycznych powodów dla tej zmiany. Specjaliści są przeciw, nauczyciele są przeciw, tylko pani minister ciągle powtarza, że rodzice są za. Nie, nie jesteśmy. Opór społeczny będzie rósł, gdy ludzie zorientują się, że oni uprawiają politykę na naszych dzieciach.
Na początku października 2016 roku Milena Leśniak nie mogła już znieść powszechnego niedoinformowania.
„Wstałam rano i założyłam na Facebooku stronę: 'Rodzice przeciw reformie edukacji’. Chciałam, żeby chociaż rodzice z klasy mojej córki mogli wymieniać się informacjami.
„Zbieramy to wszystko w jednym miejscu i dzielimy się z innymi na Facebooku i na Twitterze. Mamy szansę dotrzeć również do tych rodziców, którym się wydaje, że nie dzieje się nic złego” – mówi Dorota Łoboda.
Dużo czasu poświęcają na czytanie raportów o stanie oświaty i analizę systemów szkolnych innych państw. Chodzą na konferencje, spotkania z samorządowcami. Byli na sejmowej komisji edukacji, gdzie posłowie rozmawiali o wniosku o odwołanie minister Anny Zalewskiej. W końcu wyszli na ulice protestować.
Dorota Łoboda:
„Rodzice dotąd się nie jednoczyli, bo nie mieli powodu. Uważaliśmy, że państwo zapewni naszym dzieciom stabilną edukację aż do matury. Nie pisaliśmy listów, że jest świetnie, bo nikt tak nie robi.
Teraz pani minister mówi w mediach, że reforma jest dla rodziców, a my ją popieramy. Ale jak można popierać chaos, napisane na kolanie podręczniki i podstawy programowe, a za kilka lat podwójny rocznik w liceach?
Jesteśmy współodpowiedzialni za przyszłość polskiej szkoły”.
29 listopada 2016 przed Sejmem „Rodzice przeciw reformie edukacji” apelowali do min. Zalewskiej :
„Prosimy o zatrzymanie zmian, które zaszkodzą polskiej szkole i naszym dzieciom. Nie możemy stać bezczynnie. To zbyt ważne dla Polski. Kochamy ją tak samo, jak Pani. I mamy prawo czuć się w niej ważni”.
Gdy protesty nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, rodzice w całej Polce wprowadzili formę piątkowego strajku. Akcentowali niezadowolenie pozostawiając – na znak protestu – swoje dzieci na jeden dzień w domu.
Pierwszy taki strajk odbył się 10 stycznia 2017 roku w Zielonej Górze, część gimnazjalistów, na znak niezgody na likwidację ich szkoły, nie przyszła na lekcje. Inne miasta wzięły przykład: Gdańsk, a następnie Kraków, Poznań, Radom i Warszawa. Kolejne protesty miały miejsce w lutym, marcu i kwietniu 2017 roku – zawsze 10 dnia miesiąca. W szkołach, które przyłączyły się do strajku, frekwencja uczniów spadała do około 20 proc.
Ogólnopolski strajk rodziców opustoszył szkoły w całej Polsce. Np. w Gimnazjum im. Jana Pawła w Nielubi (województwo dolnośląskie) w dniu protestu (marzec 2017 rok) nie pojawił się ani jeden uczeń.
(PP) Przeczytaj również:
-
Matka, która zaniosła petycję przeciw reformie edukacji: mam ogromny żal do rządu
- „Wściekli rodzice przeciw reformie Zalewskiej. Kim są? „Nasze dzieci to nie meble!”
- „Reforma edukacji. Warszawscy rodzice szykują się do protestu”
- Rodzice o likwidacji gimnazjów: Tu nie ma żadnego planu. Nie wiemy, czy leci z nami pilot
Opublikowano: