arrow search cross



Monika Żelazik

Udostępnij

„Związki zawodowe mają być partnerem do dialogu dla pracodawcy. Ale jeśli pracodawca odmówi rozmów lub tylko je pozoruje, jak w naszym przypadku, nie ma narzędzi, żeby do czegokolwiek go zmusić. W referendum nasz strajk poparło ponad 800 osób, przeciw było zaledwie ok. 70. To obrazuje nastroje w firmie. Nie spodziewałam się więc, że można usiłować stłumić strajk, który ma tak wielkie poparcie, i udawać, że problem zniknął”.

 

Monika Żelazik – stewardesa z 25-letnim stażem pracy, szefowa największego w PLL LOT związku zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, która w 2018 roku organizowała strajk w firmie i walczyła o lepsze warunki dla pracowników. Do strajku jednak nie doszło, a Monika Żelazik została zwolniona.

 

W PLL LOT pracownicy wciąż mają pensje niższe niż kilka lat temu. Tnie się wydatki na procedury bezpieczeństwa, a jednocześnie członkowie zarządu firmy otrzymują wielusettysięczne nagrody. Jako szefowa związku zawodowego Monika Żelazik domagała się uregulowania przez LOT zasad zatrudnienia i wynagradzania pracowników. Planowany strajk wymierzony był również przeciwko represjom za przynależność do związków zawodowych. W jednym z wywiadów Monika Żelazik tłumaczyła:

 

– Patologię w naszej firmie najlepiej obrazuje fakt, że jesteśmy spółką skarbu państwa, LOT ma być naszą narodową chlubą, a nie mamy nawet regulaminu wynagradzania. Wypycha się nas na samozatrudnienie, a system wynagradzania jest skrajnie akordowy. Połowa składników naszych wynagrodzeń jest zmienna, a jednoosobowa firma, która nie pracuje, nie zarabia. To stawia nas przed wyborem, czy w razie choroby przyjść do pracy i zarabiać, zagrażając bezpieczeństwu lotu, czy nie przychodzić i nie zarabiać, popadając w problemy finansowe.

 

W czerwcu 2018 roku została zwolniona. Powodem był mail, który wysłała do pracowników w przededniu planowanego strajku. Zdaniem LOT nawoływała w nim do działań niezgodnych z prawem. Jej oczywisty żart zarząd LOT podciągnął pod paragrafy związane z terroryzmem. Chodziło o fragment: „My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało, oraz butlę z benzyną! (…) Czy naprawdę ktoś jeszcze wątpi, że jesteśmy prawdziwą siłą, zresztą zawsze byliśmy, ale duch w nas jakoś podupadł. Trzeba w życiu pozostawić po sobie jakiś ślad, zbudować fragment historii, być dumnym z tego, kim się jest i żyć tak, aby nikogo nie krzywdzić. Nie zaginamy tu czasoprzestrzeni, po prostu walczymy o swoją godność”.

 

Napisała tak po groźbach pracodawcy, że za szkody spowodowane przez strajk związkowcy będą odpowiadać własnym majątkiem. Pytana przez dziennikarzy, czy naprawdę groziła narodowemu przewoźnikowi zamachem, Żelazik mówiła:

 

„Trudno mi nawet komentować, jeśli ktoś wziął te wyrwane z kontekstu zdania na poważnie. Oburza mnie coś innego – to, do czego posunął się pracodawca, żeby uniknąć strajku i mnie zwolnić. Te cztery zdania to zaledwie fragment z liczącej cztery strony wiadomości, która była związkową komunikacją wewnętrzną kierowaną do członków ZZPPiL. Do mediów trafiły zaledwie te cztery zdania żartu, bo mail został wykradziony z mojej skrzynki i był celowo rozsyłany do prasy przez pracodawcę. Pracodawca nie miał prawa go upubliczniać. Myślał, że robiąc to, przestraszy nas, skompromituje związek, ale efekt jest odwrotny, bo to zmobilizowało pracowników”.

 

„Jestem już 25 lat w tej branży, to kawał czasu. W podziękowaniu za te lata w powietrzu, z pasażerami, w nie zawsze komfortowych sytuacjach i warunkach zrobili ze mnie terrorystkę. Przeżyłam wielu prezesów w tej firmie, ale takiej atmosfery pracy nie pamiętam. Nie będę się tłumaczyć w nieskończoność z jednego maila, z wyrwanej z kontekstu wypowiedzi. Pracodawca szukał pretekstu i go znalazł”.

 

13 czerwca 2018 roku, przed siedzibą PLL LOT w Warszawie odbył się protest grupy pracowników oraz przedstawicieli związków zawodowych i ugrupowań politycznych w obronie Moniki Żelazik. Na pikiecie przeciwko bezprawnemu zwolnieniu działaczki związkowej przez władze spółki skarbu państwa zgromadziło się ok. 300 osób. W akcji wziął udział m.in. Piotr Ikonowicz:

 

– Po to biliśmy się z ZOMO, żeby już nigdy żaden pracownik nie musiał się bać, że zostanie pozbawiony środków do życia tylko dlatego, że stanął w obronie innych pracowników.

 

Była też Monika Żelazik. Mówiła, że decyzja o zwolnieniu jej z pracy jest złamaniem ustawy o związkach zawodowych i będzie domagała się przywrócenia do pracy przed sądem. I podkreślała, że warunki pracy w LOT trzeba zmienić.

 

Na przykładzie jej historii widać, że prawo do strajku, jak i ochrona działaczy i działaczek związkowych w Polsce, jest fikcją. A wyrzucenie przewodniczącej związku jest próbą zastraszenia pracownic i pracowników. W „Polityce” Rafał Woś napisał: „Medialny rezonans sprawy wynika oczywiście również z kontekstu politycznego. No bo jakże to? Obecna władza tak bardzo lubi się powoływać na dobro pracowników, a jednocześnie sama niszczy związki zawodowe w państwowej firmie?”

 

22 czerwca Karol Modzelewski, Marek Borowski, Jarema Dubiel, Piotr Ikonowicz, Olgierd Łukaszewicz, Sławomir Sierakowski, Jadwiga Staniszkis, Maciej Wiśniowski, Henryk Wujec i Jacek Żakowski wysłali wspólny list do premiera Morawieckiego. Napisali w nim m.in.:

 

„Jest to nie pierwsza już w Polsce próba zastraszenia ruchu związkowego, świata pracy i zaprzeczenia jednemu z fundamentalnych praw w demokratycznym państwie prawa – prawu do strajku. To, że dziś pan premier sprawuje swoją funkcję, że mamy demokratyczne wybory, to wszystko zaczęło się od strajku powszechnego z jednym zasadniczym żądaniem, żądaniem wolności związkowej. Kiedy w Stoczni Gdańskiej zwolniono suwnicową, Annę Walentynowicz, stanęła cała Polska. Sprawa Moniki Żelazik urasta do rangi symbolu kolosalnego regresu praw pracowniczych i związkowych w Polsce”.

 

W sierpniu 2018 roku Państwowa Inspekcja Pracy po kontroli wszczęła postępowanie wykroczeniowe przeciw zarządowi LOT-u. PIP wydała pismo, w którym potwierdziła informacje związkowców o nieprawidłowościach w Polskich Liniach Lotniczych LOT. I stwierdziła, że Monika Żelazik została zwolniona z pracy niezgodnie z prawem.

 

Przeczytaj:

 


Opublikowano: