arrow search cross



Dominik Puchała

Udostępnij

„Nie podoba mi się sytuacja w Polsce. Samo istnienie nierówności społecznych, grup dyskryminowanych to dla mnie najlepsza zachęta, aby za każdym razem wyjść na ulicę”.

 

Dominik Puchała ma 20 lat. Jak mówi, swoją działalność aktywisty rozpoczął w II klasie liceum:

 

 

„To był czas, kiedy partia Razem została właśnie założona. Postanowiłem zostać jej sympatykiem a po ukończeniu pełnoletności zostałem jej członkiem. Do zaangażowania się w działalność obywatelską zachęciła mnie moja przyjaciółka. Wspólnie pomagaliśmy w organizacji pierwszych demonstracji w Częstochowie”.

 

 

W październiku 2016 roku włączył się w organizację częstochowskiego Czarnego Protestu, na który przyszły tłumy. Od tego czasu stał się jednym z czołowych aktywistów zaangażowanych w organizację protestów w Częstochowie.

 

 

„Współorganizowałem zarówno małe demonstracje, takie jak choćby uczczenie ofiar strzelaniny w klubie nocnym w Orlando, ale też większe wydarzenia, jak Czarne Protesty w Częstochowie. Organizowałem także protest przeciwko (de)formie edukacji”.

 

 

Mówi, że większość tych manifestacji i happeningów udało mu się zorganizować dzięki Małgorzacie Mróz, która jest jego partnerką również w życiu prywatnym.

 

W lipcu 2018 roku zorganizowali m.in. I Marsz Równości w Częstochowie, który odbił się szerokim echem w całym kraju. Do Częstochowy zjechali z całej Polski ludzie z tęczowymi flagami, aby po raz pierwszy w historii miasta zamanifestować poparcie dla równości społecznej i rozszerzenia praw obywatelskich. Dominik Puchała komentował wydarzenie w jednym z wywiadów:

 

 

„Udało nam się przejść uzgodnioną trasą pomimo blokady neofaszystów. Żałujemy, że prezydent Krzysztof Matyjaszczyk nie udzielił nam żadnego wsparcia. Musieliśmy poradzić sobie bez tego. I to się udało. Byliśmy szczęśliwi, że w tzw. duchowej stolicy Polski wreszcie mówimy wprost o istnieniu osób nieuprzywilejowanych”.

 

 

Na zdjęciu Dominik Puchała i Małgorzata Mróz.

 

 

Obecnie Dominik Puchała działała zarówno w Częstochowie, jak i Warszawie.

 

Jako student Uniwersytetu Warszawskiego (na kierunku Artes Liberales, a od 2018 roku dodatkowo na Międzywydziałowych Indywidualnych Studiach Matematyczno-Przyrodniczych) od 2017 roku współtworzy Studencki Komitet Antyfaszystowski. Studenci zdecydowali się na powołanie tej inicjatywy po wydarzeniach związanych z przejawami działalności skrajnych ruchów na Uniwersytecie Warszawskim:

 

 

„Zaczęło się od tych sławnych już ulotek usprawiedliwiających faszyzm we Włoszech porozrzucanych na terenie uczelni. Postanowiliśmy zgłosić je do rektora”.

 

 

Od tamtej pory w ramach SKA brał udział w blokadzie marszów neofaszystów, w tym 1 marca 2018 roku, kiedy po raz pierwszy spotkał się z brutalnością policji:

 

 

„Jeden z policjantów zdołał złapać mnie za szyję. To było dla mnie traumatyczne przeżycie. Bałem się ale od tego czasu wiem, że gotów jestem robić to co robię, bez względu na reperkusje”.

 

 

Jako członek SKA współorganizował m.in. protest studentów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego oraz wspólnie z innymi organizacjami studenckimi okupował rektorat Uniwersytet Warszawskiego w ramach protestu przeciwko reformie Jarosława Gowina w czerwcu 2018 roku.

 

W sierpniu 2018 roku brał udział w blokadzie siedziby Krajowej Rady Sądowniczej. Był to protest przeciwko kolejnemu etapowi przejęcia Sądu Najwyższego przez obecną władzę. Mówił wtedy w jednym z wywiadów:

 

„Akcja pod KRS była spontaniczna. Celem było zablokowanie wjazdu członków rady, którzy mieli wziąć udział w obradach mających wyłonić nowych sędziów Sądu Najwyższego. Działania PiS są bezprawne, prowadzą do demontażu ustroju demokratycznego. Zachęcamy więc wszystkich obywateli do udziału w protestach”.

 

Zapytany o to, jak z perspektywy czasu ocenia swój udział w protestach, odpowiada:

 

„Jestem coraz bardziej zmęczony faktem, że obecna władza rzadko bierze do siebie nasz sprzeciw. Moje motywacje są jednak wciąż te same. Nie podoba mi się sytuacja w Polsce. Samo istnienie nierówności społecznych, grup dyskryminowanych to dla mnie najlepsza zachęta, aby za każdym razem wyjść na ulicę. Oczywiście zachęcam do tego samego wszystkich. Jednakże nie uważam, że w obecnym systemie protestować jest prosto. Ja mogę to robić, bo utrzymują mnie rodzice, a za chwilę otrzymam stypendium naukowe. Co z osobami, które poza studiami także pracują? Nie zamierzam oczekiwać od nich tego samego. Czasem nawet rozumiem bierność osób, które mają czas na protesty a mimo to nie wychodzą na ulice. Ta bierność bierze się prawdopodobnie z przystosowywania nas do akceptacji systemu, stawiania na piedestale prawa i rządu”.

 

Opracowanie sylwetki: Aleksandra Gieczys-Jurszo

 

Przeczytaj również:

 


Opublikowano: