arrow search cross



Anna Alboth

Udostępnij

„Przez całą dobę, siedem dni w tygodniu, szliśmy w grupie obcych sobie ludzi. Czasem były to osoby, z którymi nie łączyło nas nic, poza marzeniem o pokoju w Syrii”.

 

Anna Alboth – aktywistka, dziennikarka, podróżniczka. Mieszka w Berlinie.

 

W 2016 roku wojna domowa w Syrii trwała szósty rok. Europa przyzwyczaiła się już do doniesień o zabitych dzieciach, splądrowanych miastach i łodziach, które tonęły na Morzu Śródziemnym. Kiedy setki tysięcy ludzi wyruszyły w drogę do Europy, żeby znaleźć tu bezpieczną przystań, z dala od wojny i śmierci, w Polsce politycy mówili, że uchodźców nie chcemy, bo zbyt lubimy nasz standard życia. I nie chcemy, by się obniżył. Na pierwszych stronach gazet i portali informacyjnych toczyła się wojna propagandowa, mająca przekonać odbiorców, że uciekający przed wojną, porzucający własne domy ludzie to żadni uchodźcy, tylko zwykli imigranci, którzy pchają się do zasobnej Europy po zasiłki. Najpewniej – terroryści.

 

Pierwszą akcją, którą zorganizowała Anna Alboth, była zbiórka śpiworów dla uchodźców koczujących dnie i noce pod urzędem ds. cudzoziemców. Problem uświadomił jej mieszkający u niej Syryjczyk. Dzięki niej w dziesiątkach punktów w całej Polsce darczyńcy zostawiali śpiwory. Wielu z nich dołączyło do nich pokrzepiające liściki, słodycze, kosmetyki.

 

Po tym sukcesie postanowiła działać dalej. Zaplanowała kolejną masową akcję – marsz cywilów do Aleppo. By zamiast biernie oglądać w internecie rzeź cywilów, po prostu ruszyć do Syrii. Napisała o pomyśle na  Facebooku: „A może by tam pójść? Tłum Europejczyków idący do Aleppo? Poszlibyście też?”.

 

Szybko się okazało, że chętnych jest kilkuset.

 

„Chcemy pójść i pomóc ludziom takim jak my, których jedyną winą jest to, że nie mieli szczęścia urodzić się w Berlinie, Londynie czy Paryżu. Nie będziemy dłużej tolerować oblężenia Aleppo. Cywile dla cywilów!” – promowała wydarzenie Anna.

 

Zaczęli się też zgłaszać ludzie, którzy wsparli pomysł: prawnicy, lekarze, organizatorzy noclegów, osoby, które dysponują kuchniami polowymi, aktywiści z dostępem do mediów. I darczyńcy – w kilka dni zebrano 13 tys. euro.

 

#CivilMarchforAleppo ruszył 26 grudnia 2016 roku z Berlina. Ludzie z całej Europy przeszli trasę uchodźców, ale w drugą stronę, niosąc białe flagi.

 

Jaki cel miał marsz? Pokazanie, że nie ma zgody na bezczynność wobec przemocy, wymuszenie pomocy humanitarnej dla Aleppo, wywarcie presji na decydentów, by znaleźli pokojowe rozwiązanie dla Syrii.

 

Marsz do Syrii trwał 232 dni. Wzięło w nim udział prawie cztery tysiące osób z 62 krajów.

 

 – Ania, z tą swoją superpozytywną energią, zostawia mnóstwo miejsca innym ludziom i ich pomysłom. To dzięki temu ten marsz się tak rozszerzył – w pomoc angażowali się ludzie po drodze – choć oczywiście gros pracy logistycznej wykonała Ania i jej mąż Thomas – planowała noclegi, posiłki, wydzwaniała do ludzi  – wspomina Zuza Leniarska, dziennikarka, która przez kilka dni szła w marszu.

 

Wielu polskich uczestników nie ukrywało, że dołączyło do marszu na znak protestu wobec narastającej fali ksenofobii, która wezbrała w Polsce od czasu rządów PiS:

 

– Chcę, żeby było jak najwięcej Polaków, bo wstydzę się za swój kraj, za to, jaki Polacy mają stosunek do uchodźców, do drugiego człowieka – mówił jeden z uczestników marszu.

 

Zorganizowany z inicjatywy Anny Alboth Civil March For Aleppo został nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla 2017.

 

Pamiętajcie, proszę, że to nominacja nie dla mnie, ale dla projektu – zaznaczała Anna Alboth.

 

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

Zobacz również:

 


Opublikowano: