„Taka osoba jak ja czy Kuba, czy inna osoba niepełnosprawna, jest w stanie dużo znieść, siedzieliśmy miesiącami po szpitalach. Ten protest jest męczący, ale determinacji jest więcej. Kiedy myśli się o tym, żeby zrezygnować z tego protestu, a potem widzi się te osoby przed Sejmem, to wiem, że robimy to po coś”.
Anna i Adrian Glinka – bohaterowie sejmowego protestu osób niepełnosprawnych i ich opiekunów.
Cała Polska poznała Adriana i jego mamę podczas protestu rodziców osób niepełnosprawnych w Sejmie. To właśnie Adrian Glinka w emocjach mówił w czasie spotkania z minister Elżbietą Rafalską o trudnej sytuacji osób niepełnosprawnych. Opowiadał, że chciał się usamodzielnić, ale mu nie wyszło, bo za pieniądze, które otrzymują osoby z jego ograniczeniami, nie da się tego celu osiągnąć. Mówił również o dylemacie, jaki mają niepełnosprawni – czy zapłacić za rehabilitację, czy jednak opłacić czynsz za mieszkanie.
Adrian Glinka przyznaje, że słabsi psychicznie nie wytrzymaliby tak długiego protestu i tak dużej presji, jakiej byli poddawani oni przez ponad miesiąc.
– Taka osoba jak ja czy Kuba, czy inna osoba niepełnosprawna, jest w stanie dużo znieść, siedzieliśmy miesiącami po szpitalach. Ten protest jest męczący, ale determinacji jest więcej. Kiedy myśli się o tym, żeby zrezygnować z tego protestu, a potem widzi się te osoby przed Sejmem, to wiem, że robimy to po coś. Wiele osób nas popiera i jest z nami – mówił OKO.press 21 dnia protestu
Dziś Adrian i Anna Glinka nieustannie podkreślają, że w tym proteście chodziło nie tylko o pieniądze:
– Wyszliśmy z Sejmu z podniesioną głową. Mam poczucie, że wywalczyliśmy więcej niż było zamierzone.
Przez 40 dni protestujący spali na posadzce i mieszkali na sejmowym korytarzu. Główną przyczyną zakończenia protestu były utrudnienia, które miały za zadanie „wykurzyć” ich z gmachu:
– Do tej pory mogliśmy otwierać szerzej przynajmniej jedno okno, teraz wolno nam tylko uchylać lufciki. Odcięli nam dostęp do drugiej toalety, została jedna na dziewięć osób. Nie możemy też korzystać prysznica, to ta sama droga co do palarni, która została odcięta. Nie wpuścili też fizjoterapeutów, którzy przyszli jak każdego dnia – opowiadała OKO.press Anna Glinka
Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwał od 18 kwietnia do 27 maja 2018 roku. Protestujący zgłaszali dwa postulaty – zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku „na życie”dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie. Zrealizowano jeden ich postulat – podniesienie renty socjalnej z 865,03 zł do 1029,80 zł. To niecałe 165 zł. Opublikowano również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem PiS przyniesie to gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Protestujący uważają jednak, że ta ustawa to „wydmuszka” i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.
Źródło: OKO.press („Jesteśmy poniżani, ale ich pogarda daje nam siłę do walki”. Portret rodziców osób z niepełnosprawnościami protestujących w Sejmie) oraz Gazeta Wyborcza (Adrian, niepełnosprawny z Sejmu: Hejtu nie mogę zapomnieć)
Przeczytaj też:
Opublikowano: